W sobotę (13 listopada) doszło do tragicznego wypadku. Podczas polowania zbiorowego warszawskiego koła łowieckiego na terenie gminy Rokitno. 56-letni myśliwy oddał niekontrolowany strzał w kierunku kolegi, który po zakończonym miocie podszedł do niego.
Policja prowadzi śledztwo. Prawdopodobnie strzał padł podczas próby rozładowania broni. Kula trafiła w głowę 64-letniego kolegę. Poszkodowany został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł.
Polowania zbiorowe są dla wielu z nas ucztą wyczekiwaną miesiącami. Żyjąc wspomnieniami z ubiegłych lat, z utęsknieniem marzymy, aby usłyszeć płynącą z sygnałówki melodię „Apel na łowy” i przeżyć nowe przygody.
Stan ciągłego skupienia powinien nam jednak zawsze towarzyszyć przy posługiwaniu się bronią. Niestety, momenty rozkojarzenia, krótkiej nieuwagi mogą doprowadzić do nieodwracalnych w skutkach zdarzeń, powodujących ciężkie obrażenia ciała, trwałe kalectwo, a nawet śmierć..
Święte zasady bezpieczeństwa
Nie bez powodu podczas egzaminów łowieckich zasady bezpiecznego posługiwania się bronią są najważniejszym elementem. Przed każdym polowaniem prowadzący ma obowiązek na odprawie poinformować, komu powierza apteczkę oraz omówić przewidziane sygnały i obowiązujące zasady bezpieczeństwa, ze szczególnym uwzględnieniem aktualnych warunków terenowych i atmosferycznych.
Osobiście żeby wstrząsnąć kolegami po rutynowym przypomnieniu podstawowych przepisów opowiadam jakiś tragiczny wypadek, by uzmysłowić uczestnikom polowania, że złamanie przepisów może być powodem tragicznego wypadku.
Każdy przypadek postrzelenia jest tragedią dla strzelca i wizerunkową porażką dla wszystkich myśliwych, dlatego w tym temacie nie może być żadnego pobłażania. Jeśli widzimy nieostrożne posługiwanie się bronią zawsze powinniśmy interweniować!
Tragiczne wypadki
Większość niekontrolowanych strzałów nie ma tragicznych konsekwencji ponieważ podstawową zasadą bezpiecznego posługiwania się bronią jest… Trzymanie broni zawsze lufami skierowanymi w górę lub w dół podczas ładowania i rozładowania broni, poruszania się w terenie i w czasie przerw w polowaniu. Niezależnie od tego, czy broń jest załadowana czy rozładowana. NIE WOLNO kierować broni w stronę ludzi!
Niestety właśnie ta zasada jest łamana! Dla przestrogi przypomnę dwa tragiczne wypadki.
Przed sygnałem rozpoczęcia pędzenia padły dwa szybkie strzały, które wszystkich wprawiły w osłupienie. Padły z boka posiadającego jeden spust, należącej do Ryszarda.
Wiązka śrutu rozsypała się w ziemi, a breneka ugodziła przechodzącego w pobliżu naganiacza. Niestety, rana okazała się tak poważna. 46-letni mężczyzna zmarł po kilku minutach. Niezwłocznie przerwano polowanie.
Analizując zebrany w sprawie materiał dowodowy, ustalono, że w drugim pędzeniu obstawiano oddział, w którym otropiono dziki. Dziesięciu uczestników polowania zajmowało stanowiska, a Ryszard miał zamknąć miot.
Po dojściu do drogi gruntowej, na której rozstawiała się naganka, nie bacząc na ich obecność, zaczął ładować dubeltówkę. Wówczas nastąpił niekontrolowany wystrzał. Mimo, że temu zaprzeczał, oczywiste jest, że trzymał palec na spuście.
Pierwszy wystrzał tak go zaskoczył, że raptownie uniósł broń do góry i oddał drugi strzał tym razem breneką, która śmiertelnie postrzeliła ubranego w odblaskową kamizelkę naganiacza.
Strzał w kolano
Na innym polowaniu Stanisławowi przypadło w trzecim pędzeniu stanowisko na flance. Po przejściu naganki, nie czekając na dźwięk trąbki, przesuwał się w kierunku linii myśliwych. Wraz z sygnałem „Zakaz strzelania w miot” rozległy się nawoływania, oznajmiające, że lis idzie do tyłu.
Stanisław ujrzał kluczącego rudzielca i szybko się złożył naprowadzając muszkę na cel. Stracił go jednak z pola widzenia. Lis prawdopodobnie przywarował w zaroślach. Myśliwy zarzucił repetier na prawe ramię, lufą skierowaną do dołu, zapominając, że jest on odbezpieczony.
Kiedy rozpamiętywał niewykorzystaną szansę, nagłe lis się pojawił. Chwycił za sztucer, powodując niezamierzony wystrzał. Kula ugodziła go w podudzie, kilka centymetrów powyżej kolana, miażdżąc kości. Mimo szybko udzielonej pomocy, konieczna okazała się amputacja prawej kończyny.
Prawo karne takie nieumyślne zachowania nazywa niedbalstwem. To znaczy, że sprawcy, nie mając zamiaru ich popełnienia, popełniają je jednak na skutek niezachowania ostrożności wymaganej w danych okolicznościach, mimo że możliwość popełnienia tych czynów mogli przewidzieć.
Potwierdza się teza, że najbardziej elementarne zaniedbania, których można łatwo uniknąć, prowadzą do najdotkliwszych strat.