Jeszcze kilkadziesiąt lat temu taka informacja mogła się ukazać tylko pierwszego kwietnia. Niestety nakręcanie spirali nienawiści przez wojujących wegan doprowadza do coraz częstszych ataków na osoby, które mają odwagę publicznie opowiadać się za jedzeniem mięsa, a tym samym zbijaniem zwierząt.
W całej Europie obserwujemy akty wandalizmu, ale również przypadki skoordynowanych ataków na hodowców zwierząt, a nawet myśliwych. Między innymi w zeszłym roku skazano dwóch wegan za 15 ataków na sklepy mięsne we Francji, a w Wielkiej Brytanii udali się do więzienia działacze walczący o prawa zwierząt. Akt oskarżenia obejmował terroryzm.
Obrońcy zwierząt opublikowali adresy domowe i grozili śmiercią konserwatywnym posłom, którzy popierali odstrzał borsuków. Ten gatunek w całej Wielkiej Brytanii od 1992 roku jest pod ścisłą ochroną. Liczebność stale rośnie i trwa dyskusja o zdjęciu ochrony, ponieważ borsuki stanowią dzisiaj poważne zagrożenie – odpowiadają za rozprzestrzenianie gruźlicy wśród bydła.
Na całym świecie pandemia koronawirusa wywołała ogromne zainteresowanie łowiectwem. W mojej ocenie są dwa powody. Pierwszy to zdalna praca pozwoliła opuścić wielkie aglomeracje i wielu ludzi pragnie bliższego kontaktu z przyrodą. Drugi powód jest bardziej prozaiczny. Miejskie społeczności nagle zrozumiały, że łańcuchy dostaw żywności mogą być przerwane i chcą być samowystarczalni!
Pewnie dlatego brytyjscy ekstremiści uznali, że w obecnej sytuacji muszą ze zdwojoną energią uderzyć w myśliwych. Atakują nie tylko miłośników pogoni za lisem, ale również chcą zablokować polowania na pardwy, czy bardzo popularne w Anglii wypuszczanie bażantów.
Władze widzą realne zagrożenie dla bezpieczeństwa Wielkiej Brytanii, dlatego nowo stworzona sekcja antyterrorystyczna ma traktować obrońców praw zwierząt w taki sam sposób, jak ekstremistów islamskich i bojówki skrajnej prawicy.