W kwietniu policja otrzymała anonimową informację, która została potwierdzona w trakcie dwumiesięcznych działań operacyjnych. W sumie ujęto siedmiu kłusowników, którym udowodniono zastrzelenie ponad 100 zwierząt, w tym wielu objętych ścisłą ochroną.
Miejscowi myśliwi twierdzą, że jest to wierzchołek góry lodowej, a WWF wprost mówi o kłusownictwie jako szaleństwie. Policja podczas zatrzymania zarekwirowała 78 jednostek broni, kilka tysięcy sztuk amunicji oraz sprzęt do jej samodzielnej produkcji. Grupa była wyposażona jak elitarna jednostka wojskowa. Używali tłumików, termo i noktowizji.
Stuletnia tradycja
W ich domach było mnóstwo trofeów, a w zamrażarkach odkryto dziczyznę, ale również zamrożone w całości czaple, bobry, lisy, myszołowy, zające, bażanty, łasice, piżmaki, wrony, gołębie, kawki, sójki, krogulce, dzięcioły zielone i czarne, wróble, kosy, a nawet wiewiórki.
Skala zainteresowań kłusowników w pewnym sensie tłumaczy stanowisko WWF, które uważa, że takie przestępstwa są poważnym zagrożeniem dla chronionych gatunków. Dlatego ta pozarządowa organizacja wnioskuje do władz, aby ten proceder nie był błahym wykroczeniem. Ich zdaniem przestępcy powinni być karani z całą surowością prawa!
Tymczasem kłusownikom zarzuca się łamanie ustawy łowieckiej, i okrucieństwo wobec zwierząt, za co grozi w Austrii kara pozbawienia wolności do lat trzech. Myśliwi ostro krytykują, zarówno kłusowników jak i lokalną społeczność, która ich usprawiedliwia i uznaje za alpejskie dziedzictwo kulturowe.
Rewolucja kłusowników
Aby to zrozumieć musimy się cofnąć do zamierzchłej przeszłości. Alpejscy górale nie byli typowymi rewolucjonistami. Chcieli odzyskać prawo do polowania w okolicznych lasach. Ten przywilej arystokracja im odebrała, dlatego kłusownictwo przybrało formę buntu przeciwko szlachcie, która brutalnie wyzyskiwała chłopów i jednocześnie czerpała przyjemność z polowania.
Alpejscy buntownicy szybko stawali się bohaterami zwykłych ludzi. Byli uosobieniem odwagi i męstwa i cieszyli się generalnie dobrą reputacją. Podobnie jak nasz Janosik i Robin Hood, którzy też byli kłusownikami.
Dzięki działalności takich zbójników zarówno w Alpach jak i Karpatach dziczyzna pozwalał wielu góralom przeżyć, więc nikogo nie powinno dziwić, że gdy ginęli pozostawali w legendach i piosenkach ludowych.
Tragedia w Molln
Bezpośrednio po pierwszej wojnie światowej w Austrii zapanował powszechny głód, który szybko zmusił byłych żołnierzy do kłusownictwa. Właścicielem łowisk wokół miejscowości Molln był hrabia Lamberg, który pomimo zaleceń odmówił zestrzelenia swojej zwierzyny i przekazania jej głodującej ludności.
Sytuacja była dynamiczna. Najpierw nieznany kłusownik zabił leśniczego – ojca dziesięciorga dzieci -, a potem leśnicy zastrzelili kłusownika. To zdarzenie sprowokowało strzelców – nie mylić z myśliwymi – do organizacji regularnych polowań zbiorowych i całkowitego lekceważenia hrabiego i jego służby leśnej.
Zdarzenia wokół miejscowości Molln doprowadziły do feralnego dnia 14 marca 1919 roku, kiedy to wydarzyła się tragedia, która przeszła do historii jako bunt kłusowników i na trwale wpisała się w alpejską kulturę.
Prawo do polowania
Kłusownicy walczyli o swoją wolność. Mając do dyspozycji odwagę, determinację i lojalnością wobec przyjaciół. Leśnicy przeklinali kłusowników, a kłusownicy leśników. Zrozumiałe jest, że myśliwi bali się kłusowników, więc władze postanowiły aresztować kilku z nich.
13 marca 1919 r. żandarmi pojmali pięciu chłopców, których podejrzewano o zajmowanie się kłusownictwem. Następnego dnia mieli zostać przewiezieni pociągiem do sądu rejonowego w Steyr. Na stacji pojawili się jednak ich koledzy. Rozbroili żandarmów i odbili zatrzymanych.
Śpiewając i żartując dotarli do gospody Dolleschal. W międzyczasie żandarmeria ściągnęła posiłki. Dwie ciężarówki zaparkowały na obrzeżach miasta.
Karczmę otoczono, a do środka weszło 15 żandarmów, którzy chcieli aresztować wszystkich kłusowników. W ich kierunku poleciały kufle i ciężkie stoły. Rozgorzała bitwa i padły strzały. Czterech strzelców zostało zabitych.
Wieść o tym wydarzeniu szybko się rozeszła. Pogrzeb przerodził się w demonstrację „zwykłych ludzi” przeciwko władzy, a gazety były pełne krytyki dla działań żandarmerii. Wiele sympatyzowało z kłusownikami. Jedna z nich napisała: „Pragnienie wolności i sprawiedliwości naszego ludu górskiego, tak celebrowane w pieśniach i słowach przez przedstawicieli burżuazji, zostało barbarzyńsko stłumione. Nasi strzelcy nie są włamywaczami i złodziejami, a fakt, że żandarmi nie znaleźli czasu na ściganie prawdziwych bandytów, wynika również z tego, że musieli strzec zwierzyny i lasów hrabiego Lamberga.”
Historia zdesperowanej społeczności z Molln jest jednym z najbardziej znanych przykładów kultury kłusownictwa, która niewątpliwie miała wpływ na ukształtowanie alpejskiej społeczności. Funkcjonuje muzeum kłusowników, napisano wiele książek, a ostatnio powstał nawet film (otwierające zdjęcie prezentuje aktorów, którzy wcielili się w rolę strzelców Rebellen der Berge – Wilderer).
Z pewnością dla wielu austriackich myśliwych to historia zwykłych rzezimieszków. Pewnie dlatego uważają, że należy ich potępić i za wszelką cenę wyeliminować ten proceder. Jak widać nie jest to proste zadanie. Pamięć jest wciąż żywa, a kolejne pokolenia starają się kultywować tradycje swoich przodków – w nowoczesnym wydaniu.