Namibia, Angola, Botswana, Zimbabwe i Zambia w zeszłym roku zaproponowały zniesienie zakazu handlu kością słoniową. Zarządzają transgranicznym obszarem chronionym Kavango-Zambezi, gdzie żyje dwie trzecie z około 400 000 afrykańskich słoni. Propozycja została odrzucona, co wywołało dużą frustrację. Minister środowiska Namibii wprost powiedział, że cierpliwość Afryki zwyczajnie się kończy!
Jego zdaniem działania na rzecz ochrony słoni w Namibii znacząco utrudnia Konwencja o międzynarodowym handlu dzikimi zwierzętami (CITES). „Przez wiele lat ochronę finansowano ze sprzedaży kości słoniowej, którą zablokowały grupy walczące o prawa zwierząt. Wprowadzony zakaz handlu kością słoniową podważył namibijskie programy ochrony. Słonie są częścią NASZYCH zasobów naturalnych, a ich wykorzystanie to suwerenna decyzja Namibii. Jesteśmy przekonani, że tylko właściwe regulacje dotyczące międzynarodowego handlu mogą wspierać dalszą ochronę i zarządzanie słoniami”
Namibia walczy o zniesienie zakazu handlu kością słoniową głównie po to, aby móc sprzedać swoje zapasy. Kilogram kosztuje ponad 1000 euro, a w wyniku samej naturalnej śmiertelności magazyny są pełne.
Zarówno w Namibii, Botswanie oraz Zimbabwe populacja słoni rośnie. Odmawiając tym krajom – które właściwie zarządzają swoimi słoniami – sprzedaży ich kości słoniowej na rynku międzynarodowym uniemożliwia się im wykorzystanie naturalnych zasobów.
Świat nie może oczekiwać, że Afryka będzie cierpieć z powodu trudności gospodarczych, mając możliwość generowania cennych dochodów. Tym bardziej, że turystyka i polowania zostały całkowicie wstrzymane w wyniku pandemii COVID-19. Rdzenni mieszkańcy utracili praktycznie wszystkie dochody.
W Zimbabwe rocznie można legalnie odstrzelić 500 słoni w Botswanie około 400, co stanowi jedynie 3 procent dorosłych samców. Brak myśliwych to straty liczone w milionach dolarów. W obliczu kryzysu i głodu – który dotyczy mieszkańców całej południowej Afryki – bardzo wątpliwe, że ich rządy będą nadal przyglądać się rosnącym zapasom kości słoniowej. Tym bardziej, że czarny rynek kwitnie po całkowitym zamknięciu legalnego handlu.
Afrykańczycy doszli do ściany i mają dość Europejczyków, którzy wiedzą lepiej jak chronić przyrodę na czarnym lądzie. Ponad 50 przedstawicieli społeczności południowoafrykańskich podpisało się pod otwartym listem skierowanym do brytyjskich celebrytów, którzy nawołują do zakazania polowań.
Wystarczy zacytować jedno zdanie, które wszystko mówi „Nie wykorzystujcie swojej popularności do deptania praw naszych biednych ludzi, a tym samym nie niszczcie systemu ochrony dzikiej przyrody w Afryce Południowej”.
Kampanie przeciw łowiectwu przynoszą ogromne sumy pieniędzy, ale nie ma żadnych dowodów na to, że przyczyniają się do ochrony afrykańskiej przyrody i jej mieszkańców! Średnio od 50 do 90 procent środków jakie były wydatkowane na ochronę dzikiej przyrody – pochodziło ze zrównoważonych i naukowo monitorowanych polowań!
Przeciwnicy łowiectwa lubią powoływać się na opinie „swoich” naukowców. Tymczasem Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN) niezmiennie uważa, że zrównoważone polowania to ważny elementem ochrony przyrody. Tym razem IUCN też nie ma wątpliwości „Istnieje realne ryzyko, że zakończenie polowań – przy braku alternatywnych źródeł dochodu – znacznie większy zagrożenia, zamiast poprawić stan chroniony gatunków, na które polują myśliwi”.