NIK opublikował bardzo ciekawy raport, z którego niezbicie wynika, że służy weterynaryjne w naszym kraju nie działają. Lektura dokumentu pokazuje również, że najważniejsza instytucja kontrolna na podstawie opinii przeciwników zabijania zajmuje stanowisko w sprawie sposobu zwalczania ASF…
Brak kontroli
Myśliwi od wielu lat przy każdej okazji powtarzają, że wirusa do chlewni przenosi człowiek, a nie dziki. Przez swoją nieudolność i brak środków rząd „zjednoczonej prawicy” doprowadził do niekontrolowanego rozwleczenia wirusa. Produkcja wieprzowiny się załamała, a rolnicy ponieśli straty trudne do oszacowania.
Raport NIK-u potwierdza, że Inspekcja Weterynaryjna niedostatecznie nadzoruje przestrzeganie zasad bioasekuracji w gospodarstwach hodujących świnie, a powiatowi lekarze weterynarii nie przeprowadzają obowiązkowych kontroli wśród rolników. Dlatego jednym z wniosków pokontrolnym skierowanych do Głównego Lekarza Weterynarii jest: „opracowanie skutecznych mechanizmów nadzoru nad realizacją obowiązków w zakresie kontroli bioasekuracji w gospodarstwach hodujących trzodę chlewną.”
Znamienne, że wydatki na tzw. bioasekurację stanowiły mniej niż pięć procent środków przeznaczonych na walkę z ASF. To jest bezwątpienia główny powód braku sukcesów w zwalczaniu zarazy.
Brak strategii
NIK stwierdził, że decyzje administracyjne służące przeciwdziałaniu rozprzestrzeniania się ASF, albo nie były podejmowane, albo nie sprawdzano ich wykonania. Wielu lekarzy weterynarii, z którymi rozmawiam na temat afrykańskiego pomoru wprost mówi, że nie mamy żadnej strategii zwalczania wirusa!
Środki przeznaczane na walkę są stanowczo niewystarczające. Wszyscy widzą, że rząd przerzuca zarówno ciężar finansowania jak i odpowiedzialność na koła łowieckie oraz rolników.
Wszystko kuleje! Resort rolnictwa nie potrafił przez dziewięć lat stworzyć odpowiedniej sieci laboratoriów, które mogą badać odstrzelone i padłe dziki. Trudno uwierzyć, że nadal z Zielonej Góry przewozi się próbki krwi do Puław – 588 kilometrów!
Brak poszukiwań
Inspektorzy NIK-u nie do końca zgłębili temat walki z afrykańskim pomorem świń. Choć zauważyli, że poważnym problemem jest poszukiwanie padłych dzików. We wnioskach pokontrolnych nakazali ministrowi rolnictwa doprecyzowanie, kto jest odpowiedzialny za to kluczowe działanie.
W kwestii „masowej redukcji” dzików – poprzez skoordynowany odstrzał – Najwyższa Izba Kontroli sprytnie zauważa, że takie działanie zostało zakwestionowane przez część środowiska naukowego. „Autorzy listu otwartego w tej sprawie najistotniejszy czynnik szerzenia się afrykańskiego pomoru świń upatrują w człowieku, a nie w dzikach, a prawdziwą przyczyną rozwoju ASF w Polsce jest – ich zdaniem – niewystarczająca kontrola sanitarna w branży trzody chlewnej.”
Inspektorzy nie wyrażają własnej opinii, ale przywołanie enigmatycznego „środowiska naukowego” jednoznacznie wskazuje, że odstrzał dzików i przeznaczenie na ten cel prawie połowy budżetu jest błędem…
Brak wiedzy
Pomimo ograniczania populacji dzików przez dziewięć lat wirus stale się rozprzestrzenia. Spoglądając na tegoroczne statystyki teoretycznie można postawić hipotezę, że mamy pierwsze pozytywne efekty. W tym roku było tylko 14 ognisk w chlewniach i 1900 przypadków chorych dzików. Tym sukcesem resort rolnictwa się chwali…
Moim zdaniem niestety cały czas jesteśmy w tym samym miejscu. Na wschodzie nie ma dzików, ale mamy tam cały czas wirusa. To prawdopodobnie efekt stałego napływania chorych dzików z Białorusi i Ukrainy. Pomysł budowania płotu przez ministra Jurgiela wydawał się abstrakcyjny, ale ograniczenie naturalnej migracji u naszych zachodnich sąsiadów się sprawdza…
Spoglądając na mapę każdy widzi, że pożar w zachodniej Polsce dopiero przed nami. To nie jest pytanie, czy? Tylko, kiedy? Wirus pojawi się na Śląsku i Pomorzu. Czy służby weterynaryjne są przygotowane? Wszyscy wiemy, że koła łowieckie nie mają chłodni, a próbki ze Szczecina dalej wożone są do Gdańska…
Brak lekarstwa
Rząd jeśli chce pochwalić się sukcesem musi wyasygnować więcej środków. Wymyśleć komu zlecić i zapłacić za poszukiwania padłych dzików. Dofinansować służby weterynaryjne, które będą pracować siedem dni w tygodniu, przez 24 godziny na dobę oraz wdrożyć system zwrotu kosztów bioasekuracji.
Jednak najbardziej bolesnym „lekarstwem”, które zmniejsza ryzyko rozprzestrzeniania ASF – jakiego „zjednoczona prawica” nie zaaplikuje przed wyborami rolnikom – jest zakaz hodowania świń do celów niekomercyjnych w strefach zagrożenia. To człowiek przewożąc prosiaki, tuczniki lub mięso roznosi zarazę!
Dziki są problemem, ponieważ stanowią naturalny rezerwuar dla wirusa. Zdaniem naukowców – zajmujących się afrykańskim pomorem świń – aby ograniczyć rozprzestrzenianie zarazy należy populację ograniczyć przynajmniej do ośmiu osobników na tysiąc hektarów. Z tą wiedzą należy docierać do myśliwych, którzy polują w łowiskach, gdzie jeszcze nie dotarł wirus.
Redukcja dzików nie zlikwiduje jednak problemu. Politycy muszą w końcu zrozumieć, że skuteczna walka z wirusami jest kosztowna, a pozorne oszczędności – czyli działania pozorowane – przynoszą w skali kraju niebotyczne straty!