sobota, 9 listopada, 2024
Strona głównaPolowanieSzczekanie i mikotanie

Autor

Szczekanie i mikotanie

Podstawowym odgłosem do wabienia rogaczy, który można wydobyć z każdego wabika jest mikot. To krótki pisk „fi”, którym koza podczas rui komunikuje „tu jestem”. Większość wabików imituje właśnie ten dźwięk, który jest wystarczająco skuteczny w pierwszej fazie godów. Wtedy podniecone rogacze sprawdzają niemal każdą odzywającą się kozę.

Drugim odgłosem używanym do wabienia rogaczy jest dźwięk określany jako „pi~a”. To odgłos, który w naturze wydaje rujna koza, czyli gotowa do pokrycia. Często zdarza się, że stary rewirowy rogacz zignoruje mikotanie i jeśli myśliwy po serii mikotów wyda kilka odgłosów „pi~a”, może być pewny, że kozioł wyskoczy wprost na jego stanowisko.

Trzeci odgłos to gon. Im bardziej ruja się rozwija, tym większych umiejętności wymaga zwabienie dobrego rogacza. Gon to w naturze jakby wariacja dźwięków mikotu i odgłosu rujnego, nazywana przez niektórych wabiarzy „miłosną pieśnią” saren.

Reklama

W praktyce zdarza się, że rogacz zignoruje mikot, a nawet rujny komunikat „pi~a”, ale koza, która dala o sobie znać, że jest rujna i jest goniona „fi – fi – pi~a – pi~u – fi – pi~a – pi~ä – fi – fi” przez jakiegoś innego rogacza – często prowokuje właściciela rewiru.

Wabić można różnymi dźwiękami, ale najważniejszy jest wybór stanowiska, gdzie nie zostaniemy zaskoczeni nagłym pojawieniem się kozła.

Miękka w brzmieniu fraza z kolejnych fazach rui, gdy coraz więcej kóz jest pokrytych zmienia się w ostre dźwięki. Koza goniona wydaje odgłos przestrachu „piii~a – piii~aa – piii~ä”. W naturze jest sygnał wydawany przez kozę, która nie akceptuje goniącego ją rogacza. W praktyce wabiarskiej odgłos ten wykorzystywany jest w trzeciej fazie rui, by wywołać zazdrość u rewirowego rogacza.

Reklama

Wabienie kozy

Do pełnych umiejętności potrzebne nam będą jeszcze dwa odgłosy. W szczytowej fazie rui większość wabiących rogacze ma marne lub żadne efekty. Mimo wysiłków i odgrywania serii różnych dźwięków, nie udaje się zwabić żadnego rogacza. Nic w tym dziwnego, większość z nich pilnuje wtedy rujnych kóz, z którymi przez 3-4 dni intensywnie kopuluje i nie interesuje się innymi. To dla myśliwych czas wabienia kóz, a używa się do tego pisku i przestrachu koźlęcia.

W drugiej fazie sarnich godów doskonale sprawdza się wabienie kóz, za którymi podążają rogacze.

Pierwszy z tych odgłosu to dość ciche i przeciągłe wołanie „fiii”, wyższe znacznie w tonie od mikotu. W większości sytuacji koza, która na czas rui pozostawia koźlę w pobliżu, reaguje podbieganiem i poszukiwaniem wołającego koźlęcia. Jeśli jest rujna, tuż za nią ciągnie pilnujący jej rogacz.

Zdarza się czasem, że mimo wołania koza ignoruje pisk. Wtedy należy podać jej komunikat, że koźle, które ja wołało zostało zaatakowane przez drapieżnika. Odgłos przestrachu jest czymś niezwykłym w przyrodzie. Reagują na niego kozy i to w taki sposób, że często czując – czy nawet widząc myśliwego – zmuszone są nieść pomoc na ten sygnał.

Na ten dźwięk reagują oczywiście wszystkie drapieżniki: lisy, wilki, rysie; a nawet dziki poszukują koźlęcia, żeby na nie zapolować lub jeśli już jest martwe posilić się nim.

Strategia polowania

Generalną zasadą każdego wabienia jest – im mniej tym lepiej. Myśliwy na wabiku ma wypowiadać słowa zrozumiałe w języku zwierzyny, a nie odgrywać kakofonię dźwięków. Chodzenie po łowisku i nieustanne piszczenie nie ma nic wspólnego z wabieniem. Chociaż może się zdarzyć, że jakiś rogacz wyskoczy na te piski, to szkody jakich można narobić i tak będą duże.

Już kilkakrotnie w różnych regionach Polski miałem do czynienia z przewabionymi obwodami i w zasadzie całkowicie rozbitą rują!

Jak powinno się postępować? Po otropieniu rogacza, czyli znalezieniu znaczeń rewirowych, myśliwy powinien zająć odpowiednie stanowisko i odczekać dłuższą chwilę. Po co? Otóż łatwo zauważyć, że nasze pojawienie się w danym terenie powoduje ucichnięcie okolicznych ptaków. Słyszą to wszystkie zwierzęta i odbierają jako komunikat oczekiwania przed ewentualnym zagrożeniem.

Zatem do wabienia możemy przystąpić dopiero, gdy ptaki na nowo odezwą się i wszystko wróci jakby do pierwotnej równowagi!

Pierwsza sekwencja wabienia to 3-4 mikoty wydawane w różny kierunkach na przytłumionym wabiku. W naturze mikocząca koza porusza się, więc wydawanie dźwięku w jednym kierunku jest nienaturalne. Dodatkowo nie mamy pewności czy nasz rogacz nie zalega w wysokiej roślinności kilkanaście metrów od nas. Dlatego pierwsza seria musi być cicha, przytłumiona, w przeciwnym razie poderwiemy głośnym mikotem rogacza i tylko go spłoszymy.

Po kilku minutach, jeśli pierwsza seria nie przyniosła efektu, powtarzamy te same mikoty na otwartym wabiku. W początkowej fazie rui, jeśli rogacz jest w zasięgu dźwięku powinien prawie natychmiast przyjść.

Trzecia seria, odegrana znów po kilku minutach, to włączenie do wabu odgłosu „pi~a”. Jeśli używamy tzw. munblattera, to warto odegrać tę serię z wabikiem zamknięty w dłoni w kształt trąbki. Nasze dźwięki będą słyszalne na ponad kilometr. Teraz trzeba dać rogaczowi czas. Jednym z najczęstszych błędów jest zbyt szybkie opuszczenie przez myśliwego stanowiska. Dlatego po ostatnim zawabieniu 15-20 minut oczekiwania to minimum.

Zazdrość i przestrach

Pierwsze trzy sekwencje to wszystko co powinniśmy robić w pierwszej fazie rui. W miarę jak ona rozwija się, po odczekaniu kwadransa od wabienia możemy dodać czwartą sekwencję, czyli gon. Będzie to dla rogacza sygnałem, że koza, która mikotała, dawała znać, że jest rujna i została zignorowana, teraz właśnie jest goniona przez innego rogacza.

Imitując gon możemy wzbudzić w rogaczu zazdrość i spowodować, że przybiegnie do naszego stanowiska.

Szczytowa faza rui to czas wabienia kóz. Kilka pisków koźlęcia powinno spowodować niemal natychmiastowe pokazanie się siuty. Jeśli tak się stanie, powtarzamy pojedyncze i coraz cichsze piski, przyciągając kozę do stanowiska. Jeśli jest akurat rujna, tuż za nią będzie szedł rogacz, nie zwracając żadnej uwagi ani na myśliwego, ani na otoczenie.

Przestrachu koźlęcia należy używać tylko w wyjątkowych sytuacjach. Gdy koza zareaguje na pisk koźlęcia, ale jakby ignoruje go i nie podchodzi do naszego stanowiska, wtedy można po odczekaniu kilku minut zawabić ją przestrachem.

Przepędzić rywala

Trzecia faza rui to czas zmęczenia i powolnego opuszczania rewirów przez rogacze. Dlatego skuteczne polowanie będzie wtedy wymagało cierpliwości i bogatszej gamy dźwięków. Rozpoczynamy jak na początku cichą sekwencją mikotów. Następnie po pauzie głośna sekwencja oraz gon.

Tym razem odgłos gonny powinien być ostrzejszy i przeplatany odgłosem przestrachu kozy. Jeśli w zasięgu wabika jest jakiś kozioł, przyjdzie choćby tylko po to, by odpędzić rywala.

Często w realiach rui udaje się widzieć nawet w ciągu dnia rogacza goniącego za kozą. W tej sytuacji raczej rzadko zareaguje on na mikot czy inny odgłos kozy. Tu jedynym wyjściem jest wabienie właśnie kozy, która prawie na pewno jest rujna. Jeśli tylko ma instynkt (na wab nie reagują raczej młode kózki, które jeszcze nie miały potomstwa) przyciągnie na za sobą rogacza na dogodną odległość.

Pory wabienia

Polując z wabikiem na rogacze myśliwy ma nie tylko dużo większe szanse, ale także dużo więcej czasu, by osiągnąć sukces. Do dyspozycji mamy nie tylko świt i zmierzch. Polowanie można zacząć z powodzeniem jeszcze na godzinę przed zachodem słońca, o poranku natomiast można skutecznie wabić do godz. 8-9, co w miesiącach letnich jest na długo po wschodzie słońca.

Polowanie może poważnie utrudnić inwazja komarów i meszek oraz tropikalne upały.

Doskonałą porą na polowanie w tym okresie są także godziny południowe. Pomiędzy godziną 11 a 13 sarny mają czas swojej dziennej aktywności. Kozy często właśnie wtedy podnoszą się i żerują w bezpośredniej bliskości ostoi. W sposób naturalny rogacze, które zalegają w pobliżu, będą reagowały na wszelkie rujne odgłosy.

Przełom lipca i sierpnia to pełnia lata i nierzadko czas upałów. W taki dzień niestety nie ma większego sensu wabienie w środku dnia. Podobnie jak ludzie, także sarny odczuwają wysokie temperatury i nie będą aktywne. W upalne dni, na wieczornym wyjściu wabienie można zacząć od momentu, gdy powieje pierwszy chłodniejszy wiatr. O poranku natomiast, kiedy już zejdzie rosa, a gdy słońce zacznie mocniej grzać należy skończyć polowanie.

Nie ma sensu mikotanie na wabiku w porach i sytuacjach, gdy kozły są nieaktywne. Nie tylko nie przyniesie to spodziewanych rezultatów, ale może też popsuć w danym miejscu zarówno polowanie, jak i przy niestrudzonym uporze nieodpowiedzialnego wabiarza zaburzyć samą ruję.

Idealnym czasem do polowania z wabikiem są pochmurne i niezbyt duszne dni. Jeśli zdarza się dodatkowo przelotny ciepły deszcz, to będzie on naszym sprzymierzeńcem. W takich warunkach można polować przez cały dzień zmieniając miejsca wabienia i tym samych rewiry. O tej porze roku zdarzają się także dość gwałtowne burze. To wręcz wymarzona pogoda do polowania na rogacze.

Niezależnie od pory dnia, gdy tylko burza przejdzie, wszystkie sarny będą aktywne i pojawią się na śródleśnych łączkach czy uprawach.

Wybór stanowiska

Znając wszystkie odgłosy służące do wabienia, pamiętając o pogodzie i porach dnia, do polowania należy wybrać odpowiednie miejsca. Polując w zwartych kompleksach leśnych, w pierwszej kolejności wybieramy wszelkie łączki, młode uprawy, halizny i zręby, gdzie w naturalny sposób przebywają sarny.

Warto również odwiedzić też wszelkie bagienka, zakrzaczenia, miejsca zarośnięte pokrzywami. Wszędzie tam, gdzie spodziewamy się ostoi lub żerowisk.

Niezależnie od tego wybór miejsca do wabienia z ziemi powinien zapewnić maksymalne zlanie się myśliwego z terenem.

W obwodach polnych pierwsze kroki kierujemy w okolice remiz, zadrzewień i zakrzaczeń. Warto jednak pamiętać, że wiele saren przebywa całymi dniami w łanach rzepaku, pszenicy czy żyta, a czasem nawet kukurydzy. W tym wypadku idealnymi miejscami do wabienia będą ścieżki technologiczne upraw rolniczych.

Do polowanie z wabikiem można zawsze wykorzystać stojące w obwodzie ambony czy zwyżki, jeśli tylko ich lokalizacja jest odpowiednia. Każde podwyższenie da nam większą szansę szybkiego wypatrzenia rogacza.

Przy polowaniu z podchodu warto zaopatrzyć się w lekkie maskujące ubranie. Siatka zasłaniająca twarz oraz cienkie rękawiczki nie tylko zwiększą nasze szanse, dadzą także dodatkową ochronę przed licznymi w tym okresie komarami.

Niezależnie od tego wybór miejsca do wabienia z ziemi powinien zapewnić maksymalne zlanie się myśliwego z terenem. Każdy nawet pojedynczy krzaczek, pień starego drzewa czy kępa gęstych turzyc będą sprzyjać sukcesowi.

Skutecznie wabiony rogacz potrafi podejść lub podbiec do stanowiska myśliwego na kilka – kilkanaście kroków. W praktyce tego polowania większość strzałów oddawana jest na dystansie poniżej 50 metrów.

Trzeba pamiętać, że większość powszechnych i popularnych kalibrów broni myśliwskiej może sprawić poważne kłopoty. Na tym dystansie kula półpłaszczowa ze względu na swoja prędkość najczęściej zachowuje się jak pełny płaszcz i przeszywa kozła.

Polowanie na rogacze z wabikiem wymaga innej broni niż zwykle – najlepiej się sprawdzają stare kalibry.

Stosowny kaliber

Dlatego po każdym zatem strzale należy bezwzględnie szukać ewentualnego postrzałka, najlepiej z dobrze ułożonym psem. Lepszym rozwiązaniem jednak będzie użycie nieco innej broni.

Wszystkie tzw. stare kalibry będą w tym przypadku dużo lepsze, są wolniejsze i lepiej się zachowują na krótkich dystansach. Z małych kalibrów dużo lepszy będzie wybór 5,6x52R niż podobny, lecz szybki 5,6x50R, 222 rem, 223 rem. czy 243 win.

Ze starych kalibrów doskonale będzie się sprawdzać kiedyś najpopularniejszy 8×57 J(R)S i dziś już lekko zapomniany i dostępny raczej w broni wiekowej i kolekcjonerskiej 9,3x72R.

Polowanie z wabikiem to niesamowite emocje!

Wszystkich myśliwych zainteresowanych wabieniem zachęcam do przeczytania tekstu „Sztuka wabienia rogaczy”, który pozwoli zrozumieć i poznać tajniki tego ekscytującego polowania.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
WIĘCEJ ARTYKUŁÓW

Polska bez myśliwych

Zielone bolszewiki twierdzą, że można zaprzestać polowań. Pokazujemy - na konkretnym przykładzie - jakie będą tego koszty takiej decyzji dla budżetu naszego państwa.

Myśliwi wybrali Prezydenta

Kandydat Republikanów Donald Trump był dla myśliwych gwarantem zachowania prawa do posiadania broni oraz polowania i łowienia ryb na publicznych terenach.

Bicie piany w ministerstwie

Jeśli ktoś ma siłę i obejrzy kolejne posiedzenie zespołu do spraw „reformy” łowiectwa podsekretarza Dorożały - nie powinien mieć wątpliwości, jaki jest prawdziwy cel tych spotkań…

Lasy społeczne – co się kryje...

Wygląda na to, że przy biernej postawie leśników, Dorożała i reszta naszej zielonej bolszewi, pod pięknie brzmiącym hasłem „przywracamy lasy społeczeństwu”, zamierza zniszczyć polskie lasy.

Hubert nie był pierwszy

Polująca Europa świętuje, ale Hubert to nie jedyny nasz patron, któremu myśliwi powierzali łowieckie troski.

Kurtka na zimę

Firma Deerhunter stworzyła zimową kurtkę Eagle w kamuflażu REALTREE EDGE® specjalnie pod zimowe polowania pędzone.