Zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” twierdzi, że nie mamy szans w starciu z „nowa etyką”. Wyimaginowany „cywilizacyjny walec” to kolejna sprytna manipulacja.
Media głównego nurtu nieustanie atakują dzisiaj myśliwych i leśników. To dowód potwierdzający, że nasi przeciwnicy konsekwentnie prowadzą swoją kampanię i potrafią zainteresować swoją ideologią dziennikarzy.
Tomasz Pietryga szef działu prawnego „Rzeczpospolitej” też postanowił się wypowiedzieć na temat „kłótni” wokół rzekomej konieczności powiadamiania właścicieli gruntów o polowaniu na ich terenie. To pokłosie wystąpienia Rzecznika Praw Obywatelskich do ministra Dorożały o konieczności zmiany ustawy łowieckiej…
Felieton podwórkowego wróżbity
Od redaktora z wykształceniem prawniczym, który zawodowo zajmuje się komentowaniem spraw związanych z prawem powinno się oczekiwać pogłębionej oceny wniosku rzecznika. Tymczasem mamy felieton, którego autor wchodzi w rolę podwórkowego wróżbity.
Wcale nas nie powinno dziwić, że antyłowiecka koalicja „Niech żyją” promując artykuł zacytowała akurat taki fragment: „Współcześni myśliwi nie mają szans w starciu z nową etyką. Prędzej czy później zostaną rozjechani przez cywilizacyjny walec. Kłótnia wokół praw myśliwych, tym razem dotycząca obowiązku informowania właściciela nieruchomości o planowanym indywidualnym polowaniu na jego terenie, to nic innego jak kolejna, drobna odsłona cywilizacyjnego starcia wokół łowiectwa.” To jest właśnie największe marzenie wojujących wegan – zakazać zabijania zwierząt i przejąć cały biznes związany z zarządzaniem zasobami przyrody!
Nasi przeciwnicy mają świadomość, że wielkim atutem myśliwych są tradycje i kultura, dlatego swój atak skupiają na tych elementach i nie bez powodu redaktor „Rzeczpospolitej” pisze: „Zakorzenione w historii wielowiekowe tradycje łowiectwa nie mają bowiem szans w zderzeniu ze zmianami kulturowymi i mało tolerancyjną nową etyką. Kiedy zabijanie zwierząt przestało być egzystencjalną koniecznością, jedyną drogą do biologicznego przetrwania człowieka Zachodu, rekreacyjne myślistwo zaczęło być definiowane jako rodzaj „barbarzyńskiego hobby”, „demonicznej czy sadystycznej namiętności”. Tym samym pan Tomasz kolejny raz zaprezentował – powtarzane do znudzenia – hasła wegan.
Wegańskie tradycje i kultura
Polowanie jest „barbarzyńskim hobby” oraz „sadystyczną namiętnością” tylko dla kilkuset aktywistów, którzy już wiedzą, że mogą zarobić prawie siedem milionów za odłowienie 80 szopów (taki projekt zrealizowany został w Parku Narodowym Ujście Warty). Nie oglądamy zatem zderzenia tradycji z „nową etyką”, ale mamy do czynienia z brutalnym wyeliminowaniem myśliwych, którzy za darmo wykonują zadania powierzone przez państwo.
Pan redaktor całkowicie pobłądził pisząc, że zabijanie nie jest dzisiaj „egzystencjalną koniecznością”. Regulowanie liczebności dzikich zwierząt w całej Europie jest koniecznością i wynika z rosnącej populacji kopytnych, jak również kilku gatunków ptaków, które wykorzystują stale rosnącą produkcję żywności.
Bez wątpienia mamy sporą grupę społeczeństwa, która żyje w oderwaniu od natury. Nie potrafią zabić myszki, a tym bardziej karpia na święta. Na zwierzęta patrzą przez pryzmat swojego kota, czy psa, którego traktują jak członka rodziny…
Światopogląd na temat zabijania zmienia się „miastowym” o 180 stopni w momencie, kiedy pospolita kamionka przegryza im przewody hamulcowe, a przed ich blokiem trawnik buchtuje wataha dzików. W takich chwilach nie mają żadnych skrupułów i żądają od władz natychmiastowych działań.
Czy zatem możemy mówić o „nowej etyce”? Moim zdaniem, to kolejna manipulacja, która wykorzystuje uczłowieczanie zwierząt przy jednoczesnej dehumanizacji człowieka!
Etyka zdziczenia
Były komendant straży ochrony tatrzańskiego parku narodowego Edward Wlazło ujawnił, że wiele lat temu zasłabł 75 letni mężczyzna. Żaden z tysięcy turystów nie zwrócił uwagi na umierającego człowieka, ale wielu w tym czasie zgłaszało wyimaginowane „znęcanie” się wozaków nad końmi, które przywożą turystów do Morskiego Oka…
Mamy do czynienia z kompletnym zdziczeniem społeczeństwa, które nie będzie bazą dla „nowej etyki”. Faktycznie nasza wrażliwość na krzywdę, jaką zadaje człowiek zwierzętom jest dzisiaj nieporównywalnie większa. Nie akceptujemy zarówno znęcania się jak i przetrzymywania zwierząt w warunkach, w których mogą cierpieć. Jednak zdecydowana większość społeczeństwa – mimo, że nie przykłada do tego ręki – doskonale wie, jaki los czeka kurczaka, świnię, czy krowę.
Fala hejtu, która wylała się na profesora Jerzego Bralczyka – po tym jak wyjaśnił, że część słów w języku polskim odnosi się do człowieka, a część tylko do zwierząt – z pewnością nie jest dowodem tworzenia się „nowej etyki”, ale potwierdza tezę o postępującym uczłowieczaniu zwierząt.
Reklama dźwignią handlu i promocji
Profesora Jerzego Bralczyka mam zaszczyt znać osobiście. Pewnie z najśmielszych marzeniach nie mógł liczyć na taką wielką reklamę swojej osoby we wszystkich mediach. Szczególnie w chwili wejścia na rynek najnowszej – doskonale się sprzedającej książki – „Bralczyk o sobie”, do której zakupu mogę tylko gorąco zachęcać.
Ten przykład dla nas myśliwych powinien być kolejną lekcją, że można wykorzystać każdą sytuację – nawet hejtu – do zaprezentowania naszej szlachetnej pasji społeczeństwu.
LINK do felietonu Tomasza Pietrygi „Myśliwi w cywilizacyjnym potrzasku”