Obecny łowczy krajowy pełni swoją funkcję już sześć miesięcy. Statystycznie zostało mu jeszcze trzy, ale członkowie NRŁ mają poważne wątpliwości – czy tak długo wytrwa na tym stanowisku, ponieważ na korytarzach ministerstwa środowiska już mówi się o szybkiej zmianie.
Nie ukrywam, że kiedy został powołany na to stanowisko, wielu myśliwych miało nadzieję – że jako były członek NRŁ – będzie współpracować z radą. Niestety, z niewiadomych powodów poszedł tą samą drogą, co Piotr Jenoch i Albert Kołodziejski.
Pan Lisiak – jak się okazuje – nie widział żadnego powodu, aby poinformować radę o odwołaniu Mariusza Miśki i Krzysztofa Łazowskiego. Wbrew pozorom, nikogo to nie dziwi, skoro nie ma żadnych merytorycznych argumentów za ich odwołaniem!
Mariusz Miśka był pracownikiem związku od 15 lat. Przez ostatnie trzy pełnił zaszczytną funkcję łowczego. Jest powszechnie szanowany i bardzo ceniony nie tylko przez myśliwych z okręgu katowickiego, ale również przez władze samorządowe i państwowe.
Krzysztof Łazowski łowczym był od dziewięciu lat. Pochodzi z myśliwskiej rodziny i doskonale się sprawdził na tym stanowisku. W tym miejscu nie będę opisywał jego dokonań, ale czuję się w obowiązku ujawnić, że za kilka tygodni miał zakończyć budowę nowej siedziby tarnowskich myśliwych.
Wielu członków rady – z którymi dzisiaj rozmawiałem – wprost mówi, że Paweł Lisiak nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Ich zdaniem, nie umiał zapanować nad chaosem, jaki panuje w ZG PZŁ, nie wspominając o stworzeniu strategii działania w nowej rzeczywistości, którą zafundował nam obóz zjednoczonej prawicy. Narzeka nawet środowisko kynologów, z którego wywodzi się obecny łowczy. Od ponad dwóch lat ZG PZŁ nie umie zaproponować koniecznych zmian do regulaminu prób i konkursów, wynikających ze zmiany prawa łowieckiego.
Niewątpliwie wszyscy zapamiętamy, że Paweł Lisiak chciał bezprawnie zabrać kilka milionów z okręgów i kupić 44 samochody dostawcze dla ministra zdrowia. Dzisiaj dołożył wyrzucenie łowczych, którzy się doskonale sprawdzili się na tej funkcji. Potwierdzeniem tych słów jest niewątpliwie fakt, że obydwaj nie tak dawno uzyskali rekomendację Naczelnej Rady Łowieckiej i byli przedstawieni Ministrowi Środowiska, jako kandydaci na łowczego krajowego!
Trudno uwierzyć, że kilka miesięcy temu Mariusz Miśka i Krzysiek Łazowski mieli predyspozycje, aby kierować Polskim Związkiem Łowieckim, a dzisiaj – w ocenie Pawła Lisiaka, Ewy Kraski, Grzegorza Karpika i Jarosława Kuczaja – nie mogą kierować nawet okręgiem. Być może już nie znam się na polityce, ale uważam, że obecny skład ZG PZŁ dzisiejszymi decyzjami całkowicie skompromitował nasz związek.