

Byk na drodze
Szkolimy psy, aby wykonywały wszystkie nasze polecenia, ale bywają sytuacje, w których możemy liczyć tylko na św. Huberta…
Szkolimy psy, aby wykonywały wszystkie nasze polecenia, ale bywają sytuacje, w których możemy liczyć tylko na św. Huberta…
Swoją pracą może olśnić myśliwego, ponieważ jego potencjał wykracza dużo dalej, niż umiejętności pozostałych tropowców.
Wstrząsającym przeżyciem był dla mnie telefon od rannego kolegi. Leżał w lesie i obficie krwawił z rozległej rany zadanej mu przez odyńca. Prosił, abym zaopiekował się jego młodym posokowcem, w przypadku gdyby jego przygoda zakończyła się tragicznie…
W pracy posokowca dochodzenie rannych rogaczy jest najtrudniejsze i prawie zawsze nietypowe.
Słaba dyspozycja nie przytrafia się psu, lecz nam myśliwym. „Gorszy dzień” fundujemy psu nieświadomie.
Kwiecień i początek maja charakteryzuje się niewielką ilością prac. Polujemy wyłącznie na dziki, ale wiosna wymusza wstrzemięźliwość.
Nocna polowania na dziki, to wielkie emocje. Wyobraźnia często potęguje nasze doznania i płata nam różne figle…
Dochodząc ostatnie dwa dziki przypomniało mi się powiedzenie Napoleona Bonaparte… „Tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi!”
Dochodząc postrzałki niezwykle istotną rzeczą jest użycie twardej i niefragmentującej amunicji, ponieważ odłamek lub rykoszet może zabić psa.
Pudło, czy postrzałek? Jedyne, czemu tak naprawdę ufamy to własne oczy. Reakcja zwierza lub farba przemawia do nas wystarczająco dobitnie, ale gdy polujemy nocą sprawa nie jest już taka prosta…
Wezwanie do pracy wykwalifikowanego tropowca, to dla zdesperowanego myśliwego często przysłowiowa ostatnia deska ratunku.
To był najdłuższy i najbardziej wyczerpujący gon w naszej historii. Najgorsze, że mój orzeł był sam – w lesie gdzie jest pełno wilków…
Przemek dzwoniąc do mnie nie był zbyt przekonany o celowości szukania wycinka. Jednak czuł się w obowiązku dopełnić tej formalności.
Tym razem, wraz z Cezarem zamykamy sezon polowań zbiorowych. Z przyjemnością jedziemy po nowe doświadczenia, bo na polowaniu niespodzianek i przygód nigdy nie brakuje…
Tym razem przed nami daleka wyprawa. Jedziemy do koła, gdzie poprzedniego dnia strzelano do byka z afrykańskiego kalibru 375 H&H Magnum.
Tym razem czekała nas praca o podwyższonym ryzyku. Mieliśmy odnaleźć postrzelonego wycinka, którego śmiało można nazwać dziczym gladiatorem.
Umiejętność „czytania” zapachów przez psy zawsze mnie fascynowała, ale mam wielką satysfakcję, że dzięki zdobytemu doświadczeniu potrafię rozszyfrować, co „mówi” mój Cezar. Choć olśnienie niekiedy przychodzi dopiero po pewnym czasie…
Z rozmyślań nad kończącym się sezonem, wyrwał mnie telefon Łukasza. Ma problem, bo pojedynek, do którego strzelał wieczorem pozostawił na zestrzale parę drobnych, kostnych odłamków…
Sprawdzając zestrzał szukamy ścinki lub farby. Niekiedy dla spokoju sumienia sprowadzamy psa, ale jeśli to nie jest doświadczony i ułożony tropowiec, to nie ma żadnej szansy na dojście nawet śmiertelnie rannej zwierzyny.
Przy poszukiwaniu dzików niczego tak naprawdę nie można przewidzieć. Tym razem mieliśmy dużo szczęścia. Cezar nie zawiódł, a ja w ostatniej chwili zdążyłem zdjąć sztucer…
Dochodzenie postrzałków szczególnie rannych dzików potrafi być bardzo stresującym zajęciem. Tym bardziej, że „nocne” przelatki mają wyjątkową zdolność zmieniania się w odyńce…
To była doskonała i przekonująca lekcja dla moich kolegów, jak niezbędnym elementem w polowaniach na zwierzynę grubą jest dobry pies tropiący.
Takich zwrotów akcji sam Alfred Hitchcock by nie wymyślił, po których tylko niewzruszony jest Cezar. Łapczywie popija wodę, przyjmuje gratulacje, komplementy i wyszukane pieszczoty…
W tym przypadku nie chodziło o zwykłe dochodzenie postrzałka. W drżącym głosie Andrzeja, który usilnie prosił mnie o przyjazd słychać było determinację graniczącą z rozpaczą.
Polowanie zawsze pisze własny scenariusz, którego doświadczenie i zapobiegliwość nie jest w stanie wypełnić.
Szkoda, że tak duża organizacja, jak PZŁ nie dorobiła się żadnych wiarygodnych ocen, stopni, czy licencji dla psów użytkowych.
Ta praca przyszła w samą porę. Podniosła mnie na duchu i dobitnie pokazała jak twardym oraz odpornym na postrzały jest byk jelenia. Cezar pokonał za nim dystans 10 kilometrów!
Patrząc z perspektywy menera pracującego posokowca, bardzo wyraźnie widzę jakim wyjątkowym świętem jest dla myśliwych rykowisko.