Najgorszym miejscem na ulokowanie śmiertelnej kuli jest próba trafienia w mózg lub kark. To powód większości postrzałków, których nie odnajdzie nawet wyszkolony posokowiec.
Wszyscy znamy stare przysłowie myśliwskie: „Jeśli idziesz na niedźwiedzia, gotuj łoże, jeśli na dzika – mary”. Czujemy respekt, a zdobywając doświadczenie zwyczajnie boimy się dzików. Szczególnie rannych…
Zapach strachu
W jednym ze swoich opowiadań Robert Ruark dokładnie opisał to uczucie: „Niektórzy boją się ciemności. Inni boją się samolotów, duchów, swoich żon, śmierci, chorób, szefów, węży lub robaków. Każdy człowiek ma w sobie jakiegoś prywatnego demona strachu. Czasami może spędzić życie, nie odkrywając, że dręczy go strach — taki, który sprawia, że ręce się pocą, a żołądek skręca się w prawdziwej chorobie. Ten strach znieczula mózg i ma wyraźny zapach, łatwo wyczuwalny zarówno przez psa, jak i człowieka. Zapach strachu to zapach kostnicy i nie można go ukryć.
Kocham ciemność. Jestem miłośnikiem samolotów. Miałem ducha za przyjaciela. Nie jestem zazdrosny o moją żonę. Przeżyłem wojnę i nigdy nie martwiłem się, że zginę. Nie zwracam uwagi na choroby i nigdy nie bałem się pracodawcy. Lubię węże, a robaki mi nie przeszkadzają. Ale odczuwam strach, ciągły, stały strach, który wciąż tłoczy się w moich snach, strach, który sprawia, że się pocę i śmierdzę podczas snu. Boję się bawoła, wielkiego czarnego bawoła przylądkowego. Jest przodkiem hiszpańskiego byka bojowego. Zabiłem wiele bawołów i jak dotąd nigdy nie wbił we mnie rogu, ale strach przed nim nigdy nie zmniejszał się wraz z zażyłością. Jest po prostu cholernie duży, brzydki, prostacki, złośliwy, gburowaty, okrutny i przebiegły. Zwłaszcza, gdy jest zły. A kiedy jest ranny, zawsze jest zły. A kiedy jest zły, chce cię zabić. Nie zadowala go mniej. Ale satysfakcja polowania na ten gatunek jest tak wielka, że kiedy już go upolujesz, nie jesteś zadowolony z innej zwierzyny łownej, łącznie ze słoniami.
Muszę przyznać, że bałem się bawoła zanim go ustrzeliłem. Słyszałem mnóstwo niewiarygodnych opowieści o twardości i okrucieństwie tej bestii – niewiarygodnych opowieści, ale wszystkie były prawdziwe. Wpojono mi fatalistyczne credo afrykańskich łowców: Kiedy już go zranisz, musisz go ścigać. Kiedy już znajdziesz się z nim w buszu, zaczeka i cię zaatakuje. Kiedy już wykona swój ruch, nie możesz uciekać, ukrywać się ani wspinać się na drzewo, aby uciec przed czerwonookim, szalejącym potworem ze śmiercią w sercu i umyśle. Musisz stać, strzelić i trafić mózg. Większość szarżujących bawołów strzela z odległości od piętnastu do trzech stóp i zazwyczaj w oko.”
„Serwer” dzika
W trakcie polowania na dziki – szczególnie w zbożu lub wysokich trawach – najczęściej widzimy wyłącznie głowę dzika i z tego powodu decydujemy się oddać ten bardzo ryzykowny strzał. W myśliwskich dyskusjach pada wiele argumentów, co niestety przekłada się na praktykę.
Tymczasem prawdopodobieństwo trafienia w okolicę mózgu jest bardzo niewielkie, a tym bardziej w kręgosłup szyjny, który za kręgiem atlasowym opada w dół i NIE znajduje się pośrodku silnie umięśnionego karku, jak ma to miejsce w przypadku jelenia, czy sarny.
Powodem większości postrzeleń dzików jest strzał powyżej kręgosłupa, który wywołuje krótkotrwały paraliż. Natomiast trafienie poniżej uszkadza przełyk lub żuchwę. W jednym i drugim przypadku tak naprawdę skazujemy dzika na powolną śmierć!
Doświadczony myśliwy widząc reakcję dzika, który wywraca się po strzale, natychmiast przeładowuje i jeśli widzi jakiekolwiek ruch poprawia, ponieważ szanse powodzenia przy poszukiwaniu takiego postrzałka są bardzo znikome – nawet dla bardzo doświadczonego posokowca.
„Łowcy dzików”
Strzelanie „za ucho” ma niestety bardzo długą tradycję. W ten sposób polowali nasi dziadkowie. Zapominamy jednak, że dzisiaj nie polujemy już z dubeltówek lub sztucerów z otwartymi przyrządami celowniczymi…
„Łowcy dzików” – strzelając z małej odległości – zapominają o odchyleniu trajektorii pocisku od linii wzroku, a mierzą do celu wielkości piłki tenisowej. Ich opowieści, że dzik się „wykuruje”, możemy wrzucić między bajki.
Większość strzelanych „za ucho” dzików gnije w lasach. Niestety nasze podejście do postrzałków zmienia się proporcjonalnie do rozmiaru szkód…
Strzał w głowę nie ma żadnych zalet, również kulinarnych! Jest powodem wielu cierpień, a próby odszukania takich postrzałków bardzo często kończą się tragicznie dla psa, a nawet myśliwego.
Jedynym właściwym miejscem, do którego należy celować jest komora, a wyjątkiem od tej reguły jest szarża dzika. Wtedy musimy stać, strzelić i trafić mózg!