W sobotnio – niedzielnym wydaniu „Gazety Wyborczej” ukazał się artykuł Dominiki Wielowieyskiej – ikony dziennikarstwa i publicystyki – na temat „urządzania się” działaczy Solidarnej Polski w instytucjach związanych z ochroną środowiska, Lasach Państwowych i Polskim Związku Łowieckim.
Tym razem dziennik nie atakuje myśliwych, tylko przedstawia sytuację w okupowanym zrzeszeniu: „W 2018 r. PiS uchwalił zmiany w prawie łowieckim, które zwiększały kontrolę rządu nad PZŁ i dawały ministrowi środowiska duży wpływ na powoływanie władz tej organizacji, i praktycznie prezesa PZŁ powołują politycy. Myśliwi narzekają, że stracili też wpływ na władze okręgowe, pomstują, że za czasów dwóch PiS-owskich prezesów PZŁ wpadł w finansowe tarapaty.”- napisała Dominika Wielowieyska.
Dziennikarka „Wyborczej” wysłała do Zarządu Głównego PZŁ pytania, ale Paweł Lisiak nie widział potrzeby udzielania odpowiedzi. Jeden z moich kolegów – który do mnie zadzwonił po przeczytaniu tekstu – swój komentarz rozpoczął od stwierdzenia, że takie zachowanie „naszego” łowczego to nie jest strzał w kolano, ale w płuca…
Pani Dominika skontaktowała się również politykami, którzy walczą o odzyskanie samorządności przez PZŁ. Rozmawiała między innymi z Arkadiuszem Iwaniakiem z Lewicy, który skierował dziennikarkę do mnie. Fakty są porażające i jak widać budzą zainteresowanie ogólnopolskich mediów.
Apolityczny związek
Władze Polskiego Związku Łowieckiego do 2018 roku utrzymywały pozytywne relacje ze wszystkimi politykami nie zależnie do jakiej należeli partii. Przez 30 lat: na polowaniu, zebraniu koła łowieckiego, czy targach Hubertus Expo nikt nie patrzył na kolor legitymacji. W jednym szeregu stali politycy PiS-u, Platformy Obywatelskiej, Polskiego Stronnictwa Ludowego i Lewicy.
Wszystko się zmieniło po odebraniu nam samorządności. Partyjni komisarze łamią Statut PZŁ, wspierają tylko jedną opcję polityczną, lekceważą i znieważają Naczelną Radę Łowiecką i nie dopuszczają statutowych organów do skontrolowania działalności. Nic nie robią, a miliony z naszych składek rozpływają się wśród nieudolnych nominatów „zjednoczonej prawicy”.
Przez cztery lata oglądamy festiwal arogancji i całkowity marazm. Zarząd Główny Polskiego Związku Łowieckiego przestał funkcjonować, ponieważ większość osób, które zostały tam zatrudnione nie ma zielonego pojęcia o łowiectwie. Gdyby nie kilka osób – które za kulisami bardzo intensywnie działają – mielibyśmy prawdziwy Armagedon. Nie byłoby wydzierżawionych obwodów, a służby weterynaryjne karami dobiłyby większości kół łowieckich.
Łowcy posad
Partyjnych komisarzy – którzy okupują Nowy Świat – interesuje wyłącznie wynagrodzenie. To typowi łowcy posad. Przychodzą i na drugi dzień szukają stanowisk dla swoich znajomych. To dlatego nieustannie trwa proces wyrzucania „starych” pracowników, którzy szukają sprawiedliwości w sądach i wygrywają odszkodowania!
Trzech ostatnich łowczych wyrzuciło lub zmusiło do odejścia z Zarządu Głównego: Justynę Chmielewską, Magdę Koperek, Wiolę Goździejewską, Dianę Piotrowską, Lidię Płazę, Izę Turlik, Jarka Czekaja, Marka Duszyńskiego, Krzysztofa Gerasa, Pawła Gierzyńskiego, Piotra Koślę, Marcina Pasternaka, Grzegorza Sobolaka i Bogusława Wójcika, a ze spółki „Łowiec Polski”: Dorotę Biedrzycką, Marzannę Skrzypczak, Annę Żabińską, Pawła Bombika, Bogdana Bronowskiego, Mirosława Głogowskiego, Andrzeja Wierzbieńca i Tomasza Żyrka.
Osobą, która wyrzuca od dwóch lat doświadczonych pracowników jest Paweł Lisiak. Jako łowczy krajowy wydał z budżetu ZG PZŁ ponad 30 milionów z naszych składek. Jakie ma sukcesy? Nie znam ani jednego! Przez cztery lata – jako przewodniczący komisji kynologicznej – nie umiał nawet poprawić regulaminu prób i konkursów dla psów myśliwskich!
„Ministerstwo Środowiska już nie istnieje, teraz mamy Ministerstwo Klimatu i Środowiska, a tam wiceministrem odpowiedzialnym za łowiectwo i lasy jest człowiek Solidarnej Polski Edward Siarka, który zasłynął niedawno wypowiedzią o zbieraniu chrustu. Dba o interesy SP w łowiectwie i nie pozwala odwołać Lisiaka mimo żądań środowiska. A Lisiak – jak mówią działacze PZŁ – wstawił do władz okręgowych swoich ludzi.” – napisała Dominika Wielowieyska
W ciągu czterech lat wyrzucono lub przymuszono do odejścia prawie wszystkich łowczych okręgowych. Z Białej Podlaskiej – Romana Laszuka, Białegostoku – Jarosława Żukowskiego, Bydgoszczy – Sylwestra Domka, Ciechanowa – Daniela Milewskiego, Częstochowy – Ireneusza Chłąda, Elbląga – Wieńczysława Tylkowskiego, Gdańska – Piotra Ławrynowicza, Kalisza – Marka Przybylskiego, Katowic – Mariusza Miśkę, Koszalina – Janusza Rynkiewicza, Krakowa – Tomasza Ciepłego, Legnicy – Ryszarda Brylińskiego, Leszna – Stanisława Grylewicza, Lublina – Andrzeja Łacica, Łomży – Jerzego Włostowskiego, Olsztyna – Dariusza Zalewskiego, Opola – Wojciecha Plewkę, Piły – Sławomira Jaroszewicza, Piotrkowa Trybunalskiego – Cezarego Szadkowskiego, Poznania – Zbigniewa Zielińskiego, Przemyśla – Tomasza Kuleszę, Radomia – Wojciecha Szymańskiego, Rzeszowa – Zdzisława Siewierskiego, Siedlec – Adama Wróblewskiego, Skierniewic – Piotra Jędrala, Słupska – Mariana Wilczewskiego, Suwałk – Jana Goździewskiego, Szczecina – Wiesława Dobrzenieckiego, Tarnobrzegu – Jana Czuba, Tarnowa – Krzysztofa Łazowskiego, Torunia – Jerzego Hermanowskiego, Wałbrzycha – Andrzeja Tetke, Włocławka – Grzegorza Wiśniewskiego, Wrocławia – Romana Rycombla, Zamościa – Henryka Studnickiego. Oprócz łowczych zwolniono dziesiątki innych etatowych pracowników.
Na łowczych powołano osoby przypadkowe nie mające żadnego doświadczenia. Skala bałaganu i nieprawidłowości jest skutecznie ukrywana, ale trupy powoli wypływają. Ostatnio jeden z PiS-owskich działaczy, za łamanie Statutu PZŁ na stanowisku łowczego okręgowego w Częstochowie został skazany przez sąd łowiecki. Wyrok nie jest prawomocny, więc pewnie się odwoła…
W Lesznie Paweł Lisiak zwolnił łowczego, a zarazem kierownika OHZ Gola, któremu „latały” jelenie i dziki. Jest nowa łowczyni. Prowadzony jest audyt, ale słabo idzie, bo zatrudniane są osoby, którym prokuratura w Poznaniu postawi zarzuty…
Minister Edward Siarka ma wystarczająco dużo dowodów, aby odwołać Pawła Lisiaka i panią prokurator Ewę Kraskę, która łamie ustawę o prokuraturze zasiadając w Zarządzie Głównym PZŁ. Ich nieudolne działania niszczą Polski Związek Łowiecki i są ewidentnym obciążeniem dla Solidarnej Polski.
Protegowany Beaty
Powołanie Pawła Lisiaka na stanowisko łowczego krajowego było wielkim zaskoczeniem. O nominacji wiedziało tylko kilka osób, ale bardzo szybko wyszło, że osobą, która wsparła członka NRŁ z Kalisza była europosłanka Solidarnej Polski Beata Kempa, której mąż i syn poluje.
Dominika Wielowieyska dotarła do Leszka Matusiaka myśliwego z okręgu piotrkowskiego, który powiedział: „W środowisku łowieckim tajemnicą poliszynela jest, że krewni Beaty Kempy dzięki Lisiakowi mają okazję polować za darmo w ośrodkach hodowli zwierzyny.” Dziennikarka zapytała o te kwestie zarówno ZG PZŁ jak i Beatę Kempę – ale nie otrzymała odpowiedzi.
Jak na zawołanie Paweł Lisiak na stronie PZŁ opublikował relację z kursu dla mierniczych CIC, wśród siedzących na sali osoby, które dobrze znają syna Beaty Kempy dostrzegli – Cezarego…
PiS ograbił PZŁ
Nie umiem zrozumieć, dlaczego komisarze „zjednoczonej prawicy” zachowują się arogancko. Za kilkanaście miesięcy mamy wybory i zmieni się układ polityczny. Jestem pewien, że Polski Związek Łowiecki odzyska samorządność. Nowa Naczelna Rada Łowiecka wybierze Zarząd Główny. Krajowy Zjazd Delegatów poprawi statut i przywróci Okręgowe Rady Łowieckie!
Wszystkie trupy wypadną z szaf. Komisja Kontroli i Nadzoru otrzyma skrzętnie skrywane dokumenty. Dowiemy zarówno ile zostało ściągniętych środków z okręgów bez zgody Naczelnej Rady Łowieckiej, oraz jakie uposażenia przyznał Paweł Lisiak „fachowcom”, których zatrudnił na Nowym Świecie.
Następcy będą musieli jednocześnie „sprzątać” i odbudować utracony wizerunek. Przez cztery lata staliśmy w miejscu. Projekty, które realizowała „stara” władza zostały zarzucone. Nie ma między innymi: targów Hubertus Expo, magazynu „Ostoja”, programu edukacji ekologicznej „Ożywić pola”…
Pomimo szumnych zapowiedzi nic nie zrobiono w temacie:
- przywrócenia możliwości zabierania naszych dzieci na polowania,
- obowiązkowych badań lekarskich,
- promocji dziczyzny,
- propagowania rodowodowego psa myśliwskiego,
- rozwoju strzelectwa,
- badań naukowych,
- odbudowy zwierzyny drobnej,
- walki z afrykańskim pomorem świń.
Nie zbudowano kanałów edukowania społeczeństwa, które teraz mylnie uważa, że jesteśmy przybudówką „zjednoczonej prawicy”. Choć nigdy nią nie byliśmy i nie będziemy. PiS ograbił nasz związek i zabrał nam możliwość funkcjonowania, dlatego powinniśmy po wyborach domagać się reparacji!