Wielu naiwnych myśliwych twierdzi, że nie potrzebuje Polskiego Związku Łowieckiego, okręgów i etatowych „darmozjadów”, którzy nic nie robią. Nie rozumieją, że tylko sprawnie działająca ogólnopolska struktura pozwoliła nam bronić naszych praw przez ostatnie 30 lat!
Gdyby nie silny PZŁ, już dawno mielibyśmy prywatne łowiska, a tak zwaną „gospodarką łowiecką” zarządzały by Lasy Państwowe. Na szczęście udało się po 1989 roku przekonać polityków i utrzymać dobry dla przyrody model łowiectwa.
Polityka to wyjątkowo brudna gra, w której za kilka srebrników każdy może zdradzić. Koalicje są z natury rzeczy nietrwałe, więc cały czas szuka się nowych sprzymierzeńców. Myśliwi muszą mieć silną organizację, aby nieustannie lobbować i skutecznie „szachować” wrogów.
Jeszcze cztery lata temu politycy traktowali Polski Związek Łowiecki jak partnera. To nasi pracownicy wykonywali opinie i dawali merytoryczny wkład dla resortu i parlamentu. Dzisiaj po odebraniu nam samorządności to Sławomir Izdebski i jego „fachowcy” mówią, jak walczyć z afrykańskim pomorem świń, a „nasz” łowczy krajowy boi się odezwać.
Ptasia grypa
Zbieramy bzdurne statystyki na temat odstrzału dzików, a powinniśmy dementować kłamstwa, jakie przedstawiają nasi przeciwnicy. Władze związku z wiadomych powodów nie szukają argumentów, aby udowodnić, że rząd „zjednoczonej prawicy” prowadzi ideologiczną wojnę z myśliwymi i nie ma spójnej strategii na walkę z wirusami.
Na przykład kompletnie się nie mówi, że w tym roku mamy 363 ogniska ptasiej grypy. Zabito i zutylizowano 14 milionów indyków i kurczaków. Nowy Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk wydaje komunikat, w którym przypomina rolnikom, że zaczynają się jesienne migracje ptaków…
Wirus ptasiej grypy – podobnie jak ASF dla świń – jest śmiertelnym zagrożeniem dla drobiu, ale nie stanowi zagrożenia dla człowieka. Wystąpienie choroby powoduje automatyczną likwidację stada, również w sąsiednich gospodarstwach. Wywołuje restrykcje i blokuje eksport mięsa.
Czy minister rolnictwa i podległe mu służby domagają się wybicia ptaków? Nie! Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk w swoim komunikacie mówi tak:
„Zaczynają się przeloty, ptaki latają z północy na południe, ze wschodu na zachód. To duże zagrożenie dla ferm, szczególnie tych, które są skoncentrowane. Szczególny apel o zachowywanie zasad bioasekuracji i wyciągnięcie wniosków z tego, co działo się do lata, gdy nie można było przewozić zwierząt i mięsa. Sytuacja w tej chwili jest naprawdę niebezpieczna. Hodowcy muszą odizolować swoje stada od kontaktu z dzikim ptactwem. To samo dotyczy pasz oraz wody, z której korzystają. Jest prowadzony monitoring wśród dzikiego ptactwa, które padło. Pobierane są próbki, bo dzikie ptaki są rezerwuarem tego zarazku. One chorują, ale są raczej nosicielem, rzadziej mają objawy kliniczne. Zagrożeniem są szczególnie gatunki drapieżne.”
Wirus to wirus
Czy nikt nie widzi, że nasze państwo ma inną strategię walki z afrykańskim pomorem, a całkowicie inną z ptasią grypą? Dlaczego „nowy” przewodniczący zespołu doradców do spraw rolnictwa premiera Mateusza Morawieckiego, wielki reformator łowiectwa i specjalista od walki z ASF Sławomir Izdebski nie grzmi, że Polski Związek Łowiecki ma zdyscyplinować koła łowieckie i nie grozi odbieraniem obwodów tym, którzy nie wystrzelają dzikich kaczek, jemiołuszek, czy ptaków drapieżnych?
Bo jest to niegodne z prawem! Byłoby szkodliwe dla przyrody i jest fizycznie niemożliwe. Dokładnie tak samo jest z dzikami. Różnica polega na tym, że tutaj prawdziwym celem pana Izdebskiego jest Polski Związek Łowiecki!
„Fachowcy”, którzy stoją za Sławomirem Izdebskim chcą unicestwić PZŁ i utworzyć prywatne obwody łowieckie, wprowadzając przetargi. Słuchając każdego wystąpienia, skazanego nieprawomocnym wyrokiem na cztery lata więzienia doradcy premiera Morawieckiego, możemy te skrzętnie ukrywane intencje wychwycić.
Opluć i zdyskredytować
Głównym promotorem pana Izdebskiego jest była gwiazda forum łowieckiego pan Stanisław Pawluk. To dzięki jego ciężkiej pracy możemy się pośmiać z byłego senatora Samoobrony, który za wszelką cenę chce dostać się do parlamentu. Być może myśli, że immunitet uchroni go przed więzieniem?
Zostanie posłem to niełatwa sztuka. Najpierw pan Izdebski musi znaleźć partię, która da miejsce na liście, a potem zdobyć środki na kampanię. Czy myśliwi stojący za przewodniczącym kanapowego związku sypną kasą? Znam kilku i bardzo wątpię. Do tego pan Izdebski zapomina, że zwykli myśliwi – tam, gdzie będzie kandydował – zrobią wszystko, żeby jego marzenia się nie spełniły!
Nie pomogą konferencje i wywiady pana Pawluka, który w naszym środowisku nie ma poparcia. Pan Sławomir Izdebski był, jest i będzie wrogiem myśliwych i słono zapłaci za opluwanie naszej społeczności!
Zapracował sobie na taki tytuł wieloma kłamstwami, jakie cały czas powtarza na temat naszego związku i myśliwych. Macha przed kamerami jakimiś kartkami, które nazywa „gotowymi programami”. Choć nigdy ich nie ujawnia, słusznie obawiając się kompromitacji.
Dlaczego nikt nie chce go wypunktować i obnażyć przewodniczącego trzyosobowego związku? Bo jakakolwiek próba polemiki z tym bełkotem skazana jest na porażkę.
Zdelegalizować PZŁ
Sławomir Izdebski najpierw chciał „współpracować” z myśliwymi. Szybko się okazało, że „apetyt” pana Izdebskiego rósł w miarę jedzenia. Wspólne „pikniki” z ZG PZŁ nie były tym, o czym myślał pan przewodniczący. Łowczy krajowy Lech Bloch nie widział powodu dla stałego finansowania, co wywołało atak.
Z dnia na dzień Polski Związek Łowiecki stał się bandą komuchów, organizacją przestępczą, którą należy zdelegalizować. Pani premier nie posłuchała pana Izdebskiego, a on pomimo zapowiedzi nie odwiedził Nowego Światu z taczkami.
Jednak to było dopiero preludium. Kolejni łowczowie też nie chcieli sypać groszem w stronę przewodniczącego. Nie reagowali na wspaniałe pomysły biznesowe. Generalnie cały ten nasz związek okazał się pomyłką i stał się dla pana Sławomira wrogiem numer jeden.
Dyrdymały, o których opowiada przy każdej okazji, są wyssane z brudnego palucha i teoretycznie powinien ten kłamca nie wychodzić z sądu, a potem płacić kary i przepraszać osoby oraz instytucje, które obraża. Jednak z takim człowiekiem nikt nie chce się potykać, co jest błędem!
Kłamstwa Izdebskiego
Gdzie zatem kłamie? Chcąc nas myśliwych oczernić, opowiada, że zapytał ministra finansów, ile dochodu przynosi „gospodarka łowiecka”. Pewnie nie wie, że na głupie pytanie, nie można dostać mądrej odpowiedzi. Nie pokazuje pisma, bo by się błaźnił. Minister ponoć odpisał, że nie ma takiej pozycji w budżecie naszego państwa.
Tak samo minister finansów nie wie, ile zarabiamy na produkcji pomidorów albo chleba żytniego. Czy można wyciągnąć wniosek, że osoby, które uprawiają pomidory i pieką ten chleb nie płacą podatków? Nie! Ale pan Izdebski twierdzi, że… „Do budżetu naszego państwa z gospodarki łowieckiej nie wpływa ani jedna złotówka.” Czyli wszystkie biura polowań i firmy skupujące zwierzynę to przestępcy?
Na sto procent wie, że kłamie, bo głównym „fachowcem” pana Izdebskiego jest Jerzy Golbiak. Nie ma prywatnego obwodu, ale jest właścicielem biura polowań, skupu zwierzyny i zakładu, który przetwarza dziczyznę. Nie mam cienia wątpliwości, że jest uczciwym przedsiębiorcą, tak jak wszystkie inne firmy, które funkcjonują wokół łowiectwa.
Mimo wszystko pan Izdebski wprost nam myśliwym zarzuca, że okradamy państwo i to on – osoba nieprawomocnie skazana za oszukiwanie rolników – wywróci do góry nogami „gospodarkę łowiecką” i nie powoli nam kraść.
Bardzo się dziwię „zjednoczonej prawicy”, a tym bardziej premierowi, że uwiarygadnia osobę, która być może już niedługo trafi do więzienia.
Pan Izdebski cały czas opowiada o swojej ustawie, która może doprowadzić do chaosu, jakiego jeszcze nie było. Szacowanie szkód łowieckich przez gminy i sołtysów będzie przy „Lex Izdebski” małym pryszczem.
Na szczęście – pomimo ciągłych zapewnień ze strony przewodniczącego – PiS nie ma zamiaru procedować nad tym bublem. Poseł Sachajko w rozmowie ze mną 5 listopada zapewniał, że będą podpisy i zostanie złożona u pani Marszałek Witek za 10 dni. Powiedział nawet, że będzie bardzo szybko procedowana. Mamy 25 listopada i ani widu, ani słuchu…