Organizacje antyłowieckie nieustannie krytykują odstrzał dzików, ale są również myśliwi, którzy od 10 lat nie akceptują rządowej strategii zwalczania afrykańskiego pomoru świń…
Kiedy 10 lat temu został potwierdzony pierwszy przypadek ASF w Polsce służby weterynaryjne były całkowicie nieprzygotowane, aby walczyć z wirusem. Działania rządu były chaotyczne i jak zwykle nikt nie słuchał myśliwych…
Afrykański pomór świń szybko opanował wschodnie województwa, a w listopadzie 2019 roku został przez człowieka zawleczony w okolice Nowej Soli (województwo lubuskie) skąd rozprzestrzenia się na zachodzie naszego kraju.
Przez 10 lat patrzymy na nieporadne poczynania kolejnych rządów, które pozwalają aktywistom organizacji antyłowieckich na ciągłe manipulowanie społeczeństwem!
Geneza problemu
W 2014 roku rząd był zaskoczony, że śmiertelny dla świń wirus pojawił się w Polsce, choć wszyscy doskonale wiedzieli, że zaraza dziesiątkuje populację dzików na Ukrainie i Białorusi.
Afrykańskim pomorem świń w Polskim Związku Łowieckim od samego początku zajmował się śp. dr Bartłomiej Popczyk, który nie miał żadnych wątpliwości, że należy jak najszybciej rozpocząć redukcję dzików, aby rozrzedzić populację i tym samym zmniejszyć ryzyko szybkiego rozprzestrzenienia się wirusa. To działanie nie zyskało akceptacji w naszym środowisku…
Do dzisiaj wielu myśliwych polujących w łowiskach – gdzie jeszcze nie dotarł wirus – nie podporządkowało się zaleceniu rządu dotyczącego zredukowania dzików. Niektóre koła łowieckie utrzymują nawet „zakaz” odstrzału loch. To skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie jest wynikiem braku wiedzy oraz wiary w to, że wirus zostanie „unicestwiony” magiczną różdżką…
Modlitwy zamiast działań
Politycy PiS-u kierujący resortem rolnictwa słuchali wyłącznie głosu ludu i lekceważyli naukowców. Żyli w utopijnym przeświadczeniu, że nakazem wymuszą na myśliwych wystrzelanie wszystkich dzików i problem zniknie…
„Zjednoczona prawica” widząc rozprzestrzenianie się wirusa oraz coraz więcej ognisk w chlewniach postanowiła odsunąć z rządu śp. prof. Jana Szyszko – który prezentował racjonalne stanowisko – i wprowadzić politycznych komisarzy do Polskiego Związku Łowieckiego. Nie oglądając się na protesty zielonych aktywistów zlikwidowano okres ochronny dla loch, wprowadzono zakaz blokowania polowań i zalegalizowano termo i noktowizję, co pozwoliło zwiększyć naszą skuteczność, ale wirus nadal dziesiątkował dziki oraz „zabijał” naszych hodowców trzody chlewnej.
Partyjny nominat Solidarnej Polski na stanowisku łowczego krajowego całą swoją aktywność skierował na zbieranie danych. Strategia Pawła Lisiaka polegała na stworzeniu iluzji, że myśliwi cały rok polują wyłącznie na dziki i mają same sukcesy.
Taka narracja „gotuje” krew u naszych przeciwników, którzy krytykują odstrzał dzików i pokazują, że jest to nieskuteczny sposób walki z afrykańskim pomorem świń. Organizują akcje społecznego potępienia zarówno naszego środowiska, jak również polityków, którzy corocznie przyznają środki na walkę z wirusem.
Manipulowanie społeczeństwem
Wielu naukowców – zajmujących się ochroną przyrody – od samego początku głośno mówiło, że całkowita depopulacja dzików w Polsce jest niemożliwa. Politycy nie przyjmowali merytorycznych argumentów „zapominając”, że na ponad 20 procentach powierzchni naszego kraju nie wolno polować. Wszelkiego rodzaju rezerwaty, a przede wszystkim tereny leżące w granicach administracyjnych miast były i są idealnym siedliskiem dla dzików, z których część migruje na wielkie odległości…
W okresie od 2014 do 2021 pod kierownictwem wspomnianego śp. dr Bartłomieja Popczyka zostało wdrożonych kilka projektów badawczych dotyczących migracji oraz metodologii, jaką powinniśmy zastosować w przypadku poszukiwań padłych dzików. Dzięki temu mamy dowody, że zdrowy dzik może przemierzyć nawet 700 kilometrów, ale także doskonale wiemy jak „sprzątać” zainfekowane tereny…
Nasze państwo przez dziesięć lat nie zdołało jednak wyasygnować odpowiednich środków na walkę z wirusem. Na podstawie danych, jakie udostępniają służby weterynaryjne ewidentnie widać, że nasz rząd nie umie powstrzymać afrykańskiego pomoru, a nawet ograniczyć jego występowania. Tym samym unicestwia produkcję wieprzowiny oraz daje „paliwo” wszelkiej maści przeciwnikom jedzenia mięsa, którzy manipulują społeczeństwem.
„Sianie” wegańskiej propagandy
„Oko press” opublikowało kolejny tekst: „Ze strzelbą na wirusa. Rząd się zmienił, a bezsensowna rzeź dzików trwa”, który udostępniają wszyscy nasi przeciwnicy. Jak zwykle redaktorzy lewicowego portalu używają „mocnych” słów, aby wzbudzić społeczne zainteresowanie losem „biednych” dzików.
Wyliczają kwoty, jakie „dostają” myśliwi za ich odstrzał. Przytaczają również opinię wielkiego fachowca Marcina Kostrzyńskiego z fundacji„Niech Żyją”, który karmi masy opowieściami o wielkiej miłości wilków i jeleni oraz dzikach, które na ulicach naszych miast mają kręcić hula hop na „nosie”. Jak zawsze swoje wywody uwiarygadniają naukowcami, którzy kwestionują unijne zalecenia dotyczące zwalczania afrykańskiego pomoru świń. Oczywiście każdy może mieć własną opinię i publicznie ją prezentować, ale od osób z naukowymi tytułami oczekujemy dowodów, a nie opowieści ogniskowych…
Tocząc dyskusje na ten temat nie możemy zapominać, że to Unia Europejska rekomenduje rozrzedzanie populacji dzików przez odstrzał, który efektywnie mogą realizować wyłącznie myśliwi. Dlatego wszystkie kraje członkowskie zwracają część poniesionych nakładów, ponieważ jest to działanie zlecone. Jesteśmy tutaj wyłącznie „narzędziem” w rękach polityków, którzy mają obowiązek walczyć z wirusem.
Weganie uczłowieczają dziki i pokazują nas, jako bezwzględnych morderców, którzy za pieniądze zabijają. Tymczasem żaden etyczny myśliwy nie strzeli do prowadzącej lochy. Zniesienie okresu ochronnego było błędem, a Polski Związek Łowiecki za pośrednictwem prezesa Naczelnej Rady Łowieckiej Rafała Malca wyrażał w tej kwestii nasz sprzeciw!
Rekomendacje i środki
Rocznie na zwalczanie afrykańskiego pomoru świń z unijnego budżetu płynie do krajów członkowskich około 100 milionów euro. Właśnie z tych środków są finansowane: badania, kampanie edukacyjne oraz zwalczanie ASF.
Nasz kraj dostaje kilkadziesiąt milionów euro w ramach różnych projektów. Analizując sukcesy w zwalczaniu ASF w Niemczech, Szwecji, czy Czech wiemy, że to zadanie bardzo trudne, ale możliwe do wykonania…
Jeśli nasi weganie mają inną wizję walki z afrykańskim pomorem świń powinni protestować przed parlamentem europejskim i prezentować swoje argumenty w Brukseli!