piątek, 18 października, 2024
Strona głównaPolowanieNielegalne sztuczne światło

Autor

Nielegalne sztuczne światło

Sztuczne światło na trwałe weszło do praktyki polowania. Nie chodzi wyłącznie o powszechną latarkę przy dochodzeniu postrzałka. Sztuczne światło to również podświetlenie lunety, iluminatory podczerwieni w noktowizorach, czy wiązka lasera emitowana przez dalmierz.

Tymczasem ustawa Prawo Łowieckie twardo zakazuje używania źródeł sztucznego światła, natomiast zgoda, zawarta w Regulaminie Polowań, nie ma znaczenia, bo jest… niezgodna z prawem.

Nie wdając się w meandry fizyki, światło naturalne – nieważne, widzialne, czy niewidzialne – to światło generowane przez samą naturę. Zatem światło słoneczne, jego odbicie od księżyca, światło innych gwiazd, a także, na przykład, świecące egzotyczne ryby oceaniczne, czy nasze rodzime robaczki świętojańskie. Światło naturalne to również podczerwień, emitowana przez każdy obiekt cieplejszy od bezwzględnego zera (-273 C).

Światło sztuczne, a precyzyjnie sztuczne źródło światła, to światło widzialne i niewidzialne, wytwarzane przez urządzenia techniczne, czy też powstałe w wyniku sztucznie wywołanych procesów fizykochemicznych.

Przy tak przyjętym podziale drzewo, płonące w lesie od pioruna, będzie światłem naturalnym. Natomiast pochodnia, rozpalona w lesie przez człowieka, będzie światłem sztucznym.

Nielegalne od zawsze

Jak się ma sztuczne światło do polowania? Jak najgorzej. To kłusownicza metoda, polegająca na oślepieniu celu wyjątkowo mocnym światłem, które nie tylko oświetla teren, umożliwiając strzał w ciemności, ale również na krótką chwilę paraliżuje zwierza, swoiście go „ogłupia”. Jest to czas krótki, ale wystarczający na oddanie strzału. Najczęściej źródłem takiego światła bywa silna latarka, szperacz akumulatorowy, czy po prostu reflektory samochodu.

Strzelanie przy sztucznym świetle zawsze uchodziło za wysoce naganne, nieetyczne. Moralny zakaz używanie sztucznego światła trafił do prawa spisanego. Krótki rys historyczny ograniczmy do czasów po drugiej wojnie światowej.

Dekret z 29.października 1952 roku o Prawie Łowieckim, tzw. ,,dekret bierutowski”, milczy o sztucznym świetle. Zawiera jednak swoisty przepis blankietowy: przewiduje karę do trzech tysięcy złotych, lub aresztu do trzech miesięcy, za wchodzenie w posiadanie zwierzyny w sposób uznany za zabroniony przez ministra leśnictwa.

Równolegle ówczesny minister leśnictwa, Stanisław Podedworny wydaje rozporządzenie z 4.sierpnia 1953 roku w sprawie zabronionych sposobów polowania. W paragrafie drugim dokument głosi: Zabrania się polować przy użyciu sztucznego światła.

Grzywna do trzech tysięcy złotych to sporo pieniędzy. Według danych GUS-u przeciętna płaca w roku 1953 wynosiła 920 złotych.

Kolejny akt prawa, to ustawa z 17.czerwc 1959 roku o hodowli, ochronie zwierząt i prawie łowieckim, zakaz używania sztucznego światła utrzymuje, a nawet w pewnym sensie wzmacnia. Znika przepis blankietowy. Regulacja trafia do samej ustawy. Art. 34.ust.1 głosi: Nie wolno wchodzić w posiadanie zwierzyny przy pomocy sztucznego światła.

Następnie zaś, w części karnej ustawy, w art. 55 pkt 8 stoi: Kto wchodzi w posiadanie zwierzyny przy pomocy sztucznego światła podlega karze więzienia do lat trzech i grzywny, albo karze aresztu do lat trzech i grzywny. To, oczywiście, pierwotny tekst ustawy. Jednak kara do trzech lat więzienia została utrzymana do końca obowiązywania dokumentu.

I wreszcie obowiązujące teraz Prawo Łowieckie, czyli ustawa z 13.października 1995 roku. Ustawa w art. 53 pkt 5 głosi: Kto wchodzi w posiadanie zwierzyny za pomocą sztucznego światła podlega karze pozbawienia wolności do lat pięciu.

Przypomnienie przepisów jest zasadne. Wykazują one, iż w całej powojennej historii polskiego łowiectwa strzelanie zwierza przy sztucznym świetle to poważne przestępstwo. Natomiast użycie zwrotu ,,kto wchodzi w posiadanie zwierzyny” oznacza, że przepisy karne dotyczą nie tylko kłusowników, ale również myśliwych – jeśli w trakcie łowów sięgną po sztuczne światło.

Przestępcza latarka?

To oczywiste, że intencją poszczególnych prawodawców był zakaz używania sztucznego światła, rozumianego jako oślepiający strumień światła widzialnego, pochodzący np. z latarki, czy reflektorów samochodu. Z biegiem lat doszły kolejne rodzaje sztucznego światła – wiązka laserowa dalmierza, czy iluminator podczerwieni, wspomagający pracę noktowizora.

Prawodawca tego nie uwzględnił. W efekcie każdy rodzaj sztucznego światła, wspomagający wejście w posiadanie zwierzyny, jest niezgodny z ustawą. Tymczasem – wbrew ustawie – sztuczne światło jest w polskim łowiectwie wykorzystywane.

Najpopularniejszym źródłem sztucznego światła jest latarka, używana powszechnie i w dobrej wierze w trakcie poszukiwania postrzałka.

Jak najszybsze dojście postrzałka to obowiązek nie tylko moralny, ale i prawny. Bez użycia latarki czynności te, prowadzone nocą, byłyby niemożliwe. Poszukiwanie postrzałka bezdyskusyjnie jest częścią polowania, zatem podlega regulacjom Prawa Łowieckiego i aktów wykonawczych.

Tymczasem odkąd wynaleziono latarki myśliwi wykorzystywali je przy dochodzeniu postrzałka. Przepis łamany był nieświadomie. Łowcy uznawali, że w trosce o pomniejszenie cierpień zwierza, zakaz używania sztucznego światła przy poszukiwaniach postrzałka nie obowiązuje. Zdaje się, że podobnie, jak szeregowi myśliwi, sprawę oceniały władze PZŁ.

Kolejne regulaminy polowań, uchwalane przez Naczelną Radę Łowiecką, w ogóle dylematem tym się nie zajmowały. Milczał na ten temat regulamin polowań z roku 1963, 1974 i z 1988. Sytuacja zmieniła się, gdy Naczelna Rada Łowiecka utraciła kompetencję uchwalania regulaminu polowań na rzecz ministra, właściwego do spraw środowiska.

Pojawia się ministerialne rozporządzenie z dn. 23.marca 2005 roku i w par. 4. Ust. 3. minister umieszcza zapis: Dopuszcza się poszukiwanie postrzałka z użyciem sztucznego światła.

Czy to kończy sprawę? Nie! Powód oczywisty. Nadal w ustawie Prawo Łowieckie zapisany jest zakaz używania sztucznego światła. Zasada gradacji aktów normatywnych każe uznać, iż zgoda, zawarta w rozporządzeniu, nie ma znaczenia, ponieważ akt wyższej rangi, ustawa, niezmiennie i bezwarunkowo użycia sztucznego światła zakazuje.

Nie można tworzyć takiego lex specialis do normy ustawowej w akcie niższego rzędu. Poza tym, skoro spór między ustawą i rozporządzeniem już się pojawia, zawsze należy rozstrzygać go na korzyść ustawy.

Zatem czy myśliwy, dochodząc postrzałka z użyciem latarki, łamie prawo? Z pewnością zachowuje się niezgodnie z zapisem ustawy. Jednakże zdaje się być usprawiedliwiony. Jednak nie rozgrzesza go zapis w rozporządzeniu. Jego działanie usprawiedliwiają normy moralne, które nakazują jak najszybsze dojście postrzałka, a latarka temu właśnie służy.

Konieczność łamania przepisu, by dopełnić normy moralnej, o przepisie najlepiej nie świadczy. Dlatego niezbędna jest zmiana w ustawie. Zapis o karze za wejście w posiadanie zwierzyny za pomocą sztucznego światła powinien być doposażony w dopisek o treści : Nie dotyczy poszukiwania i dostrzeliwania postrzałka.

Nielegalna podczerwień

Nie kończy to potrzeby nowelizacji artykułu 53. Ustawy Prawo Łowieckie. Kolejne zmiany wynikają ze zgody prawodawcy na używanie celowników noktowizyjnych.

Przez dziesięciolecia celowniki noktowizyjne były w Polsce zakazane. Przepisy, wydawane na podstawie ustawy o broni i amunicji , uznawały broń, doposażoną w noktowizję, za tak zwaną broń szczególnie niebezpieczną, której nie wolno było posiadać.

Sytuacja zmieniła się po nowelizacji ustawy o broni i amunicji. Broń z celownikiem noktowizyjnym stała się legalna. Jednak nie w łowiectwie. W Regulaminie Polowań szybciutko pojawił się zapis, dzisiejszy par. 4 pkt 1, dopuszczający do wykonywania polowania wyłącznie urządzenia optyczne, w których obraz celu powstaje w świetle naturalnym i nie jest przetwarzany przez urządzenie elektroniczne. Wykluczyło to z praktyki polowania zarówno celowniki noktowizyjne, jak i termowizyjne, choć o termowizji ustawa o broni i amunicji milczała.

Kolejną zmianę wymusiła epidemia afrykańskiego pomoru świń. Politycy zarządzili praktyczną depopulację dzików i, by myśliwym to ponure zadanie ułatwić, w cytowanym wyżej przepisie pojawił się pkt 1a o treści: Do wykonywania polowania w nocy na dziki dopuszcza się używanie noktowizyjnych i termowizyjnych celowniczych urządzeń optycznych.

Termowizja jest poza obszarem naszych rozważań. Termowizor nie emituje sztucznego światła. Przeciwnie, wychwytuje i przetwarza promieniowanie, emitowane przez każdy obiekt cieplejszy od zera absolutnego. Tymczasem celowniki noktowizyjne sprawiają formalny problem.

Urządzenie noktowizyjne dzielimy na pasywne i aktywne. Noktowizor pasywny posiada superczuły układ elektroniczny, wykorzystujący do wygenerowania obrazu wyłącznie szczątkowe światło naturalne. W przyrodzie zawsze jest jakieś światło naturalne. Nawet tam, gdzie ludzkie oko uznaje, że panuje absolutna ciemność.

Noktowizor pasywny potrafi tak silnie wzmocnić to światło, by można było obraz celu i otoczenia wygenerować na ekranie. Urządzenie samo nie generuje sztucznego światła, zatem nie będziemy się nim zajmować. Trzeba jedynie zaznaczyć, iż pasywne celowniki noktowizyjne są bardzo drogie.

Inaczej działa noktowizor aktywny. Urządzenie wspomaga pracę swojej matrycy światłoczułej poprzez uprzednie oświetlenie celu wiązką promieni podczerwonych (IR), następnie obraz celu doświetlony podczerwienią przetwarzany jest na obraz na ekranie urządzenia.

W przypadku doskonalszych noktowizorów aktywnych iluminator podczerwieni jedynie polepsza pracę urządzenia. Natomiast w przypadku tańszych oświetlenie celu wiązką podczerwieni jest konieczne, by noktowizor w ogóle zadziałał. I właśnie w tych dwu ostatnich przypadkach mamy do czynienia z użyciem sztucznego światła, bo iluminator promieni IR jest niewątpliwie źródłem sztucznego światła.

Jest na to zgoda w Regulaminie Polowań, ale – analogicznie, jak w przypadku latarki – zapis w rozporządzeniu stoi w sprzeczności z jednoznacznym i bezwarunkowym przepisem ustawowym. Właśnie z tego powodu art. 53 pkt5 Prawa Łowieckiego, po frazie „kto wchodzi w posiadanie zwierzyny za pomocą sztucznego światła”, musi być doposażony o kolejny dopisek o następującej treści: Nie dotyczy iluminatorów promieniowania IR, umożliwiających lub wspomagających pracę optoelektronicznych urządzeń celowniczych, dopuszczonych do wykonywania polowania, lub odstrzału zwierząt, na podstawie odrębnych przepisów.

Znak celowniczy

Pozostaje jeszcze kwestia podświetlenia w klasycznej lunecie celowniczej. Większość współczesnych lunet taki system posiada. Bez wątpienia jest to sztuczne światło. Prawodawca dostrzegł problem i na podświetlenie w lunecie dał zgodę. W par. 4.pkt 1. Regulaminu Polowań jest zapis: Znak celowniczy w urządzeniu optycznym może być podświetlany.

Tu błąd jest podwójny. Pierwszy – oczywisty. Obejście zakazu ustawowego przepisem rozporządzenia. Drugi dotyczy terminu „znak celowniczy”. Znak celowniczy to centralna część siatki celowniczej. Może mieć postać kropki, krzyżyka, przecięcia dwóch prostopadłych nici, czy też grotu dolnej pionowej belki. I faktycznie, zazwyczaj te elementy są podświetlane. Jednak coraz częściej pojawiają się lunety, w których podświetlane są dodatkowo inne elementy siatki celowniczej, a nawet całe siatki.

Przepis tego nie uwzględnia. By zniknęły wątpliwości zapis powinien trafić do ustawy jako dopisek w art. 53 pkt 5 o treści następującej: Nie dotyczy podświetlenia siatki celowniczej optycznego urządzenia celowniczego, lub jej elementów.

Większość współczesnych lunet posiada podświetloną siatkę celowniczą. Bez wątpienia jest to sztuczne światło

Obejście przepisów

Zmiany te są konieczne. Uwolnią od kompromitującej, niezgodnej z prawem próby obejścia przepisów ustawowych mocą aktu niższego rzędu, jakim jest rozporządzenie.

Istnieje równoległy pogląd, wedle którego nie jest konieczna sugerowana wyżej nowelizacja ustawy, a wystarczy pomieścić w niej swoiste prawo blankietowe, przewidujące sankcje za wchodzenie w posiadanie zwierzyny za pomocą sztucznego światła innego, niż opisane w odrębnych przepisach. Zaś zgoda na latarkę przy poszukiwaniu postrzałka, iluminator IR oraz podświetlenie siatki celowniczej powinna być umieszczona w Regulaminie Polowań.

Taki pomysł wart jest odnotowania. Nie wolno jednak zapominać, iż istnieje uzasadniony pogląd, według którego minister właściwy do spraw środowiska nadużył legitymacji, zawartej w Prawie Łowieckim i bezprawnie zawarł w Regulaminie Polowań wiele rozstrzygnięć, które winny znaleźć się w samej ustawie.

Wśród kwestionowanych zapisów rozporządzenia są, między innymi, rozstrzygnięcia dotyczące broni i amunicji, dopuszczonej przez resort do wykonywania polowania w Polsce.

Kilka lat temu dostrzegł to ówczesny prokurator generalny, Andrzej Seremet, i złożył wniosek o zbadanie sprawy przez Trybunał Konstytucyjny. Jego następca, minister Zbigniew Ziobro, wniosek ten z Trybunału wycofał.

Problem jednak nie zniknął. W tej sytuacji bezpieczniejsze dla sprawy wydaje się umieszczenie postulowanych zmian bezpośrednio w ustawie.

Dalmierz i obserwacja

Na wyposażeniu współczesnego myśliwego są kolejne urządzenia, emitujące sztuczne światło. To dalmierz i noktowizyjne przyrządy obserwacyjne – te które wspierają pracę światłoczułej matrycy wiązką promieni IR. Emitują sztuczne światło, ale zgoda na ich użycie znalazła się w Regulaminie Polowań.

Przepisy, dotyczące optoelektronicznych urządzeń obserwacyjnych i dalmierza to popis prawotwórczej ignorancji. Regulamin Polowań w par. 4 ust. 2 zezwala na używanie lornetek, w których obraz celu może powstawać w świetle innym, niż naturalne, oraz może być przetwarzany przez urządzenie elektroniczne.

W dorozumieniu jest to zgoda na używanie lornetek noktowizyjnych i termowizyjnych. Kluczowe jest słowo „lornetka”. Oznacza ono, że dopuszczone są jedynie właśnie termowizyjne, czy noktowizyjne lornetki. Natomiast zdecydowanie popularniejsze i dwukrotnie tańsze monookulary są zakazane?!

Na szczęście, to ślepa uliczka. Prawodawca popełnił błąd znacznie poważniejszy. Analiza ustawowej definicji polowania, zawarta w art. 4 ust.2 Ustawy Prawo Łowieckie, prowadzi do oczywistego wniosku, iż obserwacja nie jest elementem polowania. Oznacza to, że sprzęt, służący wyłącznie do obserwacji, nawet w trakcie polowania, nie może podlegać rygorom przepisów, dotyczących polowania.

Na polowaniu wolno używać zatem dowolnego sprzętu, służącego wyłącznie do obserwacji. Prawodawca może zażądać posiadania lornetki, lub obserwacyjnego noktowizora, czy termowizora, ale nie może ich posiadania na łowach zakazać. W tej sytuacji zapis w Regulaminie Polowań to łaskawa zgoda na to, co nie jest zakazane.

Identycznie rzecz się ma z dalmierzem. W większości przypadków jest to urządzenie emitujące sztuczne światło w postaci wiązki laserowej. Regulamin polowań, jeśli czytać go dosłownie, wyraża zgodę na używanie jedynie dalmierzy, będących integralną częścią lunety celowniczej. Owszem, są takie lunety. Jednak najpopularniejsze są dalmierze, będące samodzielnym urządzeniem optoelektronicznym. Tych, jeśli trzymać się prawa, używać nie wolno.

Oczywiście i tu prawodawca nie dostrzegł, iż pomiar odległości, dokonywany nawet w trakcie łowów, nie jest elementem polowania, którego definicja zawarta jest w Prawie Łowieckim. Oznacza to, iż wolno na polowaniu używać absolutnie każdego dalmierza i nie trzeba na to zgody, zawartej w Regulaminie Polowań, dodatkowo ograniczonej do urządzeń zintegrowanych z lunetą.

Jest jeszcze jeden postulat pod rozwagę autorów Regulaminu Polowań. Obecne przepisy zezwalają na używanie celowników optoelektronicznych wyłącznie w trakcie nocnych polowań na dziki. Prawodawca nie dostrzega istnienia noktowizorów dzienno-nocnych, które dobrze sprawują się w trakcie polowań dziennych.

Myśliwi używają uniwersalnych noktowizorów za dnia, zwłaszcza na łowach indywidualnych

By dochować wierności prawu myśliwy musi posiadać dwa zestawy broni, lub jeden, ale z możliwością bezproblemowego, wymiennego montowania noktowizora, albo lunety. Przecież nie każdy decyduje się na noktowizyjną nasadkę.

Myśliwi używają uniwersalnych noktowizorów za dnia, zwłaszcza na łowach indywidualnych, gdzie najczęściej strzela się do zwierzyny stojącej, lub przemieszczającej się powoli. I sprawa nie dotyczy wyłącznie dzików. Nie ma logicznego powodu, by im tego zakazywać.

Jeśli prawodawca do tego nie dojrzał, to może chociaż zgoda na nocne polowanie na lisy i inwazyjne drapieżniki z użyciem celowników optoelektronicznych.

W trosce o równowagę międzygatunkową trzeba rozważyć możliwość legalnego używania noktowizorów i termowizorów przy nocnym strzelaniu lisów, jenotów, szopów praczy i norek amerykańskich. Oczywiście, ewentualne przyzwolenie nie może dotyczyć szakala złocistego, kuny leśnej i tchórza zwyczajnego. Polowania z optoelektroniką na te trzy gatunki zakazuje unijna dyrektywa siedliskowa.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
WIĘCEJ ARTYKUŁÓW

Zieloni zostali zaorani

Sejmowa komisja ochrony środowiska dyskutowała o strategii zarządzania żubrem. Profesor Wanda Olech merytorycznymi argumentami „zaorała” ministerstwo i zielone posłanki.

Plan awaryjny

Nie wystarczy zakazać polowania. W obliczu drastycznego spadku liczebności danego gatunku należy opracować i wdrożyć skuteczny „plan awaryjny”.

Hubertus im. profesora Jana Szyszko...

Organizatorzy XVI Hubertusa Węgrowskiego i XI Hubertusa Nadwiślańskiego zapraszają wszystkich myśliwych i miłośników łowiectwa 20 października, czyli w najbliższą niedzielę - do Łochowa.

Uczciwe polowanie

Używanie przez myśliwych dronów z kamerami termowizyjnymi zostaje uznane za złamanie zasady „uczciwego polowania”.

Łowiecka twierdza

Spoglądając na otaczającą nas rzeczywistość musimy postawić pytanie, czy kilkuset myśliwych jest w stanie uratować łowiectwo?

W „Gospodzie pod Dębem” ekosi nie b...

Myśliwi po raz kolejny udowodnili, że potrafią w jednym szeregu razem z wojskiem i strażakami walczyć z żywiołem, jakim jest powódź. Przeciwników polowań na wałach nikt nie widział.