W wielu krajach europejskich obserwujemy drastycznie zmniejszającą się liczbę myśliwych. Głównym powodem jest proces migracji ludzi do miast i stale zwiększające się koszty polowania.
We Francji bycie myśliwym deklaruje prawie cztery miliony obywateli, ale tylko milion wykupuje licencje łowieckie! W słonecznej Italii na początku lat 80. ubiegłego wieku aktywnie polowało 1 700 000 Włochów, co stanowiło 3 procent społeczeństwa! W 2017 roku myśliwych było już tylko 544 tysięcy!
W jednym i drugim kraju ponad 70 procent obywateli mieszka dziś w miastach. To wynik zmian, jakie zaszły w rolnictwie, które dawniej zatrudniało ponad 60 procent siły roboczej. Migracja do miast przy jednoczesnym podwyższaniu kosztów polowania musiały spowodować spadek liczby myśliwych. We Włoszech w latach 90. ubiegłego wieku roczna licencja kosztowała około 3 tysiące złotych, a teraz prawie 10 tysięcy!
Myśliwych ma być więcej!
Polowanie w wielu krajach Europy zachodniej miało charakter powszechny. W naszym kraju miało inne tradycje i charakter. Przed II wojną światową polowała tylko najzamożniejsza część społeczeństwa, a po 1945 roku władze PRL-u reglamentowały prawo do posiadania broni.
Po 1989 roku koszty bycia myśliwym były niewielkie, dlatego liczba członków PZŁ stale rosła. Prawdopodobnie ten okres się kończy. Prawo i Sprawiedliwość w 2018 roku wprowadziło do ustawy obowiązkowe badania lekarskie dla myśliwych. W przyszłym roku będziemy musieli dostarczyć do Policji zaświadczenia potwierdzające idealny stan zdrowia (dokładnie do 31 marca 2023) .
Trudno w to uwierzyć, ale politycy potrzebowali czterech lat, żeby zorientować się, że ta zmiana wykluczy dużą część emerytów. Olśnienie nastąpiło w trakcie dyskusji nad walką z afrykańskim pomorem świń. Ponoć jakiś „geniusz” z Nowego Światu wpadł na pomysł, że jeśli wrośnie liczba członków kół łowieckich, to będziemy strzelać więcej dzików. Kiedy padło pytanie, ilu myśliwych zrezygnuje w przyszłym roku z łowiectwa… Komisarze i „zjednoczona prawica” zaniemówili.
Jeśli dobrze pamiętam, w naszych szeregach mamy około 15 procent myśliwych, którzy ukończyli 70 lat. Jestem w stu procentach pewien, że wielu łowców, którzy dochodzą do wieku emerytalnego (mamy ich kolejne 20 procent) w związku z koniecznością badań poważnie rozważa pożegnanie z łowiectwem. Razem mówimy więc o 45 tysiącach myśliwych!
Publiczne upokarzanie
Trudno powiedzieć ilu myśliwych nie przejdzie badań, ale spora część pewnie do nich nie przystąpi. Powodów takiej decyzji jest wiele i najczęściej nie dotyczą stanu zdrowia. Pierwszym są koszty! Dla większości emerytów wydanie dodatkowych 400 złotych będzie poważnym wydatkiem.
Drugim, ale nie mniej, a może dużo ważniejszym powodem samodzielnej rezygnacji z łowiectwa, będzie obawa przed publiczną kompromitacją i ośmieszeniem. W mniemaniu wielu emerytów orzeczenie lekarskie poświadczy, że jest się starym niezdatnym i nikomu niepotrzebnym człowiekiem.
Gdyby politycy jednocześnie postanowili, że stan zdrowia jest kluczowy dla posiadania prawa jazdy i pozwolenia na broń, to dla wszystkich takie działanie byłoby zrozumiałe i czytelne. Obowiązkowe badania tylko dla myśliwych, przy jednoczesnym pominięciu posiadaczy broni sportowej oraz kolekcjonerskiej, są zwykłą szykaną i upokarzaniem!
Strzał w kolano
Oliwy do ognia dolewa również minister Edward Siarka, który ponoć chce zlikwidować status niestowarzyszonych członków PZŁ. Nie wiem kto mu doradza, ale takie posunięcie, to strzał w kolano.
Tylko chory psychicznie „doradca” może twierdzić, że 30 tysięcy myśliwych niestowarzyszonych zostanie członkami kół łowieckich i strzeli dodatkowe 60 tysięcy dzików. To grupa myśliwych, która z różnych powodów nie chce zapisywać się do kół łowieckich.
Twierdzenie, że nie ponoszą kosztów walki z afrykańskim pomorem świń, nie pilnują upraw rolników i nie muszą myśleć o wykonywaniu planów jest chore. Nikogo odgórnymi nakazami nie można zmusić do polowania!
Tym bardziej, że jedna trzecia to emeryci. Wiele osób z tej grupy poluje okazjonalnie. Wykupują zagraniczne wyprawy. Niekiedy komercyjnie zapolują w OHZ-tach lub są zapraszani przez kolegów do kół. Nie chcą i nie muszą kupować browaru w sytuacji, kiedy raz w roku chcą napić się piwa.
Wielu zostało członkami Polskiego Związku Łowieckiego, ponieważ w dawnych czasach była to jedyna możliwość posiadania broni. Jeśli postawimy ich pod ścianą, wyrobią sobie sportową licencję lub zostaną kolekcjonerami i znikną na zawsze z naszych statystyk.
Głupimi i nieprzemyślanymi decyzjami pozbędziemy się tysięcy myśliwych. Polski Związek Łowiecki będzie zmuszony do znaczącego podniesienia składki, co wywoła – tak jak na zachodzie Europy – kolejną falę rezygnacji…