Początkowe słowa filmu „Biały myśliwy, czarne serce” i książki pod tym samym tytułem, na której oparty został scenariusz obrazu Clinta Eastwooda, znakomicie charakteryzują człowieka wielkiego formatu, którego życie obrosło prawdziwą legendą.
„Gwałtownik skłonny do gwałtownych reakcji. Niektórzy patrzą na jego szalone i niespokojne życie jak na maniakalną skłonność do autodestrukcji. Takie uogólnienia zawsze wydawały mi się nietrafione. Dlatego musiałem napisać o nim to wszystko – o genialnym, „walcie się wszyscy” filmowcu, który nieustannie łamał wszystkie niepisane zasady przemysłu filmowego, zachowując przy tym magiczną, wręcz nadprzyrodzoną zdolność lądowania na czterech łapach.”
I chociaż ani w filmie, ani w książce jego nazwisko nie pojawia się ani razu, to wiadomo, że dotyczą Johna Hustona – legendy, która wymykała się hollywoodzkim schematom. Wybitnego artysty, niepokornego filmowca, reżysera i aktora znanego z wyjątkowo trudnej, a niekiedy despotycznej osobowości. Miłośnika alkoholu, kobiet, koni, polowań i wszelkiego rodzaju niebezpiecznych przygód, którego doświadczeniami można bez trudu obdzielić kilka życiorysów.
Większy niż życie
Postacie tego formatu często określane są mianem ludzi renesansu. Urodzony w teatralnej rodzinie aktorskiej od najmłodszych lat występował na scenie. Bardzo wcześnie porzucił szkołę, by w drodze do zawodowej kariery rozwijać swój bokserski talent. W wieku 15 lat był najwyżej notowanym amatorem w Kalifornii z tytułem mistrza stanu w kategorii lekkiej (kres tej karierze położyła poważna kontuzja nosa). Szybko pochłonęły go inne zajęcia – powrócił do szkoły, by studiować literaturę angielską i francuską i pobierać lekcje… baletu.
Ożenił się ze swoją szkolną miłością, z którą występował w teatrze, w błyskawicznym tempie docierając na Broadway. Małżeństwo i aktorstwo nie służyły mu jednak, w 1925 roku wyjechał do Meksyku i zaciągnął się do tamtejszej kawalerii, bardzo szybko zdobywając oficerskie szlify i eksperckie doświadczenie jeździeckie.
Przez cały czas pisał, a jego reportaże i krótkie opowiadania publikowane były w nowojorskich gazetach i magazynach. Po zakończeniu meksykańskiej przygody został zatrudniony jako scenarzysta w wytwórni filmowej pochodzącego z Polski Samuela Goldwyna. Nie zagrzał tam długo miejsca i w 1932 roku wyruszył w podróż do Paryża i do Londynu, by studiować malarstwo i rysunek. Szybko znudził go żywot paryskiego kloszarda i w 1934 roku powrócił do Hollywood, by kontynuować rozpoczętą w Londynie przygodę z filmem.
John Huston przez czterdzieści lat swojej kariery zasłużył sobie na miano jednego z najważniejszych amerykańskich reżyserów XX wieku. Był piętnastokrotnie nominowany do Oskara, którego otrzymał dwukrotnie. Piętnastu reżyserowanych przez niego aktorów zyskało nominacje do Oskara, z czego czworo zdobyło tę prestiżową nagrodę, w tym ojciec Walter Huston za film „Skarb Sierra Madre” (1948) oraz córka Anjelica Huston za rolę w „Honorze Prizzich” (1985). Jest reżyserem klasycznych arcydzieł filmowych, takich jak „Sokół maltański” (1941), „Afrykańska królowa” (1951), „Moby Dick” (1956), „Człowiek, który chciał być królem” (1975).
Miłośnicy kina znają go także z wielkich ról aktorskich, np. w filmie „Kardynał” (1963) – który nadzorowany był merytorycznie przez Josepha Ratzingera, późniejszego papieża Benedykta XVI. Wystąpił również w filmie Romana Polańskiego „Chinatown” (1974) u boku Jacka Nicholsona, który rozpoczynał w tym czasie swój długoletni związek z… Anjelicą. Wszyscy pracujący przy filmie zapamiętali gorącą atmosferę związaną z jej jedyną wizytą na planie filmowym akurat wówczas, gdy kręcona była scena, w której Huston jako Noah Cross miał spytać Nicholsona odtwarzającego rolę detektywa Jacka Gittesa: „Panie Gittes, czy sypia Pan z moją córką?”…
Niebezpieczna przyjaźń
Trudny charakter Hustona błyskotliwie podsumował jeden z krytyków filmowych, stwierdzając, że był to typowy bohater Hemingwaya zagubiony w powieści Dostojewskiego. Obaj panowie – Ernest Hemingway i John Huston – poznali się za sprawą Petera Viertela, początkującego wówczas scenarzysty. Hemingway zaplanował wędkowanie, ale podczas rejsu ulubioną łodzią Papy bardzo szybko okazało się, że jego interakcje z Hustonem sprowadzają się do rywalizacji o podziw towarzyszek podróży.
Z wędkowania nic nie wyszło, kiedy jedna z nich zapadła na chorobę morską. Atmosfera była napięta również podczas kolacji następnego dnia. Panowie nie mogli zgodzić się w interpretacji twórczości Jeana-Paula Sartre’a, jednak kiedy rozmowa zeszła na temat boksu, Hemingway uznał, że czas wzajemnych przechwałek się skończył i dla kontynuowania znajomości konieczny jest krótki sparing bokserski.
Kiedy poszedł szukać rękawic, gościom udało się jakoś uspokoić atmosferę i zakończyć spotkanie. Wydawało się, że to koniec znajomości, ale ku zaskoczeniu wszystkich żaden z nich nie żywił urazy i najbliższe dni zaowocowały wzajemnym szacunkiem i uznaniem. Choć, jak wspomina Peter Viertel, ryzyko nigdy nie minęło, bo na świecie nie było takiego miejsca, które naraz pomieściłoby ich wybujałe ego.
W 1951 roku Peter Viertel i John Huston pracowali nad scenariuszem „Afrykańskiej królowej” na podstawie popularnej powieści angielskiego pisarza Cecila Scotta Forestera. Akcja filmu, znakomicie łączącego w sobie romans, komedię i przygodę, rozgrywa się w Afryce w czasie I wojny światowej. Jej bohaterem jest grany przez Humphreya Bogarta kawaler i łowca przygód, który na swojej rozpadającej się łodzi handlowej o nazwie „Afrykańska królowa” decyduje się przewieźć w bezpieczne miejsce siostrę zamordowanego przez Niemców pastora. Okazuje się jednak, że zadanie to wymaga stawienia czoła nie tylko Niemcom, ale przede wszystkim irytującym nawykom starej panny – znakomicie zagranej przez Katharine Hepburn – której humory okazują się niekiedy nie do zniesienia.
Sukcesowi filmu towarzyszyły kontrowersje związane z osobą reżysera i sposobem, w jaki realizował wymagający projekt. Przypisywano mu zaniedbania, lekceważenie i marnotrawstwo budżetu, który – jak się wydawało – wykorzystywał przede wszystkim do realizacji niezwiązanych z filmem prywatnych celów.
Podobno bardziej interesowało go niebezpieczne polowanie na słonie niż ukończenie kosztownych zdjęć od filmu. Przytłaczał swoje otoczenie niezaspokojonym głodem przygód, niezrozumiałą ambicją i chorobliwą miłością życia na krawędzi, które przykrywały zdrowy rozsądek i poczucie obowiązku.
Tymczasem film okazał się największym sukcesem finansowym Hustona, przynosząc inwestorom dziesięciokrotny zwrot poniesionych kosztów. Co więcej, zdaniem krytyków, jest to jeden z jego najlepszych filmów, który doczekał się czterech nominacji oskarowych, w tym dwóch dla Hustona, jako najlepszego reżysera i scenarzysty, ostatecznie przynosząc Bogartowi statuetkę dla najlepszego aktora.
Biały myśliwy
Dwa lata po premierze „Afrykańskiej królowej” ukazała się książka Petera Viertela opisująca jego doświadczenia z pobytu w Afryce. Niezależnie od tego, jak wiernie przedstawia historię powstania filmu, jest to wspaniała i ekscytująca opowieść o sławnym reżyserze, który nie bacząc na konsekwencje, postanawia wykorzystać kręcenie filmu w Afryce jako pretekst do zorganizowania myśliwskiego safari, którego celem jest upolowanie słonia. To również zakulisowa opowieść o życiu w obozie filmowym i dość wierny obraz afrykańskich łowów.
Zdaniem krytyków, jest to największe dzieło w dorobku Viertela, któremu udało się nakreślić pełnokrwisty i pełen energii obraz człowieka bezwzględnie podążającego za swoją egoistyczną ambicją i narażającego cały projekt na niepowodzenie.
Ostatecznie udaje mu się ukończyć film, okupiony jednak śmiercią wiernego miejscowego tropiciela oraz utratą szacunku wszystkich towarzyszy. Zamyka się w sobie załamany i pozbawiony złudzeń, zasłuchany w odgłos bębnów niosących po okolicy wiadomość o nieudanych łowach, zakończonych śmiercią człowieka – „biały myśliwy, czarne serce” …
Huston nie był zachwycony tą historią, ale wiadomość o książce przyjął z właściwym sobie dystansem. Podpisał nawet oświadczenie o zrzeczeniu się ewentualnych roszczeń. Co więcej, namawiał Viertela do intensywnej pracy, a po lekturze jednej z wersji roboczych osobiście sugerował poprawki, które miały zwiększyć dramaturgię opowieści. To właśnie za jego sugestią Viertel przepisał zakończenie, dopisując tragiczną śmierć tropiciela, która przynosi dewastujący efekt na osobowości bohatera. Miał rację, bo wkrótce po wydaniu książka trafiła na prestiżową listę bestselerów New York Timesa.
Huston nigdy więcej nie poruszył tematu książki i wspólnych doświadczeń, choć nieraz spotykał się jeszcze z Viertelem przy pracy nad filmem. Mało znany jest fakt, że przez moment pracowali razem nad ekranizacją opowiadania „Stary człowiek i morze” nagrodzonego w 1953 roku Nagrodą Pulitzera i rok później literacką Nagrodą Nobla. Adaptacją scenariusza zajął się Viertel, odtwórcą głównej roli miał być Humphrey Bogart, a reżyserem John Huston. Niestety projekt nie został zrealizowany w tak doborowym składzie, co może być jednym z powodów wielkiego rozczarowania Ernesta Hemingwaya ostateczną adaptacją jego dzieła.
Brudny Harry na safari
39 lat po nakręceniu „Afrykańskiej królowej” opisaną przez Petera Viertela historią Johna Hustona zainteresował się Clint Eastwood, współczesny gigant Hollywood, który postanowił wyprodukować film, wyreżyserować go i zagrać w nim główną rolę. Adaptacją scenariusza zajął się nie kto inny tylko autor opowieści sprzed 37 lat. John Huston zmarł trzy lata wcześniej w wieku 81 lat.
– To niezwykłe, że taki facet żył tak długo. Większość z nas, żyjąc tak jak on, padłaby trupem około czterdziestki – stwierdził Clint Eastwood. Reżyser, przygotowując się do tej roli, konsultował się między innymi z Anjelicą Huston, która urodziła się podczas kręcenia „Afrykańskiej królowej”. Opowiedziała mu swoje wspomnienia o pasjach ojca – mówiła o tym, że miłość do polowań była jednym z głównych powodów przeprowadzki do Irlandii, gdzie wraz z bratem spędziła dzieciństwo i gdzie pod czujnym okiem ojca doskonaliła swoje umiejętności jeździeckie. Odziedziczyła po nim miłość do koni i polowań z ptakami łowczymi, którym namiętnie oddaje się przy każdej nadarzającej się okazji.
Niestety tej pasji nie zobaczymy w filmie Eastwooda, który przyznał, że miał duży problem, żeby zrozumieć ten aspekt osobowości swojego bohatera i w scenach dotyczących polowania nie mógł dołożyć niczego od siebie. Eastwood jako myśliwy nie wygląda wiarygodnie. Odtwarzanej przez niego postaci wyraźnie czegoś brakuje. To ciekawe, zważywszy, że aktor i reżyser, który dla wielu stał się ikoną męskiego kina akcji, grając czołowe role w 42 filmach, otrzymując 11 nominacji i zdobywając cztery Oscary (dwukrotnie jako reżyser i dwukrotnie jako producent), cieszy się wizerunkiem notorycznego twardziela z cygarem w zębach, uzbrojonego w wielkie rewolwery, częściej w siodle niż na własnych nogach.
Tymczasem w życiu prywatnym jest zagorzałym krytykiem przemocy w kinie i zwolennikiem ograniczenia dostępu do broni. Trudno w to uwierzyć, ale spędzając połowę życia w siodle, cały czas zmagał się z alergią do koni i poza ekranem nigdy nie palił tytoniu. Eastwood jest przy tym jednym z niewielu zwolenników Partii Republikańskiej w Hollywood, które – jak sam to określił – reprezentuje poglądy położone na lewo od Lenina.
– Nigdy nie miałeś ochoty zapolować? – spytano go w jednym z wywiadów.
– Oczywiście, że tak. W dzieciństwie i w młodości – odpowiada Eastwood. – Dziś jestem raczej przeciwnikiem polowań. Chyba za bardzo lubię zwierzęta… Ale jest to prawdopodobnie najstarsze zajęcie ludzkości, więc z wielkim zainteresowaniem studiowałem obsesje Hustona. Wydaje się przecież, że w życiu zawsze towarzyszyła mu jakaś obsesja. Raz była to kobieta, raz wyścigowy wierzchowiec, a kiedy indziej polowanie.
„Biały myśliwy, czarne serce” Eastwooda to niecodzienny i zupełnie niezwykły projekt filmowy, w którym spotykają się dwie wielkie indywidualności amerykańskiego kina. Mimo wspomnianych słabości nadal wydaje się, że Clint Eastwood nadaje się do tej potrójnej roli jak mało kto. Jest nietuzinkowym aktorem, reżyserem, a także znakomitym scenarzystą, odważnym, ambitnym producentem i uznanym kompozytorem muzyki filmowej, zaliczany jest do najbardziej niezależnych, szanowanych i wszechstronnych postaci amerykańskiego kina.
Dlaczego więc „Biały myśliwy, czarne serce” okazał się finansową klapą? Może Huston z właściwym sobie urokiem i złośliwością bierze z zaświatów odwet na Viertelu i Eastwoodzie i próbuje ich sprowokować: Dalej dzieciaki, tylko na tyle was stać?
Jeden z producentów filmowych Hustona opisywał go jako największe uosobienie intelektu, uroku i fizycznego wdzięku w całym przemyśle filmowym. Kochał przyrodę i wszelką aktywność na łonie natury, zwłaszcza polowania par force, które na długi czas stały się jego największą pasją. Był wielkim filmowcem Hollywoodu, aktorem, bokserem, reporterem, autorem opowiadań i scenariuszy, paryskim malarzem portretowym, meksykańskim kawalerzystą i dokumentalistą wojennym.
Poza sportem i przygodą kochał alkohol oraz kobiety wszystkich typów – pewnie dlatego był pięciokrotnie żonaty. Jak niemal wszyscy bohaterowie jego filmów był nieustannie napędzany heroicznymi wyzwaniami, którym często towarzyszyły wątpliwe motywy, czasem autodestrukcyjne emocje, a niekiedy bezduszne i niemoralne zachowania.
W jednym z ostatnich wywiadów powiedział: „Przeżyłem wiele żyć. Skłaniam się ostatnio, by zazdrościć ludziom, którzy prowadzą jedno życie, z jedną pracą, jedną żoną, w jednym kraju, pod opieką jednego Boga. Może nie jest to zbytnio ekscytujące, ale przynajmniej w wieku 73 lat dokładnie wiadomo, ile ma się lat”.