W zeszłym sezonie strzelono 42 tysiące fińskich łosi, to było o 14 procent mniej niż w sezonie 2019/2020. Posiadając licencję łowiecką w Finlandii, myśliwy może strzelić jednego dorosłego łosia, albo dwa cielęta. Z opublikowanych danych wynika, że odstrzelono 55 procent dorosłych łosi, a 45 procent cieląt. Stosunek byków do klęp kształtował się prawie na tym samym poziomie (54 procent byków).
Finowie szacują, że wiosenna populacja łosi kształtuje się na poziomie 80-90 tysięcy, ale stale się zmniejsza… 20 lat temu była dwukrotnie większa! Tylko w ciągu ostatnich pięciu lat zmniejszyła się o jedną czwartą!
Podczas tegorocznego sezonu wydano tylko 36 630 licencji, czyli 12 procent mniej niż w zeszłym roku. Łoś w całej Skandynawii był podstawowym gatunkiem łownym. Nieustannie toczy się jednak debata na temat jego dalszej redukcji, ponieważ generuje szkody w lasach gospodarczych.
Nieustające moratorium
W naszym kraju leśnicy – którzy odpowiadają za redukcję łosi w latach 90 ubiegłego wieku – również wzywają do zniesienia moratorium wprowadzonego w 2001 roku. Głównym problem jest brak konsensusu w kwestii poziomu i struktury odstrzału.
Miłośnicy łosi oraz organizacje antyłowieckie żądają dalszego utrzymania moratorium, a tak naprawdę liczą na zmianę prawa i dodanie łosia do gatunków chronionych. Stanowisko Polskiego Związku Łowieckiego od wielu lat jest takie samo. Wnioskujemy o wznowienie odstrzałów, ale nie umiemy przedłożyć wiarygodnych danych na temat liczebności łosia…
Nasi przeciwnicy ten fakt bezlitośnie wykorzystują. Wprawdzie zasady selekcji mówią o minimalnym zagęszczeniu dopuszczającym eksploatację populacji (powyżej 5 osobników na 1000 ha powierzchni leśnej i bagiennej obwodu łowieckiego), ale takie „pozorne” zabezpieczenie nie jest wiarygodne.
System licencyjny
Jedynym sensownym rozwiązaniem jest wprowadzenie niewielkiego odstrzału. Być może właśnie licencji wydawanych przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska na dane województwo. Przekazanie tej prerogatywy urzędowi odpowiedzialnemu za ochronę przyrody wytrąci argument, że o wysokości odstrzału będą decydować myśliwi lub leśnicy.
W momencie wprowadzenia moratorium – o które wnioskował Polski Związek Łowiecki – szacowaliśmy, że populacja łosi wynosiła około 1000 sztuk. Obecnie kształtuje się na poziomie 20 tysięcy i nie ma żadnych merytorycznych argumentów, aby jej nie użytkować łowiecko.
Odstrzał na poziomie kilkuset osobników w skali kraju nie będzie mieć negatywnego wpływu na tak liczną populację. Oczywiście diabeł tkwi w szczegółach, czyli strukturze odstrzału. Patrząc na Skandynawię widać jakich błędów nie możemy popełnić…
Oszczędzać młodzież
Jestem pewien, że moja wizja oszczędzania młodzieży nie zyska akceptacji „miłośników” strzelania do szpicaków… Pewnie znajdą 1000 argumentów, aby wyjaśnić dlaczego w Skandynawii praktycznie nie ma łopataczy, a drastyczny spadek populacji łosia nie jest wynikiem strzelania 45 procent cieląt…
W moim odczuciu w pełni bezpiecznym działaniem będzie ścinanie wierzchołka piramidy, czyli najstarszych byków i klęp nieprowadzących! Tym sposobem możemy ograniczać dalszy przyrost populacji, a na 100 procent nie doprowadzimy do kolejnej eksterminacji łosia!
Na koniec pozostaje kwestia wiarygodnego oszacowania populacji. Pomimo zapewnień premiera Kowalczyka i pana Izdebskiego, że kupili drony i policzą dziki w całym kraju – przestali organizować konferencje…
Wbrew pozorom pomysł nie jest zły, ale wymaga wydatkowania z kilkuset milionów i realizacji nie przez rolników, ale urząd odpowiedzialny za ochronę przyrody! Państwo które, jest właścicielem zwierzy i ma również obowiązek monitorowania gatunków chronionych, powinno wdrożyć program inwentaryzowania zasobów przyrodniczych. Drony i kamery termowizyjne są bardzo kosztowne, ale dają nowe możliwości, które powinny zostać w tym projekcie wykorzystane.