SPOD MIEDZY
Chodzi za mną redaktor, bym skrobnął co nieco na portal. A mnie się nie chce. Po prostu nie chce. Gdy obserwuję to, co od roku dzieje się w naszym związku, to najchętniej zaszyłbym się gdzieś w Puszczy Rominckiej. Tam mamy jeszcze miejsca, gdzie nie ma łączności i nie dochodzą odgłosy tej hucpy.
Skoro jednak nalega to pozwolę sobie napisać coś, co wielu łowcom się nie spodoba. Szczególnie tym gorącym entuzjastom nokto i termo wizji na polowaniu.
Na początek jednak historia sprzed kilku lat.
Pojechaliśmy z Edkiem w gości, na polowanie przy księżycu. Gospodarz posadził nas na kukurydzisku i pojechał do domu. Wrócił po nas dobrze po północy i pyta:
-Było coś?
– Nie – odpowiedzieliśmy zgodnie.
Zobaczymy – odrzekł i sięgnął po noktowizor. W jego szkłach dostrzegliśmy, że daleko na skraju pola pasie się wataha. Edek rozpoczął podchód i pacnął paciuka.
Technika kontra tradycja
Opowiadam tę historię często, bo jest ona dowodem na to, że posiadanie nokto przez Marka ewidentnie zmniejszyło szansę zwierzyny.
Na takie dictum często słyszę dwa rodzaje odpowiedzi ze strony zwolenników strzelania za wszelką cenę: – To może lepiej było pozostać przy łukach?
Na to zwykłem odpowiadać. No właśnie, coraz częściej wracamy do łuku, by wyrównywać szanse. Nasz wzrok – nawet uzbrojony w lornetkę – jest równoważony przez wzrok i słuch zwierzyny. Uzbrojeni w nowoczesną – w gruncie rzeczy wojskową – technikę nie dajemy żadnej szansy.
Drugi koronny argument używany przez zwolenników noktowizji to… „bezpieczeństwo”. Dla mnie słaby. I nie mówię już o regulaminowym zakazie strzelania do nierozpoznanego celu, ale moim zdaniem wiele wypadków z bronią to nie strzał do nierozpoznanego celu lecz zwykłe nieostrożne obchodzenie się z bronią lub niecierpliwość.
Czy gdyby „łowca”, który miał załadowany sztucer w bagażniku. Nie zastrzelił, by kolegi gdyby broń była zaopatrzona w celownik nokto? Albo ten co strzelał do sarny, miał na sztucerze termos, to pamiętał by, że nie strzela się w kierunku drogi? Sądzę, że wątpię!
Pod szczytnym hasłem „walki z ASF” lobby producentów sprzętu, jego sprzedawców oraz strzelaczy, przeforsowało swoje. ASF-owi to nie zaszkodzi bo na terenach zarazy już dawno można było używać noktowizji i czy zmniejszyło to rozprzestrzenianie się choroby? Sądzę, że wątpię!
Jednak, moim zdaniem, zezwolenie na używanie nokto i termo wizji mieć będzie o wiele większy wpływ na nasze towarzystwo niż się wydaje. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że teraz to dopiero w czasie pełni skupy zapełnią się bykami i rogaczami. To zjawisko już występowało ale teraz się nasili, że hej!
Różnica diametralna
Ale w mojej ocenie stanie się coś o wiele gorszego. Nastąpi społeczne rozwarstwienie naszej grupy. Na tych, których stać i na tych których nie stać.
Ci których stać będą mieli w pogardzie tych których nie stać, ci drudzy zaś będą im najzwyczajniej zazdrościli. Grupa pęknie na trwałe.
Jakie będą tego skutki mógłby pewnie więcej powiedzieć brat redaktora naczelnego, młody, zdolny socjolog. Ale w mojej ocenie będzie to podział trwały i nader szkodliwy.
Do tej pory jeden miał Mosina a drugi Blasera. Sztucer jednego był toporny, drugiego ładny. Ale w gruncie rzeczy była to taka sama lufa osadzona w drewnie. Różnica była powiedzmy w elegancji. W gruncie rzeczy niewielka i strawna dla tych, których na Blajzera nie stać. To samo z optyką. Czy to chińska, czy niemiecka to oboje musieli mieć z grubsza takie same warunki do obserwacji. Jeden widział dobrze, drugi trochę gorzej. Ale w gruncie rzeczy widzieli to samo.
Noktowizja zmieni to radykalnie. Jej posiadacz widzi to, czego biedniejszy kolega nie będzie miał szansy zobaczyć. Dla jednych polowanie stanie się łatwe, dla drugich nie wykonalne. To już nie będzie różnica w elegancji to będzie różnica diametralna!
Ekskluzywny klub nokto
O tym jak takie rozwarstwienie społeczne wpłynie na zwartość grupy znów lepiej wypowiedziałby się brat redaktora. Ale nawet ja czuję, że przeorze to łowiectwo do skały. Dzisiejsze spory o odstrzały staną się częstsze, co za tym idzie gorętsze.
Naturalnym zjawiskiem socjologicznym jest sekowanie biedoty. W normalnym życiu bogaci i biedni oddzieleni są niewidzialnym – a często widzialnym – murem i raczej ich drogi się nie przecinają, nawet na bankowym korytarzu. Tutaj przez jakiś czas będą się krzyżować, co stanie się zarzewiem sporów, docinków, a nawet kłótni.
Koniec końców bogatsi, we własnym mniemaniu lepsi, zrobią to co robią bogaci w całym świecie. Zechcą zostać we własnym towarzystwie. Najpierw będzie to zapewne „stowarzyszenie miłośników…”, albo „klub wielbicieli…” a potem własny związek. Mylę się? Sądzę, że wątpię…
A jak użycie noktowizji wpłynie na ASF? Nijak! Bo to nie dziki wprowadzają zarazę do chlewni o czym wie każdy, ale o tym jakoś nasz Związek słabo głosi…
Siedząc pod jedną z ostatnich nadwiślańskich miedz pisze…
Szarak