W skali naszego kraju jest tylko kilka łowisk, w których stany zajęcy są nadal wysokie. Myśliwi, którzy tam gospodarują mieli dużo szczęścia. Rolnicy na ich terenie nie wprowadzili wielkołanowych upraw kukurydzy, ale jednak największy wpływ miało ich zaangażowanie i niedopuszczenie do niekontrolowanego wzrostu populacji lisów!
Jednym z takich kół jest „Orzeł” z Osieka. Tam można zobaczyć na jednym – kilku hektarowym – rżysku kilkanaście szaraków. To efekt pracy kilku pokoleń myśliwych, którzy każdego dnia patrolują łowisko i eliminują drapieżniki.
Trudno w to uwierzyć, ale jednego sezonu na niecałych czterech tysiącach hektarów zostaje tam odstrzelonych 100 lisów, 50 kun i 20 jenotów. To nie znaczy, że w tym łowisku nie można spotkać lisa. Osobiście widziałem jednego!
W przyrodzie nie można stworzyć „dziury” drapieżniki zawsze będą „napływać”, ale chcąc mieć wysokie stany zająca i bażanta należy je wszystkie jak najszybciej wyeliminować.
Wielu myśliwych – chcąc się po części usprawiedliwić – narzeka, że nie może eliminować „wszystkich” drapieżników. Tymczasem najgroźniejszym są właśnie lisy. Tylko JEDEN osobnik eliminuje 80 procent gniazd kuropatw na obszarze 400 hektarów i wyłapuje 60 procent młodych zajęcy!
Dlatego należy maksymalnie ograniczać populację lisów przez cały rok, choć największe efekty „hodowlane” przynosi ich odstrzał w marcu i kwietniu! W wielu krajach, aby ratować populację zwierzyny drobnej zezwala się polować na drapieżniki – wszelkimi sposobami. Dopuszcza się termo i noktowizję, a nawet tzw. lamping, czyli strzelanie przy sztucznym świetle.
Tylko JEDEN lis eliminuje 80 procent gniazd kuropatw na obszarze 400 hektarów i wyłapuje 60 procent młodych zajęcy!
W dyskusjach na temat przyszłości zwierzyny drobnej nasi przeciwnicy domagają się prowadzenia zakazu odstrzału, a przynajmniej wprowadzenia moratorium. Jeśli przekonają polityków to będzie prawdziwy koniec, ponieważ dzisiaj tylko naszemu środowisku zależy na ochronie bioróżnorodności.
Nadzieją miała być nowa polityka rolna Unii Europejskiej, ale z ostatnich doniesień wynika, że drastycznych zmian nie będzie. Czyli dalej na naszych barkach będzie spoczywać obrona bioróżnorodności.
Z przyzwyczajenia wiele kół łowieckich ogranicza się jedynie do wypuszczania hodowlanych ptaków. Pamiętajcie, że prawie wszystkie zostaną zjedzone przez lisy i tym samym zwiększacie presję na dziką populację. Takie działania niestety przynoszą same negatywne efekty. Wiele badań naukowych udowodniło, że zasiedlanie powinno być ostatnią „deską ratunku” w łowiskach, w których np. nie występują już kuropatwy.
Jeśli macie choć kila par kuropatw i widzicie na oziminach zające zakładajcie śródpolne remizy i miedze oraz redukujcie drapieżniki – wszelkimi dostępnymi metodami!