Obrońcy niedźwiedzi złamali prawo i sprowokowali atak drapieżnika. Akcja ratunkowa trwała trzy godziny.
Niedźwiedź zaatakował mężczyznę w lesie, nieopodal monitorowanej przez leśników gawry. Poszkodowany to obywatel Niemiec, który mieszka w Bieszczadach. Do tragicznego zdarzenia doszło w okolicy wsi Hulskie.
Akcja ratunkowa trwała trzy godziny. Ratownicy z Grupy Bieszczadzkiej GOPR, Bieszczadzkiego Pogotowia Ratunkowego SP ZOZ w Sanoku, Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, strażacy z OSP w Zatwarnicy, OSP w Lutowiskach i PSP w Ustrzykach Dolnych oraz policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Ustrzykach Dolnych, działali w trudnych warunkach, by ranny Niemiec jak najszybciej został odtransportowany do szpitala.
Gawra niedźwiedzia zlokalizowana
Ranny został przetransportowany śmigłowcem do szpitala w Krośnie, gdzie przez kilka godzin zszywano mu rany szarpano kąsane na głowie, ramionach i plecach. Pacjent jest przytomny i w logicznym kontakcie.
Gawra, przy której miał miejsce atak została zlokalizowana w styczniu 2023 r przez leśników. Wówczas nie stwierdzono bytowania w niej niedźwiedzia. Od kwietnia, czyli po okresie gawrowania prowadzono w tej okolicy prace hodowlane, wyłączając z nich okolice samej gawry.
–W sierpniu tego roku otrzymaliśmy pismo od Inicjatywy Dzikie Karpaty i Fundacji Siła Lasu, o konieczności natychmiastowego wstrzymania wszelkich zabiegów gospodarki leśnej w tym wydzieleniu leśnym. Jednocześnie w sierpniu do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie wpłynął wniosek od aktywistów o utworzenie strefy ochronnej wokół miejsca gawrowania niedźwiedzia – czytamy w oświadczeniu nadleśnictwa Lutowiska.
Zgodnie z zaleceniami RDOŚ do 31 października zakończono prace w tym wydzieleniu i powieszono fotopułapkę, która miała monitorować okolicę gawry – wyjaśnia nadleśnictwo.
–Niestety, w niedzielny wieczór 12 listopada naruszyli spokój gawrującego zwierza, prowokując dramatyczną sytuację, której stali się uczestnikami. Podkreślam fakt, że skoro sami składali wniosek o utworzenie strefy, winni zachować reguły, jakie wynikają z tej sytuacji – napisał w oświadczeniu nadleśniczy.
Komentarz aktywistów
Nadleśnictwo Lutowiska o całym zdarzeniu powiadomiło Policję i Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Rzeszowie.
–Wyrażając współczucie osobie poszkodowanej, życzymy jej szybkiego powrotu do zdrowia. Jednocześnie przypominamy o zasadach zachowania się w ostojach dzikich zwierząt, o zakazie ich płoszenia, zwłaszcza w odniesieniu do niedźwiedzi szykujących się na zimowy spoczynek.
Łukasz Synowiecki z Inicjatywy Dzikie Karpaty, który towarzyszył w niedzielę mężczyźnie zaatakowanemu przez niedźwiedzia, przesłał portalowi Nowiny24 następujący komentarz:
„Od kilku lat obserwujemy niepokojący wzrost gospodarczej presji na najcenniejsze karpackie lasy. Staramy się to monitorować, a jeśli w grę wchodzi łamanie prawa przez Lasy Państwowe – powstrzymać. Jeden z zaobserwowanych przez nas problemów dotyczy braku właściwej ochrony niedźwiedzia. RDLP Krosno informuje, że na jego terenie żyje 250 niedźwiedzi (naukowcy mówią raczej o 100), ale stref ochronnych utworzonych wokół miejsc gawrowania są zaledwie dwie. Brak ochrony skutkuje problemami – zeszłej jesieni niedźwiedzica zaatakowała leśnika, kilka kilometrów od miejsca ostatniego ataku. W tym roku Nadleśnictwo Lutowiska zdecydowało się na cięcia wokół gawry (prace były prowadzone 60 m od niej) mimo – jak twierdzą na swojej stronie FB – świadomości, że ona tam jest. Nasz ostatni patrol leśny miał na celu sprawdzenie, czy wycinka w wydzieleniu leśnym, w którym znajduje się gawra wciąż się toczy. Niestety, nie dochowaliśmy należytego bezpieczeństwa i stąd atak niedźwiedzia. Bogatsi o to trudne doświadczenie, prosimy jeszcze raz – potraktujmy sprawę ochrony niedźwiedzi na poważnie. Nie wchodźmy im w drogę, twórzmy strefy ochronne w miejscach ich bytowania do których nie będą wchodzić ludzie, w tym ani leśnicy ani aktywiści, edukujmy o zagrożeniu.”
Osobniki konfliktowe
Tak się kończy nieprofesjonalne i bezmyślne działania osób, którym wydaje się, że ich życiową misją jest ochrona przyrody. Sami świadomie łamią prawo, o które wnioskują i nie widzą w tym żadnego problemu!
W tym roku był to trzeci atak. Drapieżnik zaatakował leśniczego z Leśnictwa Tworylne, kobietę poszukującą zrzutów z Wetliny i teraz mieszkańca Hulskiego. Bardzo prawdopodobne za ataki odpowiada ten sam niedźwiedź. Niestety w naszym kraju w takich przypadkach nie pobiera się próbek DNA i nie wyznacza osobników konfliktowych…
W miejscach stałego występowania niedźwiedzi już dawno powinien obowiązywać okresowy zakaz wstępu do lasu. Mamy coraz więcej niedźwiedzi i nie będziemy w stanie wyeliminować zagrożenia, ale możemy również wprowadzić obowiązek posiadania środków do odstraszania niedźwiedzi, które mogą uratować życie!