Scott Van Zyl nie wrócił w zeszłym tygodniu z polowania nad brzegiem rzeki Limpopo. Wyruszył towarzystwie sfory psów i tropiciela. Powodem do alarmu był powrót psów należących do Scotta bez właściciela i pomocnika. Wkrótce policja rozpoczęła poszukiwania. W akcji ratowniczej uczestniczyło kilka helikopterów, tropiciele i nurkowie.
Ślady obu mężczyzn doprowadziły do brzegów rzeki Limpopo, gdzie został odnaleziony plecak profesjonalnego myśliwego. Stąd podejrzenie, że zostali zaatakowani przez krokodyle nilowe. Władze zezwoliły na odstrzał trzech sztuk w okolicy. W jednym odnaleziono szczątki człowieka, a testy DNA potwierdziły że należały do Scotta.
W tym roku w Zimbabwe odnotowano co najmniej cztery śmiertelne ataki krokodyli nilowych, które są bardzo niebezpiecznymi drapieżnikami. Prawie całkowicie zanurzone w wodzie czekają przy brzegu na swoją ofiarę. Potrafią pochwycić i wciągnąć nawet wielkiego bawoła.
Śmierć myśliwego zawsze jest okazją do ataku na łowiectwo. Tak dzieje się również teraz. Organizacje antyłowieckie bardzo lubią żerować na takich informacjach. Scott był żonaty, miał dwoje dzieci.