Musiałem ochłonąć, żeby usiąść do napisania tego tekstu, ponieważ skala znieważania i poniewierania przez Pawła Lisiaka najważniejszego organu Polskiego Związku Łowieckiego zwyczajnie mnie zszokowała.
Minister Siarka po raz drugi spotkał się z łowczymi. Za pierwszym razem „zapomniał” zaprosić członków NRŁ, co moim zdaniem było dużym nietaktem. Paweł Lisiak postanowił wykorzystać spotkanie ministra i zaatakował radę, „wypuszczając” trzech łowczych, którzy zawnioskowali o usunięcie tego organu z ustawy.
Obecnie sprawujący funkcję łowczego krajowego ewidentnie nie rozumie istoty związku i uwiera go społeczny nadzór. Jak widać minister ma własne zdanie. Prawdopodobnie Paweł Lisiak zapomniał, że w maju minister Siarka publicznie powiedział, że jest za przywróceniem Okręgowych Rad Łowieckich. Nie mieści mi się w głowie, aby po takim oświadczeniu był za likwidacją NRŁ.
Spotkania w Sękocinie
Dynamiczna sytuacja rozprzestrzeniania się afrykańskiego pomoru świń wymusiła kolejne spotkanie, na które tym razem minister Siarka zaprosił również członków Naczelnej Rady Łowieckiej, aby w obecności najważniejszego organu omówić propozycje zmian, jakie zamierza wprowadzić do prawa łowieckiego. Ponoć to spotkanie miało również za cel uspokojenie napiętych relacji między radą, a Pawłem Lisiakiem.
W trakcie dyskusji głos zabrał prezes NRŁ Paweł Piątkiewicz, który bardzo negatywnie ocenił odebranie nam samorządności. Przypomniał, że właśnie pod pretekstem zwalczania afrykańskiego pomoru świń okrojono kompetencje rady, co nie przyniosło sukcesów i pokonania wirusa. Wielka szkoda, że pozostali członkowie rady nie wykorzystali okazji, aby uświadomić ministrowi skali błędów ZG PZŁ, które wprost przekładają na walkę z ASF.
Zbierając informacje na temat spotkania, dowiedziałem się, że po wyjściu ministra Siarki Paweł Lisiak „podziękował” członkom rady za spotkanie i wyprosił ich z sali pod pretekstem potrzeby roboczego spotkania z łowczymi. Większość społeczników czekała na parkingu na łowczych okręgowych, z którymi przyjechali na spotkanie z ministrem.
Bez obiadu
Wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, kiedy dowiedzieli się, że łowczy krajowy kazał swoim podwładnym powołać łowczych powiatowych, których próżno szukać w Statucie PZŁ, ale oniemieli jak Paweł Lisiak po zakończeniu odprawy, zaprosił swoich pracowników na obiad. Takiego potraktowania nie spodziewał się żaden z członków rady.
Słuchając ich relacji, od razu przypomniał mi się Hubertus w Tarcach. Wszyscy, którzy są zszokowani zachowaniem łowczego krajowego powinni uważnie obejrzeć relację z Ogólnopolskiego Hubertusa, gdzie na estradę przed ministrem Siarką wkroczył Paweł Lisiak i ostentacyjnie odwraca się do niego plecami. Jeśli łowczy krajowy nie umiał się zachować w takiej chwili… To trudno oczekiwać szacunku do społeczników wybranych przez myśliwych.
Byłem przekonany, że Paweł Lisiak nie ma już szans mnie zaskoczyć, ale widać jego braki w kulturze osobistej są wyjątkowo głębokie. Nikogo nie może więc dziwić, że „wezwane” poczty sztandarowe z Hubertusa w Tarcach wyjechały głodne, bo nie wszystkim „organizatorzy” zdążyli rozdać stosowne opaski, że jakiś dowcipniś napisał, że było tam 10 tysięcy ludzi, że prezesa Piątkiewicza wita się na końcu i traktuje Naczelną Radę Łowiecką jak piąte koło u wozu.
Zniewagi komisarza
Przez sto lat największą wartością w naszym związku był wzajemny szacunek. Jestem pewien, że dla społeczników wybranych do Naczelnej Rady Łowieckiej Polski Związek Łowiecki jest wartością nadrzędną i dlatego będą gotowi przełykać każdą zniewagę ze strony komisarza.
Dziwię się jednak Edwardowi Siarce, który pozwala Pawłowi Lisiakowi w taki sposób znieważać posła i ministra!