Minęło dwadzieścia lat od mojego pierwszego i najbardziej pamiętnego wyjazdu na biebrzańskie bagna i toki cietrzewia. Nie zdobyłem koguta, ale wspomnienie tych niezwykłych chwil towarzyszy mi do dzisiaj i to nie tylko ze względu na niezwykłe czasy, w jakich przyszło nam wtedy żyć i polować...
Komisja Europejska wprowadza jednolite nazewnictwo i kolorystykę stref związanych z afrykańskim pomorem. Jednak nadal najważniejszym działaniem pozostaje redukcja i poszukiwanie padłych dzików.
Atak na pilarzy w połączeniu z biegającymi wilkami po wsiach i miastach okazały się sensacją dla mediów. Ludzie poczuli się zagrożeni, co wywołało ogólnonarodową dyskusję o potrzebie ograniczania liczebności wilków.
Moja fascynacja polowaniami na dziki zaczęła się kilkadziesiąt lat temu, kiedy jako młody chłopak pojechałem z ojcem na łowy. Mieszkaliśmy na Kotlarni w gajówce, a wokół stał piękny stary las.
Rykowiska w Rudach cieszyły się dobrą sławą i co roku padały tu mocne, często medalowe byki. Może nie takie jak w Bieszczadach, czy na Mazurach, ale przyzwoite.