Organizacje antyłowieckie zażądały zaprzestania polowań. Tym razem liderem był fotograf, który przez kilka miesięcy zakolegował się z miejskim lisem. Po jego zniknięciu uznał, że został zastrzelony i zebrał 500 podpisów pod petycją zakazującą polowań na terenie miasta.
Wiedeńska komisja petycji zbadała sprawę i dostrzegła ważne powody, aby kontynuować polowania. Redukcja populacji miejskich lisów jest daniem urzędników konieczna, aby chronić zagrożone ptaki i zapobiegać chorobom jakie roznoszą te drapieżniki.
Wiedeń nie jest naturalnym siedliskiem dla lisów, a ich eliminacja ma na celu zachowanie bioróżnorodności. Przy tej okazji w mediach cytowana była opinia biologa Klausa Hackländera z Uniwersytetu Zasobów Naturalnych i Nauk Przyrodniczych (BOKU) w Wiedniu.
„Polowanie na lisy jest konieczne w niektórych przypadkach – gdy populacja zbytnio się zwiększa, a ptaki gniazdujące na ziemi walczą o przetrwanie.”
Organizacje antyłowieckie oskarżyły Hackländera o bycie „fanatykiem łowiectwa”. W ubiegłym roku na 17 tysiącach hektarów Wiednia odstrzelono 133 lisy.
Ten przykład doskonale ilustruje, że człowiek nie może dopuścić do sytuacji, w której miasta i tereny podmiejskie stają się miejscem niekontrolowanego rozmnażania dla drapieżników, czy dzików. Władze samorządowe powinny mieć obowiązek redukować poszczególne gatunki, które mają wpływ na bioróżnorodność lub szkody w uprawach rolnych.