Kiedy trafia do mnie kolejna ciekawa jednostka broni zaczynam przeszukiwać Internet, aby poznać historię zakładu, w którym go wyprodukowano. Zazwyczaj udaje się połączyć strzępy informacji w ciekawą opowieść. Tym razem przedmiotem zainteresowania jest niesamowity dryling „Neptun”, dlatego przeniesiemy się do roku 1880 kiedy to Ludwig Krieghoff zakłada swój zakład produkujący broń.
W ówczesnych Niemczech kilka miejscowości skupiało rusznikarzy, ale Ludwig wybiera Turyngię i najważniejsze zagłębie jakim było niewątpliwie miasto Suhl. Na większości jednostek z tamtych czasów obok jego nazwiska znajdujemy jednak jeszcze jedno, a powodem tego było założenie spółki z amerykańskim współpracownikiem o niemieckich korzeniach. Ich firma zajmująca się produkcją broni myśliwskiej od 1886 do 1945 roku nosiła nazwę „Sempert & Krieghoff”.
Syn Ludwiga Krieghoffa – Heinrich – w tym czasie pobierał jeszcze nauki w belgijskiej fabryce FN, a później w Anglii. W 1916 roku wraca do Niemiec i zakłada własną firmę „H. Krieghoff Waffenfabrik”, w której produkuje części do broni i naprawia uszkodzone jednostki dla wojska. Wysoka jakość usług przyciągała kolejne zamówienia i zapewniała rozwój przedsiębiorstwa.
W czasie pierwszej wojny światowej wspólnik ojca w niejasnych okolicznościach wycofuje się z interesu, ale Heinrich w 1919 roku postanawia przejąć zakład i kontynuować produkcję broni myśliwskiej. Pozostawia również przy tej działalności starą nazwę. Na przełomie lat trzydziestych jego fabryka zatrudnia już ponad 150 osób i przetrwała trudny okres kryzysu dzięki zamówieniom z Holandii.
Heinrich ma świadomość, że jedynym sposobem na przeżycie po dojściu do władzy nazistów jest zdobycie kontraktu na produkcję broni wojskowej.
Dryling Hitlera
Kluczowym momentem w historii firmy był rok 1934, kiedy Heinrich Krieghoff spotyka się z Adolfem Hitlerem i Hermanem Goeringiem. Tematem jest rządowe zlecenie wyprodukowania dla niemieckiego lotnictwa 10 tysięcy znanych wszystkim pistoletów Parabellum P.08. Realizacja tak dużego zamówienia wymagała dodatkowej zgody na przejęcie maszyn znacjonalizowanej właśnie fabryki Simson & Co, której właściciele zostali zmuszeni do opuszczenia Niemiec ze względu na żydowskie pochodzenie.
Bardzo prawdopodobne jest, że na tym właśnie spotkaniu Krieghoff podarował swoje najdroższe modele myśliwskie samemu Hitlerowi i Goeringowi, ale taka informacja nigdy nie została potwierdzona, a wszystkie dokumenty firmy uległy zniszczeniu w 1945 roku. Dziś przedwojenne „Neptuny”, których wyprodukowano bardzo niewiele w tamtym czasie są bardzo cenione przez kolekcjonerów i osiągają wysokie ceny.
W Internecie znajdziemy dużo fotografii powojennej produkcji. „Neptunów” wyprodukowanych w Suhl jest bardzo niewiele ale.. Kilka lat temu w USA nieoczekiwanie wypłynął egzemplarz wyprodukowany w 1931 roku, który na kabłąku miał wygrawerowane inicjały AH, a jego niesamowita powojenna historia rozpoczyna się od zajęcia przez aliantów alpejskiej rezydencji Adolfa Hitlera – Berghof.
Broń została odkupiona za pięć dolarów od nieznanego żołnierza przez Roberta Lucasa, który był porucznikiem w armii amerykańskiej. Latem 1945 r. zarządzał jadalnią, którą odwiedzili komandosi z 506 pułku spadochronowego. Właśnie przenosili ich z Europy do Japonii i jeden z żołnierzy zaproponował Robertowi odkupienie wojennego łupu. W tym czasie porucznik Lucas oraz komandos nie byli świadomi znaczenia inicjałów AH i nie łączyli myśliwskiej broni ze stałym bywalcem zdobytego przez 506 pułk Berghofu. Dryling miał zostać znaleziony w miasteczku Berchtesgaden, które znajdowało się nieopodal rezydencji dyktatora. Spadochroniarz sprzedawał swoją zdobycz z powodu ograniczeń wagi bagażu jaki mógł zabrać do Japonii.
Porucznik Lucas przywiózł broń do Ohio i trzymał ją pod łóżkiem przez prawie 50 lat. Nie miał pojęcia, że był w posiadaniu broni samego Adolfa Hitlera. Kilkakrotnie przed śmiercią opowiadał historię swojemu pasierbowi, a późniejszy spadkobierca zaintrygowany inicjałami wygrawerowanymi na broni przeprowadził własne „dochodzenie” – z którego wynika – że ekskluzywny dryling mógł być podarunkiem Heinricha Krieghoffa dla największego zbrodniarza Adolfa Hitlera. Jednostka wywołała zrozumiałe poruszenie i została sprzedana na aukcji w 2014 roku za zawrotną cenę 150 tysięcy dolarów!
Kawałek historii
Sprzedaż ewentualnej własności Adolfa Hitlera była szeroko relacjonowana w mediach. Pojawiały się głosy, że taki przedmiot powinien zostać zniszczony. Właściciel broni zdecydował jednak zachować ten kawałek historii i przekazać część wpływów ze sprzedaży organizacji Anti-Defamation League (ADL), która zwalcza antysemityzm.
Temat broni i różnych dzieł sztuki, mających konotacje z hitlerowskimi zbrodniarzami zawsze wzbudza emocje. Koncepcja, że „Neptun” z inicjałami AH należał do Hitlera wynikał głownie z treści książki „The Krieghoff Parabellum” napisanej przez Randalla Gibsona. Autor opublikował w niej zdjęcia „Neptuna”, który był ponoć został przekazany Hermanowi Goeringowi. Miał wyszukany grawerunek i inicjały HG na osłonie spustu. Podstawowa różnica między jednostkami Goeringa i Hitlera polegała tylko na bardziej wyszukanym grawerunku.
Należy pamiętać, że wczesne lata trzydzieste były okresem głębokiego kryzysu. W czasie, gdy obie te strzelby zostały wykonane, inflacja była bardzo wysoka i niewielu łowców mogło sobie pozwolić na broń tego typu. Większość egzemplarzy z pewnością była produkowana tylko na konkretne zamówienia. Właściciel strzelby z inicjałami AH sprzedając broń upublicznił osobisty list Randalla Gibsona, w którym autor książki i znawca tematu potwierdza, że niezbitych dowodów dla przedstawionej tezy prawdopodobnie nigdy nie poznamy (wolne tłumaczenie).
Broń pokazana w mojej książce była w posiadaniu Ulricha Mannherza z Wiesbaden. Dryling Sempert & Krieghoff o numerze 11909 w kalibrze 12/12/7 x 57R miał starannie wygrawerowane inicjały HG, które miały „reprezentować” Hermanna Goeringa.
Odnaleziony dryling o numerach 15450 ma bardzo podobny grawerunek i ma inicjał AH. Mógł być przygotowany i przekazany Adolfowi Hitlerowi. Chociaż nie mogę tego udokumentować – uważam – że jest to bardzo prawdopodobne.
Adolf Hitler był wegetarianinem i nie polował, co jednak nie wyklucza, że taki prezent otrzymał. Heinz Krieghoff – syn Heinricha – powiedział mi, że jego ojciec mógł podczas spotkania przekazać swoje cenne strzelby jako prezenty dla wysokich rangą urzędników i w takim przypadku każda miała inicjały odpowiedniej osoby!
Poza wszelką wątpliwość możemy tylko potwierdzić, że Heinrich Krieghoff uczestniczył w spotkaniu z Hitlerem i Goeringiem, gdzie omawiane były szczegóły kontraktu.
Bardzo cieszę się, że jesteś w posiadaniu tej bardzo cennej broni.
Randall Gibson
Firma w efekcie otrzymała kontrakt i dostarczyła Luftwaffe w sumie 13700 pistoletów Parabellum. Fabryka na początku wojny zatrudniała 2000 pracowników, a pod koniec czyli 1944 roku aż 6000 w tym wielu przymusowych. Ewentualne prezenty mogły być naturalną formą promocji firmy i jednocześnie zapewnieniem, że Krieghoff udźwignie kontrakt. Niewątpliwie to pierwsze zlecenie dla armii otworzyło drzwi do wielu innych lukratywnych zamówień.
Heinrich skutecznie przekonywał hitlerowskich notabli do swojej firmy i umiejętnie pielęgnował znajomość z Hermanem Goeringiem. Jednym z dowodów, że jego pracownicy potrafią wykonać prawdziwe dzieła sztuki było wykonanie unikatowego Lugera dla dowódcy Luftwaffe. Specjalny egzemplarz został pozłocony, bogato wygrawerowany, a jego rękojeść została wykonana z kości słoniowej.
Wiemy, że zostały wykonane trzy takie pistolety – dwa pozostałe – znaleziono po wojnie w fabryce Krieghoffa w Suhl. Prawdopodobnie miały być jednostkami przeznaczonymi na prezenty dla specjalnych osobistości. Broń była wyposażona w dwa pozłacane magazynki, a całość mieściła się w eleganckiej drewnianej skrzynce.
Unikatowe drylingi
Krieghoff specjalizował w kombinowanej broni myśliwskiej, a ekskluzywne drylingi były znakiem rozpoznawczym firmy. Przedwojenne „Neptuny” były i są wysoko cenione. Niestety pozostało ich do naszych czasów bardzo niewiele. Broń – która ilustruje ten materiał – wyszukał mój znajomy podczas polowania na mazurach i tam być może mieszkał jej pierwszy właściciel. W naszym kraju taka strzelba to prawdziwy unikat. Zaskoczeniem był doskonały stan techniczny, choć lufa kulowa zdradzała, że dryling nie leżał pod wersalką. Dlatego postanowiłem trochę zmodernizować jednostkę i do pięknej baskili dorobić nowe lufy, które można wykorzystać nie tylko podczas jesiennych i zimowych polowań zbiorowych. Takiego zadania podjął się Ryszard Skwarek.
Każdy przedwojenny „Neptun” posiada skomplikowane rozwiązania techniczne i wspaniały grawerunek wykonany przez mistrza tamtych czasów. W moim po obu stronach widnieją sceny myśliwskie, które przedstawiają rykowisko i ruję saren. Całość uzupełnia popularny motyw liści akantu. Broń oczywiście posiada nieznane inicjały pierwszego właściciela „FD”, ale nie na kabłąku spustów, ponieważ w tym przypadku został on wykonany z rogu afrykańskiego bawoła. Znajdują się na kluczu, którym łamie się broń.
Dryling został wyprodukowany w maju 1937 roku w kalibrze 16/16/7x65R. W tym czasie należało za niego zapłacić niebotyczną kwotę 750 Reichsmarek – co stanowiło około roczne pobory nie byle jakiego urzędnika. Bezpiecznik umiejscowiony jest na lewym blacie i nie blokuje spustów lecz zapobiega uderzeniu kurków w iglice. Dodatkowo rzuca się w oczy nowatorskie rozwiązanie specjalnej dźwigni, która napina kulę.
Broń była dostępna praktycznie w każdym kalibrze. Lufy śrutowe można było zamówić jako 12,16 i 20-ki, a kulę wybrać w kalibrze 9,3x74R, 8x57JRS, 7x65R, 7x57R, czy 6,5x57R. Standardowa długość luf to 65 cm, ale była również możliwość wyboru specjalnej wersji „Kurz”, w której lufy miały 55 cm. Według materiałów firmy Krieghoff to jej twórca jest autorem powiedzenia „Lufy strzelają, a kolba trafia cel”, więc nikogo nie powinno dziwić, że broń jest wyjątkowo składna!
Powojenny restart
Amerykanie musieli opuścić Suhl i przekazać Turyngię pod rosyjską strefę wpływów. Z rusznikarskiego zagłębia emigrował również wraz z rodziną Heinrich Krieghoff oraz kilku jego najbliższych współpracowników. Swoją działalność przeniósł do Ulm, gdzie rozpoczął od przerabiania karabinów Wermachtu na broń myśliwską – oczywiście mając specjalne pozwolenie!
Rzeczywisty restart rozpoczął się wraz z produkcją broni sportowej w tym strzelby K-32, która przyniosła Krieghoffowi międzynarodowy sukces, w tym wygranie Mistrzostw Świata w 1966 r. Stopniowa liberalizacja produkcji broni myśliwskiej i sportowej pozwalała na dalszy rozwój firmy.
W 1953 roku wreszcie można było wznowić produkcję drylingów. Był to prawdziwy „nowy” początek po wojnie! W latach 60. i 70. Krieghoff ponownie produkuje „odnowione” modele „Trumpf” i „Neptun”. Czy dzisiejsze modele kultywują przedwojenne tradycje? Bardzo znamienny jest fakt, że dzisiaj na stronie i katalogach Krieghoffa nie znajdziemy żadnej informacji o kultowym modelu, a szukając informacji trafimy na forach na wypowiedzi myśliwych, którzy wprost mówią, że tylko „Neptun” produkowany w Suhl był świadectwem najlepszych czasów niemieckiej sztuki rusznikarskiej.