środa, 12 marca, 2025
Strona głównaPolowanieEldorado dla szopów

Autor

Eldorado dla szopów

Przykład degradacji Parku Narodowego „Ujście Warty”, to dowód całkowitego braku wyobraźni wśród wegańskich „przyrodników”, którzy nienawidzą myśliwych.

Tydzień temu opisałem najnowszy pomysł podsekretarza Dorożały, który chce wprowadzić zakaz polowań w otulinach parków narodowych. Doskonale znam Park Narodowy „Ujście Warty” i postanowiłem opisać, jak wygląda tutaj ochrona przyrody…

Królewska wyspa

Będąc młodym myśliwym jeździłem w te tereny na gęsi. To było prawdziwe eldorado. W środku terenu znajdował się rezerwat „Królewska Wyspa”, wokół którego polowaliśmy. Gęsi były wszędzie. Można powiedzieć, że polowaliśmy w samym centrum dzisiejszym Parku Narodowego. Rozkłady bywały różne: kilkadziesiąt sztuk, ale zdarzyło się, że w 19 osób w dwa dni upolowaliśmy 1 gęś. Pogoda, szczęście…

Czy polowania miały negatywny wpływ na populacje ptaków? Nie! Według ówczesnych szacunków myśliwi strzelali w sezonie jakieś 2-3 procent populacji przebywającej w parku w okresie jesienno-zimowym. Każdy laik wie, że liczebność kaczek i gęsi zależy dzisiaj od warunków panujących w północnej Rosji, ponieważ większość naszych terenów lęgowych zostało bezpowrotnie zniszczonych.

Reklama

Polowania w Europie nie miały i nie mają negatywnego wpływu na ptaki migrujące. Myśliwi realizują mnóstwo projektów czynnej ochrony w tym zwalczają drapieżniki, co jest szczególnie ważnym elementem każdego programu.

Tak było również w miejscu gdzie powstał Park Narodowy „Ujście Warty”. Myśliwi ograniczali wpływ drapieżników, a rolnicy wypasali tu bydło i konie i przyrodzie tak naprawdę nic nie zagrażało!

Reklama

Zabójcza sukcesja

W 2001 roku postanowiono jednak utworzyć Park Narodowy „Ujście Warty”. Teren aż się o to prosił. Wszak to największe mokradła w zachodniej Polsce i jednocześnie jeden z największych, jeśli nie największy teren lęgowy ptactwa wodno-błotnego. Nikt nie protestował aż do chwili, kiedy dyrekcja parku – rozumiem, że po konsultacji z radą naukową – postanowiła wygonić z parku rolników.

Na parkowych terenach zabroniono wypasu zwierząt i uprawy roli. „Przyrodnicy” tak postanowili. Mijały lata, a nieużytkowane łąki i pastwiska zarastały wierzbą. Zmienił się skład roślinności na „bardziej dziki” i po kilku latach ci sami „przyrodnicy” zauważyli, że drastycznie zmniejsza się liczba ptaków gniazdujących w parku.

Jak to tak? Park powstał, aby je chronić. Ograniczono ingerencję człowieka, a populacja ptaków się zmniejsza? Następnych kilka lat zajęło „przyrodnikom” domyślenie się, dlaczego tak się dzieje. Tymczasem ptaki straciły dogodne warunki bytowania. Liczebność drapieżników wzrosła, a cały teren stał się idealną ostoją dla dzików, których największym przysmakiem były ptasie jaja. Dzicze watahy zniszczyły w ciągu tych kilku lat wielokrotnie więcej lęgów niż w całym okresie przed utworzeniem Parku Narodowego.

Dzik wielki szkodnik
Dziki w środowisku wodno-błotnym są jednym z największych szkodników. Fot Shutterstock

Pastwiska i polowanie

Po długich dyskusjach postanowiono przywrócić w parku gospodarkę rolną, wróciły krowy i konie, a wraz z nimi łąki i pastwiska. Przestano wreszcie udawać, że uda się gospodarować populacją ptaków bez polowania na dziki i drapieżniki. Dyrekcja wydawała więcej odstrzałów.

„Przyrodnicy” mieli szczęście. Rolnicy po wejściu Polski do Unii sadzili coraz więcej kukurydzy i część dzików opuściła bagna. Stosunki między dyrekcją parku, a myśliwymi były… Powiedzmy poprawne.

Jednak dla „przyrodników” nasza obecność była nie do zniesienia. Nieustannie utrudniali i utrudniają życie myśliwym. Przypadki złośliwego przeszkadzania w polowaniu są tu na porządku dziennym, nie ma tygodnia, by nie dochodziło do pyskówek. Miejscowi myśliwi już nauczyli się nie reagować na zaczepki, ale przyjezdnym – nieprzyzwyczajonym do utrudniania polowania – niejednokrotnie puszczają nerwy i wiązki słów niecenzuralnych latają w obie strony.

„Dyskretne prośby” by „odsunęli się od wału na kilkaset metrów”, by polowali rzadko i w tylko w określone dni – były tu przez lata na porządku dziennym. Teraz pojawi się kolejna próba – sygnowana przez ministerstwo środowiska – wyrzucenia myśliwych z otuliny parku, poprzez wpisanie do planu ochrony wyraźnego zakazu prowadzania tam polowań.

polowanie na gęsi
Polowania nie mają negatywnego wpływu na populację ptaków migrujących. Fot Shutterstock

Zbrodnia na przyrodzie

Tylko, że wyrzucenie myśliwych z otuliny Parku Narodowego „Ujście Warty” będzie kolejną zbrodnią na przyrodzie. Do zielonej bolszewi nie dociera bowiem, że to NIE myśliwi są zagrożeniem dla bytującego tu ptactwa. Śmiertelnym wrogiem jest szop pracz!

W Parku Narodowym „Ujście Warty” szop pojawił się już przed 10 laty i robi tam wielkie spustoszenie. „Przyrodnicy” najpierw lekceważyli problem. Teraz nie chcą przyznać, że jedynym sojusznikiem ptactwa w walce z szopem są myśliwi. Chlubnym wyjątkiem wśród naukowców są pracownicy Wydziału Biologii Uniwersytetu Zielonogórskiego.

Nawet wielki przeciwnik myśliwych prof. Grzegorz Gabryś, badacz gatunków inwazyjnych przyznał publicznie: „W naszym instytucie(Instytut Biologii UZ-dop.AB ) od 20 lat monitorujemy występowanie szopa; wnioski są przerażające. (…) Nie jestem fanem polowań, ale tu wyjścia nie ma. Myśliwi są jedynym konkretnym sprzymierzeńcem w walce z szopem. A ta walka toczy się o wszystko. O zachowanie równowagi w przyrodzie, o ocalenie wielu gatunków. Stoimy przed moralnym dylematem – on albo wiele innych gatunków – zwierząt, w tym także człowiek.”

Powiedział to w lokalnym wydaniu „Gazety Wyborczej”, ale centrala jakby tego wywiadu nie zauważyła. No jakże tak – redaktor Jurszo miałby przyznać, że myśliwi są potrzebni! A przecież profesor mówi bez ogródek: „Szop to zbój w ciele pluszaka i powinien zostać wytępiony do zera.”

Polowanie na lisy
Wiele badań naukowych potwierdziło że lisy w środowisku wodno-błotnym mają znaczący wpływ na sukces lęgowy ptaków gniazdujących na ziemi. Fot Shutterstock

Pełnoskalowa inwazja

I teraz wróćmy do Słońska. Wreszcie „ochroniarze” problem dostrzegli. Dwa lata temu na łamach Zielonej Interii uderzyli w dzwon trwogi: „To już jest pełnoskalowa inwazja. Szopy pracze opanowały Park Narodowy „Ujście Warty”. Przyrodnicy załamują ręce, bo problem jest bardzo poważny. Zbliżający się ptasi sezon lęgowy będzie dla szopów eldoradem. Czy w jednym z najcenniejszych ornitologicznie polskich parków narodowych nadchodzi Armagedon?”

-Jeden szop w kilka godzin jest w stanie zniszczyć kolonie rybitwy czarnej czy poważnie zaszkodzić mewom śmieszkom. Odwiedzają takie miejsca, gdzie jest łatwe pożywienie – jajka czy też młode ptaki, pisklaki – i niszczą całe kolonie. Jest to problem szczególnie w tym okresie, kiedy kolonie są zakładane – tłumaczył Konrad Wypychowski, ówczesny dyrektor parku.

Zajrzałem do parkowego planu zwalczania IGO i myślałem, że pęknę ze śmiechu. W oficjalnym planie eliminacji gatunków obcych proponuje się odstrzał po…100 sztuk szopa pracza rocznie przez 20 lat. Zwalczanie na tym poziomie tego gatunku pomoże ptakom, jak umarłemu kadzidło. Jednak, co ciekawe oszacowano koszt odstrzału jednego osobnika… Na 150 PLN.

Gdyby myśliwym zapłacono po 100 zł od sztuki to odstrzał byłby nieporównywalnie większy i byłaby szansa ograniczenia drapieżników. I tu należy wrócić do wywiadu prof. Gabrysia:- „Przewidujemy dramatyczną dla środowiska naturalnego, szybką kolonizację całego kraju. Niestety, pomimo wyraźnych sygnałów ze środowisk naukowych, w pierwszym okresie rozprzestrzeniania się szopa, całkowicie zbagatelizowano ten problem.”

Naturalna śmiertelność ptaków
Szopy nie tylko niszczą lęgi. To wyjątkowe drapieżniki, które dziesiątkują również dorosłe ptaki. Fot Shutterstock

Szop ma tylko jednego wroga…

Szopy charakteryzują się pewnym zestawem cech, które umożliwiają im adaptację do całkiem nowych warunków. Potrafią wejść w nowy ekosystem i go zniszczyć. Szopy wykazują dużą inteligencję, bawią się swoją ofiarą, nie zabijają tylko po to, żeby się najeść, ale żeby poćwiczyć. Przykład? Gdy wejdą do gniazda czapli, wypiją zawartość jednego jaja, najedzą się, ale resztę jaj zniszczą.

„Gatunek jest niezniszczalny. W każdym miocie jest kilka młodych, dlatego te liczby rosną lawinowo. Szop nie ma praktycznie innego wroga niż myśliwi.” – mówi prof. Grzegorz Gabryś.

Kiedy „przyrodnicy” zorientowali się, że z tym szopem coś trzeba zrobić? Nie wiem jak, ale dostali grant ma odłowy szopa do klatek żywołownych (kolejna hipokryzja, ale o tym innym razem). Projekt kosztował 1,6 miliona euro, a w efekcie jego realizacji schwytano… 80 szopów. Koszt schwytania jednego szopa wyniósł, więc 20 tysięcy euro! 20 tysięcy euro!

Już, już, wydawało się, że dyrekcja parku poszła po rozum do głowy i zaczęto wydawać odstrzały na szopa na terenie parku miejscowym myśliwym, którzy w krótkim czasie, za darmo, odstrzelili 160 szopów. Czujecie? Ekolodzy za milion sześćset tysięcy euro złowili 80 szopów, a myśliwi za darmo zlikwidowali dwa razy tyle tych groźnych drapieżników.

Gdyby myśliwym zapłacono tylko po 100 zł od sztuki, to jestem przekonany, że 1000 szopów padłoby w ciągu sezonu, ale nie… Myśliwi są be!

Gatunki inwazyjne
Problemem z którym nasze państwo nie umie walczyć są wszystkie gatunki inwazyjne. Między innymi gęsiówka egipska, która jest bardzo agresywna i niszczy lęgi naszym gatunkom. Fot Shutterstock

Tylko intensywny odstrzał

Osobiście uważam, że realizacja tego projektu – odłowów szopów – powinna znaleźć się w zainteresowaniu prokuratury, bowiem w moim przekonaniu, był to klasyczny skok na kasę i marnotrawstwo unijnych środków. Czy pani minister środowiska starczy odwagi, by taki zawiadomienie złożyć?

Ale idźmy dalej. Naukowcy zajmujący się szopem od 20 lat, z Wydziału Biologii Uniwersytetu Zielonogórskiego wiedza, że jedynym sposobem ochrony bioróżnorodności w Parku Narodowym „Ujście Warty” jest intensywny – bardzo intensywny – odstrzał szopa pracza oraz gęsiówki egipskiej i bernikli kanadyjskiej, ale zielona bolszewia od Dorożały to nie naukowcy, lecz ideolodzy.

„Ptasi guru”, czyli niejaki pan Chara – którego trener pilatesu wprowadził nawet do Państwowej Rady Ochrony Przyrody – mocno osadzony towarzysko w Parku Narodowym „Ujście Warty” – najgłośniej wyraża zdanie „ornitologów”, którzy widzą tylko ptaki, jako obiekt zdjęć i nie interesuje ich ekosystem parku. Ten zaś bez ingerencji myśliwych umiera.

Pokazane w poprzednim artykule działania prowadzone w celu wypchnięcia myśliwych z otuliny parków narodowych są de facto już nie otwarciem bramy dla szopa, lecz wysadzeniem jej w powietrze. Myśliwi dzisiaj jeszcze eliminują szopa w otulinie Parku Narodowego „Ujście Warty” , ale gdy zostaną wypchnięci z tych terenów, szop będzie królem nadwarciańskich mokradeł i szybko przyjdzie zmienić logo parku z gęsi tundrowej na szopa pracza.

Wiedza przyrodnicza i rozsądek nakazywałby działania wręcz odwrotne. Niemieccy przyrodnicy – gdzie szop powoduje olbrzymie spustoszenie – mówią: „Strzelacie póki czas!” Dorożała i spółka mają inną koncepcję i chcą odsunąć myśliwych jak najdalej od ostoi ptactwa i szopa.

Zawarcie porozumienia z myśliwymi i umożliwienie im polowań na szopy pracze, to dziś jedyny ratunek dla ptactwa bytującego w Parku Narodowym „Ujście Warty”. Oczywiście konsekwencją jest też zaprzestanie hejtowania myśliwych i zwalczania polowań na ptactwo w otulinie parku.

Ale wiedza przyrodnicza i rozsądek to jedno, a wegańska ideologia kierownictwa resortu środowiska, to drugie. Ptaki w Parku Narodowym zjedzą szopy, a koleżanki i koledzy pana Mikołaja będą tępić myśliwych bardziej i płakać nad konsekwencjami występowania „miłego pluszaka”. Amen!

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
WIĘCEJ ARTYKUŁÓW

Dziczek – wędrowniczek

Przelatek z obrożą telemetryczną od 1 marca do 22 czerwca przebył 998 kilometrów. Jednego dnia dzik zdołał przejść ponad 30 kilometrów.

Całkowity zakaz używania ołowiu

Urzędnicy z Brukseli realizują rosyjski plan rozbrojenia Europy. Chcą wprowadzić zakaz stosowania amunicji ołowiowej, co doprowadzi do zamknięcia strzelnic i osłabi nasz potencjał obronny.

Skuteczne budowanie wizerunku

Wzorem do naśladowania dla wszystkich organizacji łowieckich powinna być Francuska Federacja Łowiecka, która zaprezentowała swój najnowszy spot reklamowy.

Milion euro za polowanie

Polowanie w zachodniej Europie jest towarem sprzedawanym na aukcjach. Komercja w takim wydaniu jest najgorszym rozwiązaniem dla przyrody!

Bezprawne testowanie myśliwych

Prezes NRŁ Marcin Możdżonek forsuje wprowadzenie corocznego egzaminu strzeleckiego dla wszystkich myśliwych. Uchwalenie takiej regulacji byłoby całkowicie bezprawne.

Francja przerażona

Myśliwi używając kordelasów zakończyli cierpienie rannego jelenia przed domem znanego reżysera. Śmierć byka wywołała medialne trzęsienie ziemi.