Nie ma jednej europejskiej strategii zwalczania pandemii. Dlatego poszczególne kraje bardzo różnie podchodzą do polowania. Niemcy, Czechy, Słowacja, a nawet Węgry pozwalają polować i nie widzą problemu w organizowaniu zbiorówek.
Czy podejmując takie decyzje myślą o naszym zdrowiu? Bardzo wątpię! Przerażają ich ewentualne protesty rolników, którzy nie mogą bez myśliwych opanować szkód, ale również afrykańskiego pomoru.
Dlatego nie znajdziemy spójności w tych działaniach. Największy bałagan jest obecnie w krajach, które zakazały polowań, czyli w słonecznej Italii, Hiszpanii i Francji. Takie restrykcje wywołują oburzenie w naszym środowisku, ponieważ nikt nie myśli o konsekwencjach. Nikt nas nie słucha, ale władza cofa się – gdy wkracza do debaty wieś.
Prezydent Francji potrzebował tylko tygodnia, aby zrewidować swoje stanowisko i nawet napisał piękny list:
.
Drodzy przyjaciele myśliwi!
Ostatnie godziny obfitowały w wydarzenia związane z łowiectwem. Zamknięcie, o którym zdecydowało państwo, wykluczyło polowanie, podobnie jak wszystkie inne formy działalności przyrodniczej.
Ale dowody na regulację niektórych gatunków powodujących szkody, szybko pojawiły się w dialogu między państwem, światem rolniczym i Waszym związkiem.
Sekretarz Stanu już przekazał właściwe decyzje prefektom departamentów, które nawiążą dialog z federacjami myśliwskimi.
Ministerstwo zauważyło problem odszkodowań wyrządzanych przez zwierzynę w rolnictwie oraz lasach, dlatego zaproponowało wydawanie zgody na polowanie, ale… Tylko na gatunki, które mogą wyrządzić szkody!
W tym momencie rozpętała się prawdziwa burza. Urzędnicy dokonali całkowicie niezrozumiałego zróżnicowania. Okazało się, że polowanie na kaczki zagraża Francji w czasie pandemii, ale dziki można strzelać do oporu i umierać na Covid 19.
Francuski sekretarz stanu popisał się dużym nietaktem – uznając polowanie na grubego zwierza jako obowiązek myśliwych, a łowy na zwierzynę drobną… To jego zdaniem „przyjemność”, więc będzie nadal zakazana.
Takie postrzeganie łowiectwa dla francuskich myśliwych jest poniżające! Szczególnie, że ma miejsce po serii ataków, próbie zakazania polowania z psami i wykreśleniu tradycyjnych łowów na drozdy i kosy.
Myśliwi mają dość. Uważają, że zbyt długo dali się poniewierać przez „służby nadzorcze”. Poważnie się zastanawiają, aby teraz zaprzestać działalności „strażników”!
Prezes Francuskiej Federacji Łowieckiej w swoim liście do myśliwych całkowicie rozjechał ministra. Pozwolę sobie zacytować samą końcówkę, która doskonale ilustruje jak powinny zachowywać się władze związku!
„Nasza misja nie jest przepustką, ani również przywilejem w stosunku do reszty społeczeństwa, które dzisiaj nie może opuszczać swoich domów. Łowiectwo to niezbędne narzędzie, które pozwala właściwie zarządzać dziką przyrodą. Rzeczywistość nie ma nic wspólnego z dogmatami jakimi kierują się urzędnicy ze złotych salonów Ministerstwa Przemian Ekologicznych.”
Nie trzeba było długo czekać jeden z regionów już zapowiedział, że nie będzie żadnych kompromisów i wezwał swoich myśliwych, aby nie wznawiali polowań, a inny oświadczył, że zaprzestaje szacowania i wypłat odszkodowań!
Nie ma miękkiej gry, w życiu trzeba być twardym i umieć zawalczyć o swoje prawa. Jeśli rządy wprowadzają nowe przepisy muszą udźwignąć wszystkie konsekwencje.
Z tej historii wypływają dla nas dwa wnioski.
Pierwszy jest oczywisty – pandemia uderzy również w łowiectwo. W naszym kraju jak na razie nie możemy „tylko” polować zbiorowo. Tym samym wiele kół łowieckich nie wykona planów, zapłaci większe odszkodowania i będzie musiało uregulować kary jakie naliczą nam Lasy Państwowe, ale to tylko uderzy nas po kieszeni. Problem, a tak naprawdę konsekwencją niewykonania planu – będzie utrata obwodu!
W tym miejscu nasuwa się drugi wniosek. Myśliwi jak nigdy wcześniej potrzebują silnego związku, który nie boi się zabierać głosu i twardo przedstawiać nasze stanowisko politykom. Dzisiaj nie mamy samorządności, a tym samym władz, ale mamy niepowtarzalną okazję aby ją odzyskać!