Proponuję kupić dużo popcornu – przed nami igrzyska. Akcja przypomina sytuację z 2018 roku, kiedy minister Kowalczyk zebrał łowczych na ulicy Wawelskiej i „prosił” o wystrzelanie loch. Wtedy alarm podnieśli zwykli myśliwi, a dziennikarze rozpoczęli śledztwo. Minister w TVN 24 kręcił i udawał anioła, ale sprawa „się rypła” w momencie ujawnienia nagrań z narady.
Dzisiaj ministerstwo środowiska zajmuje się obsadzaniem stanowisk w Lasach Państwowych i nie ma czasu na pierdoły, ale resort rolnictwa wychodzi z pandemii. Ściąga lejce i wbija ostrogi w podległe służby. Jak widać, politycy niczego się nie nauczyli i popełniają te same błędy.
Z pism, jakie dotarły do Zarządów Okręgowych PZŁ dowiadujemy się o przymusowej eksterminacji loch, ale również o istnieniu „strategii zwalczania ASF”, w której ponoć w ramach odstrzału sanitarnego mamy zabić 50 procent dorosłych samic.
Szczerze mówiąc, słyszałem o tym dokumencie, ale nigdy go nie widziałem. Zaglądam na stronę ZG PZŁ. Jest tam specjalna „czerwona” zakładka ASF, ale strategii nie widzę. Szukam dalej! Na stronach Ministerstwa Rolnictwa oraz Inspekcji Weterynaryjnej – nie uwierzycie – też jej tam nie ma!
Korona-wakacje
Temat odstrzałów sanitarnych wśród myśliwych budzi śmiech i przerażenie. Z jednej strony wszyscy, którzy zabierają nieletnich na polowanie, albo mają kompensatory huku lub kupili sobie celowniki nokto- i termowizyjne, zgłaszają się do łowczych po papier uprawniający do takiego odstrzału i wykonują go z wielką determinacją. Z drugiej strony, zarządy kół łowieckich, widząc liczbę dzików do odstrzału, wpadają w histerię!
W całym kraju wojewodowie określili – niestety, często z sufitu – liczbę dzików, jaka ma być usunięta z populacji w poszczególnych powiatach. Żeby było śmieszniej, wyznaczyli również termin jego wykonania (od lutego do końca kwietnia). Część powiatowych lekarzy poszło po najmniejszej linii oporu. Podzielili tę liczbę na koła i wyszła komedia.
Pomijam, że w tym czasie były „korona-wakacje” i nikt nie wiedział, czy myśliwi mogą polować czy nie! Rząd co tydzień zmieniał zdanie, a czas uciekał. Najzabawniej wygląda sytuacja w obwodach polnych, gdzie nadleśnictwa dostały odgórne wytyczne podkręcenia planu, a służby weterynaryjne w efekcie pomnożyły go trzy razy!
Tym sposobem, koło, które w poprzednim sezonie zwiększyło odstrzał i strzeliło 30 dzików – ma ich zabić w tym sezonie 150 sztuk! Myśliwi żartują sobie, że muszą myśleć o wsiedlaniu!
Pewnie w wielu obwodach – w których dziki występują tylko okresowo – myśliwi mieli wykonać w krótkim okresie astronomiczny plan odstrzału. Nikogo nie powinno dziwić, że teraz w panice zastanawiają się, jakie będą konsekwencje niewykonania zadania nałożonego na nich przez Państwo!
Być może was to trochę uspokoi, ale sankcje są za nie wykonywanie odstrzału. Brzmi groźnie, ale… Jeśli myśliwi chodzili i próbowali odstrzelić sanitarne osobniki możecie – teoretycznie – spać spokojnie.
Strategia widmo
W tym kontekście pewnie wielu myśliwych chętnie zapoznałoby się ze strategią zwalczania ASF, jaką ponoć pracowało nasze Państwo. Bardzo ciekawe, kto ją napisał i kto zatwierdził? Chciałbym wierzyć, że jej założenia są oparte na wiedzy naukowej i doświadczeniu etatowych pracowników PZŁ.
Mam świadomość, że w obecnych czasach takie zdanie może wywoływać wśród myśliwych salwy śmiechu, ale przecież nadzieja umiera ostatnia…
Niestety, nikt nie rozumie, dlaczego w naszym kraju wszystko stało się tajne i poufne. Jak widać strategia też. W tym wszystkim najśmieszniejszy jest PZŁ, który siedzi w kącie i boi się ujawnić liczbę odstrzelonych dotychczas dzików – zarówno w ramach planowego odstrzału, jak i sławnej na cały kraj „sanitarnej eksterminacji”.
Wszyscy wiemy, że cały związek zbiera dane, ale trzyma je w ścisłej tajemnicy. Pytania o dziki są dzisiaj nietaktem, a gdy padają, budzą powszechny popłoch. Jedyne wiarygodne dane, jakie posiadam, to odstrzał w sezonie 2018/2019.
Wynika z nich, że udało się odstrzelić 242 tysiące dzików – czyli o 100 tysięcy mniej niż rok wcześniej, ale o 58 tysięcy więcej niż zakładaliśmy. Mam jeszcze jedną ciekawą informację: koła wykazały prawie 20 tysięcy padłych dzików, czyli w sumie przekroczyliśmy plan o prawie 80 tysięcy!
Z punktu widzenia ministra rolnictwa to cały czas mało. Wszyscy wytykają panu Ardanowskiemu, że wirus się rozprzestrzenia i przedostaje nawet do najlepiej strzeżonych chlewni!
Znając dane z poprzedniego roku, możemy się łatwo domyślić, dlaczego leśnicy naciskali na zwiększenie planów. Jak widać politycy cały czas żyją w przeświadczeniu, że las to obora. W ich mniemaniu wchodzi do niego myśliwy w towarzystwie leśnika i liczy te dziki. Sprawdza, ile jest loch, które zostały zapłodnione i dzięki tym informacjom „szacujemy”, jaki będzie przyrost populacji.
Pewnie wszystko wiemy – ale tak jak rząd – prawdziwe dane ukrywamy. Tworzymy układ, jesteśmy w zmowie albo może skorumpowaliśmy administrację lasów, bo robimy wszystko, żeby tych wstrętnych dzików nie wystrzelać.
Chaos i strach
Przykre, że obecne władze PZŁ nie rozumieją, że mają nas bronić! Pisać pisma, wyjaśniać i spotykać się z urzędnikami obydwu resortów oraz Inspekcji Weterynaryjnej. Niestety wygląda na to, że strach przed obozem zjednoczonej prawicy nasze władze sparaliżował. Niestety tak wygląda brak samorządności!
Dla każdego, kto ma minimalną wiedzę z zakresu łowiectwa, odstrzał sanitarny powinien być jedynie uzupełnieniem rocznego planu łowieckiego. Jeśli będą realizowane niezależnie od siebie, to efektem musi być niewykonanie któregoś z nich, a winni jak zwykle będą myśliwi!
Niestety, większość urzędników ma problem z czytaniem, udaje Greka albo zapomina, że nasze działania odnoszą się tylko do jednej i tej samej populacji. Przykro mi, ale dziki to nie guma w majtkach!
Celem redukcji dzików, którą prowadzimy szósty rok ma być zmniejszenie zagęszczenia. Odstrzał sanitarny to ważne narzędzie i powinno być wprowadzane jedynie w terenach, gdzie wykonywanie polowania jest niemożliwe lub na przykład jest utrudniane przez organizacje antyłowieckie.
Niestety, jak widać tych oczywistości nikt nie ogarnia. Każdy ma swoje statystki i nagle po dwóch miesiącach pandemii wszystkie cyferki się rozjechały. PZŁ swoje trzyma pod kluczem. Lekarze widzą tylko swój mały wycinek, a minister Ardanowski udaje niepoinformowanego i ma nadzieję, że chaos, jaki wywołał, spowoduje eksterminację dzików i koniec jego problemów.
Jak zwykle wybuchnie wielka awantura. Media będą grillować ministrów udających anioły, a winnymi zostaną wojewódzcy lekarze, którzy nigdy dzika na oczy nie widzieli, ale mają za mało loch w kwartalnym zestawieniu.
Polecenie odstrzału samic w okresie, kiedy wychowują potomstwo, to moim zdaniem publiczne sepuku, które pewnie będę oglądał z wielkim rozbawieniem!
Ciekawe, czy tym razem kozłem ofiarnym – jak zwykle w tego rodzaju sytuacjach – zostanie łowczy krajowy, czy może dla odmiany zostaną poproszeni o pomoc znienawidzeni fachowcy, których przez dwa lata się opluwa?