Jak zwykle w sobotę polował z kolegami. „Byłem z moimi psami – mówi Vincent Saubion – jelenie były w sosnowym młodniku. W pewnym momencie bezpośrednio na mnie wyskoczył imponujący dwunastak. Zauważył mnie. Nawet się ruszyłem, a on spojrzał na mnie i skoczył w moim kierunku.
Vincent poluje we Francji na gołębie, słonki i dziki od dwudziestu lat. „Po feralnym „zderzeniu” w pierwszej chwili chciałem kontynuować polowanie, ale gdy zobaczył mnie kolega… To poprosił, abym się nie ruszał. W rzeczywistości jeleń zerwał mi połowę twarzy. Od lewej kości policzkowej po czubek nosa. Cudownie, że ominął usta i oczy.”
Kolega, który jest strażakiem udzielił pierwszej pomocy i wezwał pogotowie. Vincent nie stracił przytomności. Był przytomny przez cały czas. „To nie jest mój rok! Miesiąc temu poturbowały mnie dwa dziki. Pierwszy postanowił przelecieć między moimi nogami, a drugi – kiedy już leżałem na plecach – skoczył mi na klatkę piersiową” Vincent twierdzi, że te zdarzenia nie mają wielkiego znaczenia „ Mam bzika na punkcie polowania.”
Pewnie pasja zwycięży, ale to nie koniec ekstremalnych przygód. Z tych kilku zdań – zacytowanych w prasie – można wyciągnąć ciekawe wnioski. Prawdopodobnie Vincent zbyt często idzie na „zwarcie”, czyli jako podkładacz podchodzi bardzo blisko do zwierzyny. W takich przypadkach łatwo przekroczyć tzw. dystans ataku, a wtedy nie dajemy szansy ucieczki i nieświadomie wymuszamy atak!