Przeciwnicy zabijania w polowaniu widzą „złą tradycję”, która ich zdaniem powoduje cierpienie i moralnie deprawuje ludzi.
Toczy się prawdziwa wojna. Moim zdaniem „kultura wsi” jest dzisiaj gwałcona przez miejskie elity. Frustraci na środkach antydepresyjnych – mając dostęp do mediów – chcą manipulować społeczeństwem.
Odebrać prawo do polowania
Korzystanie z zasobów naturalnych przez naszych przodków było przez stulecia sposobem na życie. Wielkomiejskie społeczności odcięte od natury chcą nam dzisiaj zakazać prawa korzystania z odnawialnych źródeł przyrodniczych.
Sprawność w wykorzystaniu zasobów naturalnych przez naszych przodków była efektem przekazywania doświadczeń. Polowanie, łowienie ryb, poszukiwanie i zbieranie runa leśnego nadającego się do przetworzenia było praktykowane jeszcze przez naszych dziadków…
Dziedzictwo narodowe
Nasze tradycje i zwyczaje śp. Grzegorz Russak nazywał – dziedzictwem narodowym. W swoich książkach, artykułach i podczas spotkań przekazywał nam jak należy wykorzystać dary natury. Praktyczna wiedza – przepełniona anegdotami – doskonale definiowała całą naszą myśliwską kulturę.
Myśliwi ze zdumieniem obserwują otaczającą nas rzeczywistość. W ciągu zaledwie 30 lat wszystkie wartości tego pogodnego, spokojnego stylu życia, związanego z miejscem, w którym się urodziliśmy i spędziliśmy cudowne dzieciństwo w całkowicie niezrozumiały sposób znikły.
„Wykrwawiona” i bezbronna wieś
Aglomeracje dostarczyły nową ofertę – miejskiego życia. Dało obietnicę dobrobytu w oderwaniu od natury. Wielka migracja w ciągu jednego pokolenia zdołała „wykrwawić” nasze wsie i miasteczka. Pozostawiając w nich bezbronne starzejące się grupy, które w obliczu ataku nie są w stanie w żaden sposób stawić czoła hordzie „ekologów” krzyczących, że zabicie kury na niedzielny obiad jest niemoralne.
Stoimy dzisiaj na środku wiejskiej drogi jak sieroty i nie umiemy się obronić. Nasza kultura stała się moralnie podejrzana. Można powiedzieć, że jednego dnia łowiectwo, leśnictwo, wędkarstwo, jazda konna, hodowla, krótko mówiąc, każda działalność, w której człowiek dominuje nad środowiskiem zdaniem miejskich „ekologów” jest „złą tradycją”. Cały czas nakręcają negatywne emocje i porównują ją do niewolnictwa!
Upośledzenie społeczne
Mój znajomy mieszkający dzisiaj na wsi – często polujący – wspomina czasy, kiedy jego pasja była zajęciem prestiżowym. Kiedy wracał do miasta z zającami, bażantami, czy kaczkami „opłacalność łowiectwa” była drugorzędną wartością, ponieważ najważniejszym „zyskiem” był relaksujący sposób spędzania wolnego czasu.
Nie może zrozumieć jak ten praktyczny sposób życia może być uważany za formę upośledzenia społecznego. Pozostają mu wspomnienia związane z atmosferą dawnych łowów. Budzą nostalgię za czasami, w których miał przywilej polować.
Kiedy wyciąga szynkę z dzika – dojrzewającą osiem miesięcy w jego spiżarni – dyskutujemy o zanikającej tradycji polowania na pióro. Dochodzimy do smutnego wniosku, że destrukcyjny wpływ na środowisko myśliwych ma właśnie kultura wielkomiejska, która z pogardą podchodzi do łowiectwa.
Myśliwski pies staje się zbędnym elementem ekwipunku dla miejskich „łowców”. Wielu z nas poluje wyłącznie nocą z „termosem” i woli nikomu się nie przyznawać do swojej pasji.
Wiatr tolerancji
Nie chcą osobiście walczyć z hejtem oraz mową nienawiści. Wybierają spokojne życie i płyną z nurtem swojego miasta. Czy należy się im dziwić, że wykorzystują nowoczesną technikę i nie chcą się tłumaczyć ze swojego „upośledzenia”?
Paradoks polega na tym, że teraz, w „kulturze miasta” wieje wiatr tolerancji, uznania i szacunku dla wszystkich mniejszości i każdy w tym środowisku próbuje wychwalać swoją wyjątkowość…
Jedynie „mordercy” nieskazitelnej i nietykalnej przyrody zostali wyrzuceni na margines. Ta nienawiść jest profesjonalnie podsycana przez organizacje antyłowieckie, które wciskają filozofię o etycznym i zrównoważonym stylu życia.
Dokarmianie bezpańskich kotów, segregowanie śmieci i wyrzucenie ze swojego menu mięsa ma budować charakter miejskiego „ekologa”. Czy refleksyjne, wrażliwe i działające z odruchu serca osoby mają prawo nam wyznaczać ramy moralne i kształtować nasz rozwój duchowy?
Powrót do natury
Moim zdaniem wielkomiejska kultura upadnie, ponieważ jest wylęgarnią istot wyalienowanych z naturalnego środowiska. Nieszczęśliwi ludzie będą wracać na wieś i czerpać przyjemność z hodowania kur oraz uprawy ziemi. Odkryją, że własne jajko, samodzielnie złapana ryba, czy upolowana sarna, to nie tylko zdrowy posiłek, ale również doznania niezbędne dla prawidłowej równowagi psychicznej i fizycznej.
Nasi przeciwnicy bredzą opowiadając, że polowanie na zwierzęta to „zła tradycja”. Jest to naturalna aktywność. Żywa istota, ujarzmia inną siłą. Zabija ją i pożera. To zwykła czynność. Jedzenia lub bycia zjedzonym. Naturalna, ponieważ występuje w przyrodzie od zawsze!