Nowego łowczego krajowego większość myśliwych po raz pierwszy zobaczyło i usłyszało w specjalnym wystąpieniu. Zapowiedział w nim wielkie zmiany i pełną współpracę z Naczelną Radą Łowiecką. Wielokrotnie odmieniał przez przypadki słowo „transparentność” oraz opowiadał o szacunku dla naszych tradycji.
Dobrej współpracy z NRŁ jednak nie było. Łowczy krajowy – wbrew temu, co zapowiadał – był niedostępny nie tylko dla zwykłych myśliwych, ale nawet nie miał czasu odbierać telefonów od pracowników i działaczy. Nie uważał za stosowne uczestniczyć również – poza kilkoma wyjątkami – w posiedzeniach NRŁ a nawet w Ogólnopolskim Hubertusie!
Nowa władza to… zmiany kadrowe i nikogo to nie dziwi. Mam jednak wielki żal i jest mi niezmiernie przykro, że ani poprzedni, ani obecny Zarząd Główny nie umiały godnie pożegnać i podziękować za lata pracy wyrzucanym pracownikom etatowym oraz społecznikom.
Zdaję sobie sprawę, że nie jestem do tego najwłaściwszą osobą, ale czuję się w obowiązku podziękować wszystkim społecznikom i byłym łowczym okręgowym, z którymi miałem zaszczyt współpracować. Szczególne podziękowania składam profesorowi Wojciechowi Frątczakowi, który przez ponad dwadzieścia lat był kapelanem Polskiego Związku Łowieckiego. Miał duży udział w rozwiązywaniu problemów naszego związku i wspaniale służył myśliwym. Na pewno niczym sobie nie zasłużył na tak haniebne potraktowanie, jakiego doświadczył!
Jestem pewien, że przyjdzie czas i władze związku znajdą odpowiednią formułę, aby wszystkim Wam podziękować!
Wzajemny szacunek
Pracując jako etatowy pracownik, najpierw w warszawskim zarządzie okręgowym a potem w „Łowcu Polskim”, mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że największą wartością naszego związku są myśliwi i koła łowieckie. Poznałem wielu wspaniałych nemrodów, którym zawsze okazywałem należny szacunek. Mam nadzieję, że nigdy nikomu nie uchybiłem. Wielu moich współpracowników wypominało mi, że potrafiłem odłożyć najpilniejszą nawet pracę i wypić kawę z gościem, który odwiedził redakcję.
Dlaczego? Wierzyłem i wierzę, że związek – nawet taki, jaki mamy, monopolistyczny – może dobrze funkcjonować i służyć myśliwym. Mam świadomość, że wielu urzędników i menadżerów chciałoby zastosować koncepcję jednoosobowego zarządzania, ale Polski Związek Łowiecki to bardzo skomplikowany mechanizm, w którym musi współpracować – w skali kraju – kilkuset etatowych pracowników oraz kilka tysięcy społeczników.
Na każdym poziomie, w kole, w okręgu, ale również w centrali, decyzje muszą być podejmowane kolegialnie, co wymusza wcześniejsze konsultacje i poszukiwanie porozumienia. Dwa najważniejsze organy, czyli Zarząd Główny i Naczelna Rada Łowiecka, muszą współdziałać i wzajemnie się szanować. Niestety, to niełatwe zadanie i wymaga wielkiego doświadczenia, którego dzisiaj brakuje.
Prawda musi boleć
Łowczy krajowy zapowiadał transparentność Zarządu Głównego jako najważniejszy priorytet swojego urzędowania, ale słowa nie dotrzymał. Nie tylko utrzymywał w tajemnicy swoje decyzje, ale również nie liczył się z opinią myśliwych i podejmował uchwały, łamiąc nasz najważniejszy akt prawny – Statut PZŁ.
Wszyscy pamiętają bezprawne powołania łowczych okręgowych spoza tak zwanej „trójki” wybieranej przez okręgowe zjazdy oraz szumnie zaprezentowany plan przebudowy systemu szkoleń, który uchwalił ZG PZŁ „zapominając”, że jest to kompetencja Naczelnej Rady Łowieckiej.
Patrząc na te „osiągnięcia” Zarządu Głównego widać, że żył przez ostatnie miesiące w przekonaniu o swojej nieomylności. Podejmował uchwały i zarządzenia, nie sprawdzając nawet podstawy prawnej. Wielką konsternację wywołało zarządzenie nakazujące terenowym strukturom przesłanie na konto Zarządu Głównego środków zgromadzonych na lokatach. Z tego pomysłu teoretycznie się wycofano, ale w ostatnich dniach zarządy zobowiązane zostały do odprowadzenia kolejnych danin na rzecz ZG PZŁ. Oczywiście z nikim tego nie konsultując!
Nie jestem złośliwy, ale po takiej „optymalizacji” może się okazać, że większość okręgów nie będzie zdolna do samodzielnego funkcjonowania i dalszego istnienia. W moim odczuciu, takie decyzje to nie „zamach na kasę związku”, ale całkowite odebranie samorządności! W tym wypadku Zarząd Główny złamał nie tylko Statut, ale również uchwały NRŁ.
Dlaczego…? Po pierwsze: uchwała NRŁ, która w naszej strukturze wciąż pozostaje ponad Zarządem Głównym, jasno dzieli składkę pomiędzy centralę i okręgi. Dlatego nie można zabrać z terenowych oddziałów ani jednej złotówki!
Po drugie: terenowe struktury mają zgromadzone środki na kontach – w jednym okręgu zbierane one były na wykup działki pod strzelnicę, w drugim na remont siedziby, a w trzecim tak na wszelki wypadek. W żadnym przypadku nie były to jednak tajne „zaskórniaki”. Za każdym razem o gromadzeniu tych środków decyzję podejmowały Okręgowe Rady Łowieckie!
A po trzecie: przypominam, że zgodnie z nowym Statutem PZŁ to Okręgowe Zjazdy Delegatów zatwierdzają dzisiaj budżety okręgów. Zarząd Główny, może rozporządzać tylko i wyłącznie swoją częścią!
Poszczególne okręgi bardzo się różnią pod względem wysokości budżetu, ale mają dużą autonomię i gospodarują samodzielnie. Jeśli Naczelna Rada Łowiecka zadecyduje – w co wątpię – że należy zabrać kasę Poznaniowi i dofinansować Zamość, to… następnego dnia myśliwi z Wielkopolski zwołają zjazd i podejmą uchwałę o założeniu własnego związku. Czy taki jest cel „centralizacji finansów”?
Łowiecka targowica
Wszyscy czytelnicy, którzy zdołają przeczytać cały wywiad z łowczym krajowym, będą mieli swoje przemyślenia. W moim odczuciu to wystąpienie na długo pozostanie symbolem kompromitacji Zarządu Głównego.
Wiele fragmentów było nieprzemyślanych, a nawet nielogicznych. Jak choćby ten: „Wielu osobom mogą się nie podobać zmiany godzące w ich partykularne interesy, ale nie zatrzymamy się w połowie drogi. Wierzymy, że procesu zmian nie jest w stanie powstrzymać nawet „łowiecka targowica”, czyli ci, którzy dążą do rozbicia związku, aby dalej trwonić nasze składkowe środki”.
Jak chce się „dokopać” przeciwnikom, to nie można zapominać o logice, bo… albo „łowiecka targowica” chce rozbicia związku, albo chce dalej trwonić nasze składki. Nie można jednocześnie rozwalać związku i żywić nadziei, że dalej będzie się nim kierować.
Analiza tego fragmentu pokazuje, że na Nowym Świecie nie wszyscy rozumieją znaczenia terminu „targowica”… Niewtajemniczonym przypomnę, że „konfederacja targowicka” to spisek magnatów z cesarzową rosyjską Katarzyną II Aleksiejewną Wielką pod hasłem obrony zagrożonej wolności, a tak naprawdę przeciwko reformom, jakie wprowadzała Konstytucja 3 maja – dzisiaj uznajemy to wydarzenie za symbol zdrady narodowej!
Kto zatem „zdradza” dzisiaj Polski Związek Łowiecki i kolaboruje z Carycą Katarzyną? Nie wiem, choć poznałem onegdaj jedną Katarzynę, ale jej dokonania z pewnością nie kwalifikują jej do przydomku „wielka”!
Czytając wywiad i zawarte tam informacje o przyszłych reformach, oszczędnościach, stratach, zyskach oraz optymalizacjach, odnoszę wrażenie, że pracownicy na Nowym Świecie poważnie pobłądzili!
Rekordowa strata
Z wywiadu dowiadujemy się, że związek miał na koniec 2018 roku stratę ośmiu milionów złotych. Czytając ten fragment, przecierałem oczy ze zdumienia: „Najlepiej może zobrazować to sfera finansów Zrzeszenia. Mówię nie tylko o szeroko rozumianej rozrzutności, ale przede wszystkim wydatkowaniu majątku Zrzeszenia. To właśnie fatalny stan finansów był pierwszą rażącą kwestią, z jaką zetknąłem się w kwietniu”.
Być może część myśliwych uwierzy w te słowa, ale – moim zdaniem – zbyt wielu pamięta, że w tym fatalnym dla finansów związku 2018 roku na czele Zarządu Głównego stał Piotr Jenoch, a obecny łowczy krajowy był wówczas członkiem zarządu i tym samym w równym stopniu odpowiada za powstałą stratę. Nie wiem, kto trwonił i rozrzutnie gospodarował, ale chyba nie ma się czym chwalić! Tym bardziej, że przez ostatnie 21 lat Polski Związek Łowiecki nie wygenerował straty!
Łowczy krajowy tę wielką klęskę próbuje przekuć w sukces, zrzucając winę między innymi na OHZ-ty, które wygenerowały stratę w wysokości ponad pięciu milionów. To może dopowiedzmy, że to decyzja ZG PZŁ o zaprzestaniu hodowli zająca oraz ograniczenia produkcji kuropatwy i bażanta a także odprawy pracowników istotnie wpłynęły na ten wynik!
Pewnie nikogo nie zdziwię, że – zdaniem łowczego krajowego – winne są również okręgi, gdzie trwoni się związkowe pieniądze. Dawniej tego rodzaju zarzuty formułowali przeciwnicy monopolu PZŁ, teraz dla odmiany wynagrodzenia łowczych okręgowych skrytykował sam Zarząd Główny. Pozwolę sobie przypomnieć, że ewentualne zmiany w regulaminie wynagradzania etatowych pracowników związku inicjuje ZG PZŁ. Wyciąganie tego argumentu po dwóch latach kierowania związkiem, kiedy nie miało się czasu na wprowadzenie zmian, nie jest śmieszne, tylko żenujące!
Obecny Zarząd Główny prawdopodobnie osiągnął mistrzostwo niekompetencji. Nie umiał, czy nie chciał, współpracować z okręgami. Miał problem z zorganizowaniem pracy biura i ze sprawnym zarządzaniem. Jednak największym jego grzechem było paraliżowanie obrad Naczelnej Rady Łowieckiej, a jej publiczna krytyka – i to na łamach związkowego pisma – jest fatalnym posunięciem.
Mam nieodparte wrażenie, że ponownie oglądam ten sam film. W lutym na tym właśnie polu „poległ” poprzedni skład ZG PZŁ, który też myślał, że Naczelna Rada Łowiecka jest zbędnym organem. Obecny zarząd – jak widać – nie umiał z tamtej sytuacji wyciągnąć żadnych wniosków.
Osobiście nie widzę żadnych sukcesów, a wielu myśliwych otwarcie twierdzi, że nowy skład ZG PZŁ zwyczajnie się nie sprawdził. Mamy cały czas fatalny wizerunek w mediach, bardzo słabe relacje z leśnikami, minister Ardanowski przy każdej okazji atakuje myśliwych, a organizacje antyłowieckie atakują z każdej strony. Gołym okiem widać, że w tym bałaganie nikt nawet nie myśli nad wypracowaniem jasnej i spójnej strategii działania!
Bitwa na Nowym Świecie – o wpływy, medale i zaszczyty – mocno kaleczy i pozostawi głębokie blizny. Czy to oznacza nasz koniec? Zawsze byłem i jestem optymistą, dlatego wciąż żywię nadzieję, że osoby piastujące zaszczytne funkcje zdołają się na czas opamiętać i na poważnie pomyśleć o Polskim Związku Łowieckim.