Mała wioska w gminie Wąpielsk. Pogranicze okręgów włocławskiego i toruńskiego. Bogaty w zwierza obwód dzierżawi koło ,,Łoś” z Rypina.
Tuż przed odwilżą. Wszędzie śnieg jak w lutym przed wojną. Drogą jedzie miejscowy myśliwy. Dostrzega na śnieżnej bieli sfarbowane ślady. Doświadczenie mówi, że ktoś ciągnął po śniegu sporą tuszę. Ślad prowadzi do najbliższych zabudowań. Myśliwy wzywa kolegów z koła i policję.
Łoś w siedlisku
Mundurowi przywożą psa. Policyjny tropowiec zadanie ma dziecinnie łatwe. Wiedzie przewodnika wprost do bramy drewnianej willi. To letniskowe siedlisko Janusza K. z Jabłonowa Pomorskiego. Wygodny, całoroczny dom. Właściciel bywa tu często. Ekipa wchodzi na posesję. Odnajdują byka łosia z raną od kuli.
Janusz K. jest myśliwym z 13.stażem łowieckim. Niestowarzyszony z kołem łowieckim. Przyznaje, że to on strzelił. Jego wyjaśnienia obrażają inteligencję tych, którzy muszą tego słuchać.
-Mężczyzna przyznał się do tego, że zabił łosia – relacjonuje szef Prokuratury Rejonowej w Rypinie, Marek Olender – oświadczył, że nocą dostrzegł sylwetkę zwierza na oddalonym o 70 metrów od domu karmowisku, które sam założył. Strzelił, bo – jak twierdzi – był przekonany, że to jeleń, a nie łoś. Strzelał, jak mówi, z tarasu swojego domu – cytuje akta prokurator. Policja postawiła przed sprawcą zarzuty, opisane w karnej części ustawy Prawo Łowieckie. Chodzi o polowanie w czasie ochronnym, polowanie bez uprawnień do polowania i wejście w posiadanie zwierzyny nie będąc uprawnionym do polowania – dodaje śledczy z Rypina.
Nielegalne nęcisko
-Ten człowiek nie jest członkiem naszego koła. Nigdy nie wydawaliśmy mu odstrzału na jakiegokolwiek zwierza – kwituje wyjaśnienia sprawcy prezes ,,Łosia”, Marcin Ludwicki.
Jeszcze dalej w ocenach idą pozostali członkowie koła, zastrzegający anonimowość. Twierdzą, iż rzekome miejsce dokarmiania zwierzyny to w istocie klasyczne nielegalne nęcisko, a łoś to nie jedyny zwierz, który zakończył na nim życie. Głośno nikt jednak tego nie powie, by nie narazić się na zarzut pomówienia.
Udało nam się dotrzeć do Janusza K. Przedstawił nam kolejną wersję wydarzeń. Twierdzi, że był to wypadek. Utrzymuje, że łoś zginął od… Przypadkowego strzału!
-Tej nocy długo nie mogłem zasnąć – snuje swoją opowieść Janusz K. – gdzieś koło północy dostrzegłem zwierza na karmowisku. Chciałem zobaczyć, co to. Nie miałem lornetki. Spojrzałem zatem przez lunetę na sztucerze. Byłem przekonany, że broń jest rozładowana. Musiałem musnąć palcem o spust. I wówczas padł niezamierzony, przypadkowy strzał. Spanikowałem. Ściągnąłem tuszę do domu, by zatrzeć ślady. Absolutnie nie był to świadomy strzał – przekonuje Janusz K.
Myśliwy nie potrafił jednak logicznie uzasadnić, po co mu gotowy do strzału sztucer w letnim domku, stojącym na terenie obwodu, w którym nie miał prawa do polowania.
Klasyfikacja czynu
Sprawy idą swoim torem. Policja prowadzi czynności pod nadzorem rypińskiej prokuratury. Swoje działania rozpoczął okręgowy rzecznik dyscyplinarny PZŁ we Włocławku. Co grozi sprawcy?
Wszystko zależy od tego, którą wersję zdarzeń sąd uzna za wiarygodną. Jeśli postępowanie wykaże, że sprawca umyślnie strzelił do łosia, myśliwy odpowie za przestępstwa, opisane w art. 53 ustawy Prawo Łowieckie. Punkt trzeci tegoż artykułu zakazuje polowania w czasie ochronnym. Chodzi przede wszystkim o zabicie łosia w okresie obowiązywania moratorium na odstrzał tego gatunku.
Zarzut ten ugruntuje również to, że strzał padł w nocy. Okres od godziny po zachodzie słońca do godziny przed wschodem słusznie klasyfikowany jest przez sądy powszechne, jako czas ochronny zwierzyny niewymienionej w regulaminie polowań, którą można strzelać nocą. Za przestępstwo to ustawa przewiduje karę do 5 lat więzienia.
Pięć lat więzienia
Jeśli sąd uzna, że wiarygodna jest opowieść o rzekomej pomyłce jelenia z łosiem, a taka jest oficjalna wersja sprawcy, jego los także będzie ponury. Powinien wówczas odpowiedzieć za przestępstwo polowania w czasie ochronnym, jakim jest noc. Niezmienne kontrowersje budzi zarzut polowania bez uprawnień, stawiany przed myśliwym-selekcjonerem, który przecież posiada uprawnienia do wykonywania polowania, o których mowa w art. 42. ust. 3. pkt 1 i 2 ustawy Prawo Łowieckie.
Ugruntowane już orzecznictwo stawia jednak znak równości między nieposiadaniem uprawnień do wykonywania polowania i polowaniem indywidualnym bez upoważnienia, wydanego przez dzierżawcę lub zarządcę obwodu łowieckiego, czyli bez „odstrzału”.
Najprawdopodobniej i w tym przypadku zarzut taki by się pojawił, bo przecież zarząd koła łowieckiego „Łoś” w Rypinie odstrzału Januszowi K. nie wystawiał. Jeśli zarzut ten utrzyma się przed sądem – i za to zagrozi kara do 5 lat więzienia.
Łosiobójca zmienia zeznania
A co, jeśli sąd da wiarę w najświeższą wersję zdarzeń, przedstawioną przez sprawcę, jakoby padł przypadkowy, niekontrolowany strzał… Nie stanie się nic. Absolutnie nic!
Sprawa opuści wówczas ramy prawa łowieckiego. Zdarzenie stanie się pospolitym, nieuprawnionym zabiciem zwierzęcia w okolicznościach niełowieckich, ponieważ zostanie zakwalifikowane jako czyn nieumyślny – nie będzie nawet ścigane przez ustawę o ochronie zwierząt. Sprawca zostanie uniewinniony. Mało tego. Zdarzenie nie będzie mogło być kwalifikowane jako przewinienie łowieckie, zatem sprawca ucieknie od topora sądu łowieckiego.
Gra toczy się o najwyższą stawkę. Skazanie, choćby na najniższą karę, za przestępstwo łowieckie rodzi poważne skutki. Skazany za przestępstwo wymienione w ustawie łowieckiej utraci członkostwo w Polskim Związku Łowieckim. Dodatkowo przestępstwo takie zawsze ma wagę czynu umyślnego. Zatem, zgodnie z ustawą o broni i amunicji, łosiobójca, jako sprawca przestępstwa umyślnego, utraci pozwolenie na broń.
Janusz K. jest świadomy swojej sytuacji. Najprawdopodobniej dlatego wersję o pomyłce jelenia z łosiem ostatecznie wymienił na przypowieść o przypadkowym, niekontrolowanym strzale.
Będziemy uważnie przyglądać się tej historii.