Kiedy my zmagamy się z globalnym ociepleniem i bezśnieżną zimą nasze grzywacze wchodzą w szkodę francuskim i hiszpańskim rolnikom.
Z Polski odlatują już w sierpniu i całą zimę sieją spustoszenie na polach, ale ponoć również niszczą dachy i rynny domów. Jedyną nadzieją są myśliwi, którzy chętnie współpracują z samorządowcami przy zmniejszaniu liczby dzikich gołębi.
Hiszpańscy łowcy poprosili jednak o wsparcie i pokrycie przynajmniej części kosztów. Burmistrz doceniając zaangażowanie każdemu kto redukuje gołębie przekazał po 25 naboi.
W tym kontekście wyjątkowo zabawnie wygląda żądanie zakazania polowań na grzywacze przez nasze organizacje antyłowiecke. Twierdzą, że to bardzo pożyteczny gatunek, ponieważ chętnie zjada nasiona roślin uważanych w rolnictwie za chwasty, a do tego wylatując z miejskich parków nie zdaje sobie sprawy z tego, że może się stać przedmiotem „łowieckiego pozyskania”.