Nikt nie przeprowadził w naszym kraju badań i tak naprawdę możemy mówić tylko o naszych przypuszczeniach w temacie umiejętności strzeleckich. Choć jeden ze znajomych pracujący na strzelnicy opowiadał, że podczas „treningów” jakie organizują koła łowieckie część myśliwych ma problem z trafieniem do tarczy z odległości 100 metrów.
Trudno powiedzieć jaki procent, ale ewentualnych powodów tych „marnych” wyników może być dużo. Zarówno trema wynikająca z obecności kolegów, stan techniczny broni, a nawet wiekowa amunicja, którą łowca postanowili wystrzelać.
Większość myśliwych dużo pewniej czuje się w łowisku. Zarówno tych doświadczonych jak i rozpoczynających swoją przygodę z łowiectwem i to oni najczęściej zadają pytania, na które nie ma prostych odpowiedzi.
Rozmawiając z kolegami doszliśmy do wniosku, że za naszymi porażkami najczęściej odpowiada przypadkowa pozycja strzelecka (bez odpowiedniego wsparcia), pośpiech, próba trafienia w kark, a najczęściej cel w ruchu.
Badania i statystyki
Kiedyś czytałem ciekawe angielskie badania, z których wynikało, że sukces zależy w głównej mierze od dystansu. To nic odkrywczego, ale statystyki były bardzo ciekawe. Prawdopodobieństwo trafienia w rogacza na dystansie poniżej 75 metrów wynosiło 95 procent. Od 75 do 149 metrów już tylko 83 procent.
Powyżej 150 metrów nie było danych. Prawdopodobnie Brytyjczycy nie strzelają na większe odległości i może to wyjaśnia ich wysokie prawdopodobieństwo sukcesu?
Czy w Polsce często strzelamy na 200 metrów? Być może do drapieżników, ale do pozostałych gatunków raczej staramy się skrócić dystans. A jednak gorzki smak „pudła” prawie dla każdego myśliwego nie jest obcy, nie wspominając o postrzałkach, których nie udało się odszukać.
Monolit czy ołów
Rozpatrując kwestię niepowodzenia jednym z pierwszych pytań jakie pada to z czego strzelał „pechowiec” i tu najczęściej odpowiedzią jest kaliber. Tymczasem dużo ważniejsza jest kula, a tak naprawdę jej konstrukcja.
Większość myśliwych z przyzwyczajenia używa przez cały sezon tylko jednej, co pozwala odwiedzać strzelnicę tylko raz w roku. Tymczasem to nie jest dobra strategia tym bardziej, że nasze łowy są bardzo różnorodne. Strzelamy przez cały rok do dzików, wiosną do rogaczy, potem dochodzą jelenie, a od jesieni polujemy również zbiorowo.
Najlepiej mieć kilka sztuk broni, ale nie wszystkich stać na takie rozwiązanie. Dlatego jeśli używamy jednej sprawdzonej kuli musimy pamiętać zarówno o jej zaletach jak i wadach.
Polując z monolitami możemy sobie pozwolić na strzał przez trawy lub delikatne gałązki, ale mając w komorze ołowiany i ekspandujący pocisk, który na byle czym się rozrywa musimy „wypracować” rogacza, a niekiedy odpuścić.
Pastorał i komora
Oglądając niemieckie i austriackie filmy widzimy, że każdy łowca porusza się zawsze z pastorałem. Jeszcze nie tak dawno w naszym kraju był rzadko widywany. Jednak coraz więcej myśliwych przekonało się i dzisiaj używa ich nawet podczas polowań zbiorowych.
Osobiście nawet strzelając na bliskiej odległości odruchowo go rozstawiam. Staram się unikać efektownych, ale bardzo ryzykownych strzałów z wolnej ręki.
Zawsze niezależnie czy strzelam do dzików, czy rogaczy czekam aż cel się zatrzyma i odruchowo szukam komory. Odpytując myśliwymi „zawodowo” zajmujących się dochodzeniem postrzałków wielu z nich potwierdziło, że w przypadku rogaczy najczęstszym błędem i powodem długich poszukiwań jest strzał na kark.
Na drugim miejscu są postrzałki z uszkodzoną cewką, co jest wynikiem zerwania strzału, czyli wracamy do początku i wniosku, że najważniejszy jest trening. Każdy z nas niezależnie jakiej używa kuli powinien odwiedzać strzelnicę jak najczęściej i nie zasiadać do stołu, ale strzelać z pastorału, z którym poluje.
Pamiętaj!
-Zawsze wybierz wygodną pozycję do strzelania
-Unikaj strzelania „z wolnej ręki”
-Używaj pastorału
-Celuj w komorę
-Na rogacze używaj pocisków powyżej 5 gram
-Nie spiesz się
-Używaj przyspiesznika
-Strzały powyżej 150 merów zwiększają ryzyko postrzelenia
-Nie strzelaj do zwierzyny w ruchu
-Trenuj na strzelnicy