Mija pierwszy miesiąc zbierania przez „naszego” łowczego danych na temat efektywności zbiorowych polowań. Jak na razie nie chwali się wynikami, a przez cały listopad nie została opublikowana żadna informacja na temat walki ZG PZŁ z afrykańskim pomorem. Tymczasem wirus w listopadzie sieje spustoszenie w chlewniach i tak jak przypuszczaliśmy znacząco się „rozrasta” różowa strefa pod Wrocławiem.
Mamy kolejne ogniska w województwie świętokrzyskim. Obecność wirusa potwierdzono w chlewniach leżących w gminach, które dotychczas były wolne od ASF. Z tego powodu w grudniu czerwona strefa będzie musiała się poszerzyć. W sumie mamy już 122 ogniska (w 2020 roku było ich tylko 104).
Z niewiadomych powodów nikt nie trąbi o wielkim sukcesie myśliwych. W zeszłym roku było 4 156 przypadków chorych dzików, a mamy ich na koniec listopada tylko 2 606! Udało się zredukować zachorowania o jedną trzecią! Gdyby rolnicy stosowali zasady bioasekuracji, to być może rząd nie musiałby tracić casu na dyskusje na temat likwidacji Polskiego Związku Łowieckiego…
Niemcy – którzy byli niedawno tak chwaleni za „wybicie” dzików przez ministra Ardanowskiego – radzą sobie wyjątkowo słabo. Mają więcej chorych dzików niż Polska. W sumie wyryto tam 2864 przypadków afrykańskiego pomoru!
Wirus pojawił się w kolejnym trzecim landzie. Tym razem przeskoczył do Meklemburgii-Pomorza Przedniego, Ognisko wykryto w chlewni, ale podczas polowań odstrzelono chore dziki. Niemcy panikują. Grodzą płotami kolejne obszary i angażują policyjne drony i helikoptery z kamerami termowizyjnymi, aby szukały dzików.
Duńczycy pomimo solidnego płotu jaki ustawili na granicy z Niemcami nie czują się bezpiecznie. Proszą swoich myśliwych, aby nie jechali w tym sezonie na polowania do Niemiec i Polski…
Sytuacja nigdzie się nie poprawiła! Strefy czerwone, różowe i niebieskie zajmują połowę Słowacji i Węgier oraz w całą Rumunię, Bułgarię, Litwę, Łotwę i Estonię.