Z jednej strony organizacje antyłowieckie chcą zakazać polowania, z drugiej Sławomir Izdebski razem z kolegami napiera żeby komercjalizować łowiectwo, a z trzeciej „zjednoczona prawica” usiłuje znacjonalizować Polski Związek Łowiecki.
Próbując przekonać myśliwych do działania i podpisania się pod petycją na rzecz nieskracania okresu polowań na kaczki w województwie śląskim – co jest kontrreakcją na petycję koalicji „Niech żyją” – postanowiłem ośmieszyć często podnoszony argument, że w kantonie genewskim zakazano polowań…
Zakaz polowania
W Szwajcarii tak jak w Polsce prawo do polowania nie jest związane z własnością gruntu! Przeciwnicy łowiectwa w 1974 roku zebrali wymaganą liczbę podpisów i w wyniku referendum zakazano polowań.
Kanton genewski powołał specjalną jednostkę, w której zatrudnił zawodowych myśliwych. Na koszt podatników dokonują „uboju specjalnego”. Coroczne raporty Geneva Wildlife and Fisheries Authority wymieniane są różne gatunki, które są uważane za problem ze względu na szkody i podlegają redukcji. W sumie na obszarze 14 000 hektarów strzela się około 200 dzików, ale również jelenie, sarny i krukowate.
Warto w tym kontekście zadać pytanie o koszty i przeliczyć, czy jest możliwe przeniesienie tego modelu zarządzania odnawialnymi zasobami przyrody – do naszego kraju…
Miliardy z budżetu
Kanton Genewa zatrudnia 15 strażników, co kosztuje podatników 880 000 euro rocznie. W naszym kraju tereny łowieckie to 26 milionów hektarów, czyli należałoby zatrudnić 29 tysięcy zawodowych myśliwych, a w budżecie znaleźć prawie osiem miliardów!
To bardzo optymistyczny rachunek, ponieważ jeśli zaczniemy przeliczać powierzchnię leśną – której w kantonie genewskim jest tylko trzy tysiące hektarów – to ten rachunek znacząco się zwiększy. Władze Genewy podają, że koszt ochrony gruntów rolnych wynosi 98 euro/ha, a gruntów leśnych aż 331 euro/ha!
Powierzchnia lasów w Polsce to ponad dziewięć milionów hektarów, więc uzyskamy trochę wyższą kwotę sięgającą powyżej 20 miliardów złotych. Przypominam, że nasze państwo rocznie na policję wydaje około 10 miliardów…
Te obliczenia nie są proste, bo przecież musimy uwzględnić jeszcze szkody jakie powoduje zwierzyna w płodach rolnych. Zatrudnienie przez państwo 30 tysięcy strażników nie rozwiąże problemu ochrony upraw i… szacowania. Do oceny szkód potrzebni są rzeczoznawcy, których praca będzie kosztować około dwóch miliardów. Na koniec – do rachunku -możemy doliczyć skromne 100 milionów dla rolników.
Strajk myśliwych
Dzisiaj obóz „zjednoczonej prawicy” kombinuje jak koń pod górę i lawiruje pomiędzy pomysłami Sławomira Izdebskiego, a Solidarną Polską, która oddziałami trenowymi Zarządu Głównego PZŁ chce organizować swoją kampanię wyborczą.
Organizacje antyłowieckie – mocno krytykujące obóz władzy – mają pełną świadomość, że obecnie nic nie wskórają w parlamencie, więc koncentrują atak na myśliwych poprzez samorządy, gdzie znajdują poparcie.
Nie możemy stać bezczynnie i czekać na kata. Musimy walczyć na wielu frontach nie licząc na wsparcie klęczących komisarzy. Bardzo ważnym działaniem jest uświadamianie samorządowcom oraz politykom, że stanowimy liczną i pamiętliwą grupę wyborców, którzy swojego głosu nie oddadzą na przeciwników łowiectwa.
W obecnej sytuacji nie wierzę ogólnopolski strajk myśliwych, ale jeśli „zjednoczona prawica” dalej będzie dewastować ustawę łowiecką, to może słono zapłacić za błędy!