W mediach łowieckich zaczyna się spekulować, że sezon 2023/2024 będzie nas dużo kosztował. Głównym powodem podwyżek będzie inflacja oraz coraz wyższe ceny energii, dlatego przewiduje się, że najbardziej wzrosną ceny optyki i amunicji. Teoretycznie „najmniej” powinna podrożeć broń.
Poważnym problem nie będzie jednak cena, ale brak amunicji! Priorytetowym klientem jest wojsko, dlatego na rynku brakuje komponentów. Wszystkie fabryki produkujące amunicję mają problem z zakupem prochu, łusek i spłonek.
Wojna na Ukrainie spowodowała, że Stany Zjednoczone praktycznie do zera zredukowały produkcję na rynek cywilny, więc amerykańskie firmy wykupują produkowaną amunicję w Europie. Krótko mówiąc, nie widać końca kryzysu, tylko kolejne problemy, które mogą skutkować zatrzymaniem łańcucha dostaw.
Fabryki widząc wielkie zapotrzebowanie inwestują, ale uprzedzają, że będą mogły zwiększyć wydajność dopiero 2027 roku! Jakby tego było mało, ewentualne wprowadzenie przez Unię Europejską zakazu używania ołowiu w amunicji myśliwskiej dodatkowo zdestabilizuje produkcję i jeszcze bardziej ograniczy dostawy…
Każda kolejna dostawa amunicji jest droższa, aby nie przerażać myśliwych sklepy coraz częściej podają cenę pojedynczego naboju. Paczka najtańszej „czeskiej” amunicji kosztuje obecnie 140 zł, Sako 160 zł, Hornady 205 zł, Lapua 320 zł i nie będzie taniej!