Był 12 lipca…
Poranne słońce pozwalało poczuć zapowiedź upalnego dnia. Na wybetonowanym placu z górującym krzyżem szukałam drzewa, które da odrobinę cienia. Dookoła mnie ludzie. Ich twarze, wracały we wspomnieniach sprzed lat. Dziś już zupełnie inne – starsze, smutne i szare. Powietrze było gęste i ciężkie od myśli, modlitw i bólu, który był w nas.
Z odrętwienia, niezgody i smutku wyrwał mnie lodowaty dreszcz. Zamarłam. Czterech przyjaciół wyniosło dębową trumnę. Odprowadzili GO w ostatnią już drogę. Na swych barkach ponieśli zaledwie 56 kilogramów kilkunastoletniej przyjaźni. Ciężar, którego niemal nie da się dźwignąć.
Pogrzeb. Jeden wielu, które odbyły się tego dnia. To jednak był pogrzeb Bartka. Wśród sztandarów, sokołów i łez czegoś jednak zabrakowało – „bycia człowiekiem w obliczu śmierci”.
Nigdy nie sądziłam, że publicznie będę krzyczeć moje wielkie „NIE”, ale wiem, że „tak trzeba”, już nic nie ma do stracenia.
Nas, którzy tam staliśmy, łączyła wyjątkowa wieź z Bartkiem, ale i jeszcze jedno – ŁOWIECTWO. Wspólna PASJA i uwielbienie dla potęgi NATURY. Łączy nas też legitymacja, niezbędna, żeby być w Polsce myśliwym. Jednak naszych władz zabrakło. Zabrakło zwyczajnego bycia CZŁOWIEKIEM.
Bartek dla naszego Zrzeszenia poświęcił 1/3 życia. Oddał „najfajniejsze” lata. Młodzieńczego entuzjazmu, zapału, szaleńczych pomysłów, rozmów do rana i ciągłych sporów. Przez lata zdobywaliśmy wiedzę, doświadczenie i mądrość, które przychodzą z wiekiem. To Wy nemrodzi nauczyliście nas, co znaczy łowiectwo. Dziś znów musicie nam pomóc.
Przyjaciele po strzelbie, chcę wykrzyczeć moje NIE. NIE chcę się wstydzić bycia myśliwą, NIE chcę być wytykana palcami, NIE chcę słyszeć na konferencji naukowej organizowanej na publicznej uczelni, za publiczne pieniądze, że „może adopcja przez pary homoseksualne jest dyskusyjna, ale bez wątpienia należy zabrać dzieci wszystkim myśliwym, bo to psychopaci”, NIE chcę takiego łowiectwa.
Przyjaciele – zajrzyjcie do petycji, podpiszcie ją!
Dziadku, Tato, Jurku, Staszku, Bartku – do zobaczenia! I chciałabym, aby „tego dnia” ponieśli mnie też moi przyjaciele po strzelbie – NIE pozwolę sobie tego zabrać!
Małgorzata Krokowska-Paluszak