WildMen

Szkodliwe dokarmianie

Wielu myśliwych uważa, że dokarmianie jest naszym „obowiązkiem”. Jednak w wielu przypadkach taka interwencja powoduje więcej szkody niż pożytku.

Reklama

Koła łowieckie z dumą prezentują w sieci fotografie swoich paśników, a niekiedy również stosy zgromadzonej karmy. Pod tymi zdjęciami coraz częściej toczy się gorąca dyskusja zwolenników i przeciwników takich działań.

Reklama

W tych debatach bardzo chętnie uczestniczą także aktywiści środowisk antyłowieckich, którzy nie doczytali naukowych badań i bezmyślnie twierdzą, że dokarmianie „napędza” populacje, a tym samym zapewnia nam obfite pokoty – co jest wierutną bzdurą!

Wykładanie karmy przez myśliwych stało się jednym z kluczowych argumentów naszych przeciwników. Upubliczniają fotografie spleśniałego chleba, cytrusów i warzyw, a w tle zawsze widać ambonę. Liderzy tego środowiska do znudzenia powtarzają zmyślone liczby i bezsensowne przeliczenia, z których nic nie wynika.

Reklama

Niemieckie tradycje

Bez wątpienia dokarmianie zwierzyny wywodzi się z niemiecko-austriackich tradycji. W dawnych czasach arystokracja utrzymywała wielkie zagrody, gdzie stałe dostarczanie karmy było koniecznością.

Polowanie w tak zwanych „zwierzyńcach” nigdy nie było wielkim myśliwskim wyzwaniem, dlatego w wielu przypadkach zagrody były miejscem rozmnażania zwierzyny lub jej przetrzymywania w okresie zimy. Nie jest tajemnicą, że ta forma „hodowli” do dziś funkcjonuje u Niemców, ale również w Czechach i Austrii.

Reklama

Doświadczenia związane z dokarmianiem zostały 100 lat temu przeniesione do otwartych łowisk. Z jednej strony właściciele obwodów chcieli mieć wysokie stany zwierzyny, więc wykładając karmę ograniczali naturalną śmiertelność, a z drugiej takie działanie zmniejszało szkody zarówno na polach uprawnych oraz uprawach leśnych.

Liściarka i żołędzie

W czasach PRL-u zimy nie rozpieszczały. Niskie temperatury i wysoka pokrywa śniegu miała katastrofalny wpływ na stany kuropatw, zajęcy i bażantów. Tylko dzięki poświęceniu myśliwych zwierzynie drobnej udawało się przeżyć trudny czas.

Reklama

Jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku w każdym łowisku były paśniki z liściarką i sianem. Pod ambonami zdarzało się znaleźć jabłka, ale nikomu nie przyszło do głowy wykładać kukurydzy, która w tamtych czasach była niedostępna i potwornie droga.

Czy wykładaliśmy karmę? Tak, ale naturalną! Większość kół łowieckich współpracowała ze szkołami. Każdego roku młodzież zbierała żołędzie oraz kasztany, które były zimą wywożone do łowisk!

Z biegiem lat ceny znacząco spadły, a w łowiskach gdzie polowali zamożni myśliwi pojawiły się stosy buraków, marchwi, a na pasach zaporowych pojawiła się wspomniana kukurydza. Wiele kół rozpoczęło akcję ściągania zwierzyny.

Wilgotne i stęchłe siano może być zabójcze dla zwierzyny!

W pewnym momencie nie wykładanie karmy powodowało w okresie jesienno-zimowym brak w łowisku jeleni i dzików, które migrowały do sąsiadów. Dlatego myśliwi pod swoimi ambonami robili nęciska. Można tam znaleźć różne produkty, co niekiedy nie przysparza nam chwały. Jednak nęcenie zwierzyny nie miało i nie ma nic wspólnego z zimowym dokarmianiem.

Jak nęcić i dokarmiać to bardzo szeroki temat. Dawniej mogliśmy zawierzyć praktykom. Dzisiaj mamy różne badania naukowców, które powinny zmieniać nasze podejście do zarządzania zwierzyną łowną.

Pełna stołówka

Z wielu łowisk znikły już paśniki, a myśliwi wspólnie z leśnikami poprawiają warunki bytowania zwierzyny. Nie jest to proste zadanie, a efekty widać po wielu latach. Dlatego stare tradycje nadal funkcjonują i od wczesnej jesieni do wiosny, w wielu miejscach wykładana jest pasza, którą rolnicy produkują dla zwierząt domowych. Tym sposobem do naszych łowisk trafia kukurydza, buraki pastewne, a nawet kiszonka. Bez wątpienia możemy to usprawiedliwić, ale tylko w awaryjnych sytuacjach – czyli przy dużej pokrywie śniegu.

Jeśli nie występują anomalia pogodowe – stałe karmienie nie naturalnym pokarmem, jest zwyczajnie szkodliwe!

Zanim wyjaśnię, dlaczego nie powinno się wykładać paszy przeznaczonej dla zwierząt hodowlanych w naszych lasach należy powtórzyć – głównie przeciwnikom polowania – że gatunki zwierzyny drobnej, które żyją w zdegradowanym środowisku rolniczym wymagają dokarmiania!

Wyjaśnienia zacznijmy od tego, że agresja jest powszechna wśród zwierząt gromadzących się na żerowiskach, również w obrębie jednego gatunku. Zasada jest prosta. Większe i silniejsze odpędzają słabsze i zawsze pożywiają się jako pierwsze.

Dokarmianie koncentruje zwierzynę i może być powodem rozprzestrzeniania chorób

Zwierzyna przebywa w pobliżu karmowiska zwykle przez długi czas, a to nienaturalne zagęszczenie sprzyja przenoszeniu różnych patogenów i pasożytów. Badania potwierdzają, że u jeleniowatych i dzików takie miejsca żerowania są główną drogą przenoszenia większości chorób.

W takich miejscach nie tylko dochodzi do fizycznego kontaktu. Tak naprawdę cały teren karmowiska jest „skażony” i jednocześnie staje się miejscem wylęgania gryzoni, które również są nosicielami wielu chorób.

Dlatego w tym kontekście nie ważna jest sama jakość wykładanego pożywienia, ale każda karma, która znacząco odbiega od naturalnej diety zwierzyny – szkodzi! Układ pokarmowy dziko żyjących zwierząt w trakcie ewolucji dostosował się do zmieniających się pór roku i okresowego braku pożywienia.

Duże problemy

Szczególnie dotyczy to jeleniowatych, które w naturze wybierają pokarmy roślinne bogate w białko i ubogie w błonnik. Ich układ pokarmowy zwyczajnie nie jest przystosowany do trawienia pasz bogatych w błonnik.

Jeśli karmimy sarny i jelenie kukurydzą, kiszonką i wszelkiego rodzaju innymi karmami dla zwierząt hodowlanych tak naprawdę nie dajemy im tego, czego potrzebują. Aby to zrozumieć musimy wiedzieć jak pracują ich żołądki.

Wszystkie przeżuwacze potrzebują około dwóch tygodni czasu na zmianę paszy, muszą stopniowo dostosowywać się, aby właściwie wykorzystać nowy rodzaj pożywienia. Tyle trwa namnożenie właściwych mikroorganizmów w ich żwaczu! Dawniej każdy rolnik wiedział, że nagłe przejście z siana na zielonkę może wywołać duże problemy! Tak samo reagują dzikie zwierzęta!

Taktyka przetrwania

Jelenie i sarny świetnie przystosowały się do zmieniającego się sezonowo środowiska. Ich potomstwo przychodzi na świat w okresie obfitości pożywienia i szybko przybiera na wadze. Zimą oszczędzają energię i zapasy tłuszczu.

W listopadzie jeleniowate zaczynają mniej żerować, ponieważ objętość ich żwacza znacznie się zmniejsza! Dzięki temu nie muszą zużywać energii na poszukiwanie pożywienia, a zgromadzony jesienią tłuszcz wyczerpuje się znacznie wolniej.

Wykładanie nienaturalnej karmy szczególnie dla saren i jeleni tak naprawdę ma same negatywne skutki. W dzisiejszych czasach kiedy zasoby gatunków łownych są znacznie większe niż kiedykolwiek wcześniej, a przebudowane drzewostany dają osłonę i żer możemy całkowicie zrezygnować z dokarmiania. Przytrzymywanie zwierzyny w lesie ma uzasadnienie jedynie w okresie wegetacji, aby ograniczyć szkody w uprawach rolnych.

Właściwe działania

Wielu myśliwych może mieć problem z zaprzestaniem zimowego dokarmiania. Dlatego na zakończenie warto przypomnieć kilka zdań, które napisał w 1947 roku Wiesław Krawczyński w swojej książce pt „Łowiectwo”

„Karma podawana celowo przez człowieka zwierzynie to czynnik uzupełniający warunki żeru, który jednak tego żeru nigdy zastąpić nie jest w stanie. (…) Karma daje dobre wyniki w chwilach przełomowych, kiedy skutkiem nawalnych śniegów i ostrej zimy zwierz nie może pozyskać naturalnego żeru. (…) Karma traktowana i rozumiana w ten sposób, aby dzięki niej uzyskać i l o ś c i o w o dużą ilość zwierzyny – nie jest ani celem ściśle hodowlanym, ani środkiem godnym zalecenia. (…) Karma błędnie podawana pociąga za sobą także tę szkodliwość, że podtrzymuje przy życiu sztuki słabe, które by bez karmy odpadły drogą naturalnego ubytku…”

Język trochę staroświecki, ale bez wątpienia główne założenia tak naprawdę nigdy się nie zmieniły. Środki jakie, co roku wydajemy na zakup paszy – wyprodukowanej dla zwierząt gospodarskich – wato przeznaczyć na poprawę warunków bytowania. Czyli tworzenie śródleśnych łąk, poletek zgryzowych, wodopojów, babrzysk, czy lizawek – to przyniesie dużo więcej korzyści.

W tych działaniach muszą uczestniczyć leśnicy. Nawet jeśli nie polują – powinniśmy korzystać z ich pomocy, wiedzy oraz doświadczenia. Tak więc zamiast kupować buraki czy sianokiszonkę lepiej uzyskać zgodę na wycięcie kilku drzew i pozostawić je na okres zimy. Ścięte świerki, osiki, jesiony, czy jodły zapewnią doskonałą (naturalną) karmę i zmniejszą szkody w uprawach leśnych!

Reklama

ZAPRASZAMY DO ZAKUPÓW

Galeria zdjęć

Więcej artykułów