Doskonale już wiemy skąd bierze się skuteczność organizacji antyłowieckich, ale gdzie leży granica między społecznie akceptowaną ekologią, a ekologicznym terroryzmem?
Przeglądając Internet natrafiłem na artykuł „Kulisy wegańskiej krucjaty” profesora Jarosława Całki z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, który chciałbym omówić. Najpierw jednak przedstawmy autora…
Profesor Jarosław Całka to stypendysta Fulbrighta, 5 lat pracował na uniwersytetach w Stanach Zjednoczonych i Republice Federalnej Niemiec. Jest autorem i współautorem 181 publikacji naukowych. Obecnie kieruje Katedrą Fizjologii Klinicznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Można powiedzieć w porównaniu do dorobku naukowego maturzysty z Puszczy Białowieskiej, to różnica dużo większa niż ostatnio między Barceloną a Bayernem.
Zagrożeniem jest ekologia
Pan profesor opublikował artykuł, który, jak na dzisiejsze standardy polskich mediów zaczyna się szokująco: „Zagrożeniem przyszłości jest ekologia, która zamiast służyć planecie i ludziom, wykorzystuje demagogię do siania strachu i walki o władzę. Jakie są motywy działania wielu znanych organizacji proekologicznych?”
Pan profesor stawia tezę, że celem ekofikołków optujących za „zielonym ładem” jest uderzenie w europejskie rolnictwo. Między innymi poprzez wprowadzenie w życie postulatów rezygnacji ze stosowania środków ochrony roślin i nawozów sztucznych, i wyśrubowania wymagań dotyczących dobrostanu zwierząt, a najlepiej całkowitego zaniechania ich hodowli, jako nieetycznej.
Ewentualne przyjęcie żądań środowiska wegan prowadzić będzie do olbrzymiego spadku wydajności w rolnictwie i w oczywisty sposób spowoduje bankructwo wielu gospodarstw rolnych. Kolejnym skutkiem wdrożenia założeń, jakie sformułowano w „zielonym ładzie” byłby dotkliwy wzrost cen artykułów żywnościowych. Groźny byłby także spadek konkurencyjności europejskiego rolnictwa w stosunku do pozaunijnych dostawców.
Nie trudno dostrzec, że rolnictwo jest dzisiaj poligonem doświadczalnym i pierwszą ofiarą ekologicznej krucjaty wegańskich ideologów, chociaż emituje tylko około 8 procent dwutlenku węgla, który zdaniem wegan zabija naszą planetę.
Katastrofalne konsekwencje
Opisując obszernie kwestie działania niemieckich zielonych, które doprowadziły do zamknięcia elektrowni atomowych, uzależnienia od rosyjskiego gazu profesor stawia pytanie, które stawia dziś sobie wielu rozsądnych ludzi, w tym myśliwi i leśnicy:
Jak to się stało, że tworząc „zielony ład” pragmatyczne brukselskie elity, poddały się sugestiom ekologicznych aktywistów i obrońców praw zwierząt nie biorąc pod uwagę negatywnych realiów ekonomicznych, społecznych, a nawet medycznych weganizacji Europy?
Skąd bierze się niezaprzeczalna polityczna skuteczność organizacji i fundacji ekologicznych? Gdzie leży granica między potocznie rozumianą i społecznie akceptowaną ekologią, a ekologicznym terroryzmem?
Otwarte klatki
Zdaniem pana profesora, z który się zgadzam w całej rozciągłości odpowiedź kryje się w prostym sformułowaniu: „Kasa, Misiu, kasa…”
Pisałem o tym w poprzednich tekstach pokazując mechanizm zbierania przez organizacje antyłowieckie darowizn (kwestię podnoszoną przez niemiecką prasę finansowania przez wywiad rosyjski europejskich organizacji „zielonych” zostawmy na razie na boku). Pokazałem mechanizm, a dzięki profesorowi możemy zobaczyć jego efekty na przykładzie organizacji „Otwarte Klatki”.
Profesor Całka pisze: „Fundacje ekologiczne zwykle postrzegamy, jako bezinteresowne grupy młodych ludzi spontanicznie ratujące bezdomne psy i koty, czy protestujące przeciwko wycince drzew. Większość z nas przeżyje jednak szok przeglądając dostępną w Internecie listę stanowisk specjalistów i wynagrodzeń osób w nich zatrudnionych.
Na przykład, stowarzyszenie „Otwarte Klatki”, losowo wybrane, jako jedna z kilku znaczących proekologicznych fundacji działających w Polsce. Publikuje w Internecie następujące dane. Stowarzyszenie zatrudnia obecnie 42 osoby, a oto lista tylko niektórych specjalistów i ich aktualne wynagrodzenia miesięczne:
Menadżer ds. Budowania Relacji z Darczyńcami – 8,620.07 zł brutto
Menadżer ds. Fundraisingu (Menadżer ds. zbierania funduszy) – 7,917.69 zł brutto
Specjalista ds. Relacji Biznesowych – 8,109.25 zł brutto
Specjalista ds. People Operations (Specjalista ds. sterowania ludźmi) – 7,789.99 zł brutto.
Dyrektor ds. Zmian Społecznych – 10,791.05 zł brutto
Menadżer ds. Kampanii Społecznych – 9,450.15 zł brutto
Menadżer ds. Public Relations (Menadżer ds. polityki informacyjnej) – 9,960.97 zł brutto
Dyrektor ds. Kampanii – 11,365.72 zł brutto
Menadżer ds. Budowania Relacji Indywidualnych – 8,875.48 zł brutto
Menadżer ds. Kluczowych Partnerów – 9,833.27 zł brutto
Dyrektor ds. Śledztw i Interwencji – 11,940.39 zł brutto
Specjalista ds. Rozwoju Kampanii Roślinnych (Specjalista ds. promocji weganizmu) – 7,726.14 zł brutto
Graphic Designer (Projektant grafiki) – 8,939.33 zł brutto
Specjalista Zarządzania Produkcją Video – 8,173.10 zł brutto
Communications and Linguistic Content Manager (Menedżer ds. komunikacji i treści językowych) – 9,769.41 zł brutto
Menadżer ds. Produkcji Eventowej i Komercyjnej – 9,960.97 zł brutto
Movement Building Manager (Kierownik budowy ruchu [fundacji]) – 10,471.79 zł brutto
Menadżer ds. Organizacji Eventów (Menadżer ds. organizacji wydarzeń społecznych) – 9267.07 zł brutto
Specjalista ds. Rzecznictwa – 6,768.35 zł brutto
Fotoreporter – 11,748.84 zł brutto
Director of Global Development (Dyrektor ds. globalnego rozwoju [fundacji]) – 11,110.31 zł brutto
Menadżer ds. Budowania Strategii w Europie Wschodniej – 8,364.66 zł brutto
Jaki wniosek wysuwa profesor? „Pobieżna analiza tej listy jednoznacznie ukazuje kadrowo-korporacyjną strukturę organizacyjną „Otwartych Klatek”, którą tworzą dobrze opłacani specjaliści zajmujący się inżynierią społeczną.(…) Aktywiści, a raczej profesjonaliści, realizując program fundacji wykorzystują sprawdzoną w wielu krajach Zachodu strategię szantażu społecznego.
W obecności kamer żądają poprawy dobrostanu zwierząt, a następnie w mediach społecznościowych, lokalnej prasie, radiu i telewizji, prowadzą nagonkę na właściciela. Bezbronny i osamotniony właściciel jest w ten sposób społecznie stygmatyzowany.
Nagonkę wspiera szerzący się w Internecie hejt mający zdyskredytować hodowcę i podburzyć lokalną społeczność przeciwko funkcjonowaniu gospodarstwa. Ciosem nokautującym dla hodowcy bywa wizyta w gospodarstwie znanej ze wspierania ekologów ogólnokrajowej stacji telewizyjnej, która następnie na całą Polskę emituje program przedstawiający właściciela i jego przedsiębiorstwo rolnicze w atmosferze skandalu.
Taki komunikat jest zwykle tendencyjny i nawet, jeśli pojawią się w nim próby argumentacji właściciela, to są one celowo w nim marginalizowane. Pokazanie w telewizji krajowej, a nawet lokalnej, właściciela hodowli w roli negatywnego bohatera odpowiedzialnego za cierpienie zwierząt praktycznie wyklucza go z lokalnej społeczności, a u innych hodowców budzi lęk, że również mogą się stać celem takiego ataku.”
Co Wam to przypomina?
Wprawdzie ci od „Otwartych Klatek” zajmują się hodowcami, ale mechanizm wobec myśliwych jest ten sam! Parafrazując profesora napiszę: Myśliwi i leśnicy nie zdają sobie sprawy, z kim przychodzi nam się mierzyć, gdy w na polowaniu widzimy grupę aktywistów blokujących łowy, a na zrębie przykuwających się do Harwestera. W rzeczywistości jest to machina dysponująca wielomilionowym budżetem (jak podaje profesor tylko „Otwarte Klatki” dysponują budżetem w wysokości około 11 milionów złotych!) i dodatkowo wspieranej przez działania medialne.
Ostatnio obserwujemy swoiste „wzmożenie medialne przeciwko myśliwym”. To, że ekofisie wykupują po super zaniżonych cenach „artykuły sponsorowane” już wspominałem, ale zaangażowanie telewizji, mnie dziennikarzowi z wykształcenia, uprawiającego ten zawód od prawie 40 lat każe stawiać pytanie, czy aby twórcy tych reportaży nie są w jakiś sposób stymulowani finansowo pośrednio lub bezpośrednio przez działaczy organizacji ekologicznych?
A być może są tylko wyznawcami wegańskiej ideologii i kierują się swą religią? Nie wiem, ale takie jednostronne negatywne przedstawianie jednej grupy społecznej i jednostronnie pozytywne drugiej jest nie do pogodzenia z zasadami rzetelnego dziennikarstwa.
Czy kryją się za tym pieniądze organizacji „ekologicznych”? A może obcych grup nacisku pragnących np. sprywatyzować polskie łowiectwo?
Jest jednak pytanie, jakie musimy sobie zadać w tym miejscu. Czy jesteśmy w stanie przeciwstawić się tej machinie? Czy jesteśmy w stanie zbudować strukturę wewnątrz naszej organizacji gotową do podjęcia działań przeciwko ekoterrorystom i czy taką strukturą gotowi są zbudować leśnicy? Wiemy, że z powodu polityki obie te grupy są w bardzo trudnej sytuacji, wiec czy dadzą tyły, czy staną do walki?
Wreszcie pytanie najważniejsze. Czy ogół łowieckiej braci jest do tego gotowy? Moim zdaniem nie – czeka aż obudzi się z ręką w nocniku!