Prasa łowiecka z okresu międzywojennego często prezentowała z tragiczne zdarzenia. W naszych lasach myśliwi toczyli prawdziwą wojnę na śmierć i życie.
W nocy każda gwiazda mruga kłusownikowi, a we dnie każde dziecko, czy baba pasąca krowy są jego informatorami. W razie potrzeby przechowywali łupy i pomagali zatrzeć ślady. Nie przeszkadzała im żadna pogoda, śnieg, mróz czy zamiecie śnieżne.
Kłusownik idzie do lasu nawet wtedy, „gdy po mogiłach wiatr jęczy”. „Wilk i kłusownik idą w parze, choć się nawzajem nie rozumieją” – pisał Józef Mackiewicz w „Buncie rojstów”.
Bohaterowie literatury
Źródłosłów słowa „kłusownik” wyprowadził Józef Władysław Kobylański od wyrazu „kłusie”, co oznaczało dawniej zwierzynę. W swojej pierwszej książce „Kłusownik”, wydanej w 1927 roku, przestrzegał przed plagą kłusowniczą władze łowieckie i państwowe oraz podawał przykłady walki z tym zjawiskiem.
Przytaczał też kilka typów kłusownika z literatury łowieckiej. A więc spotykamy „kłusownika” Klemensa Junoszy Szaniawskiego, Kostucha z „Puszczy” Adolfa Dygasińskiego, „Pana Michała” Kazimierza Wodzickiego i sławnego Łomkinisa z „Sobola i panny” Józefa Weyssenhoffa. Dodam, że kłusownika mamy również w „Chłopach” Władysława Reymonta – wszyscy pamiętamy scenę, gdy Kuba Socha, parobek Borynów – poczciwy i pracowity – umiera w stajni podczas wesela Macieja Boryny na skutek postrzału w nogę w czasie kłusowania.
Dużo miejsca w literaturze poświęcono Sabale – właściwie Janowi Krzeptowskiemu – góralowi podhalańskiemu, przewodnikowi tatrzańskiemu, muzykantowi i gawędziarzowi. W młodości Sabała zbójnikował i tęgo kłusował. Oprowadzając po górach, opowiadał osławione później przypowieści, najchętniej o swoich przygodach myśliwskich. A miał ich sporo. Sam zabił 20 niedźwiedzi, z których jeden olbrzymi trafił do muzeum Czapskich.
O Sabale pisał Jalu Kurek w „Księdze Tatr”, gdzie dowiadujemy się, że legendarny Sablik chodził na niedźwiedzia z flintą i rąbnicą w garści, bo rozmaicie przydarzało się na polowaniu. Czasem flinta nie dała się złożyć, albo kulka źle weszła, nabić ponownie nie było czasu i trzeba było zwierza zarąbać. Sabała przyznawał: „Ech, był też zażarty na niedźwiedzie! – niek go ino obślakuje, on jest już mój. Myśliwskie prawo krótkie: albo ty, albo jo” – opowiadał.
Społeczne przyzwolenie
Kłusownikom powierzano stanowiska gajowych i prowadzenie polowań, gdyż uważano ich za znakomitych znawców zwierza, jego życia i zwyczajów. Niektórzy autorzy, jak to robił Weyssenhoff, wzbogacali psychologiczną sylwetkę kłusowników, zawsze chodzących swoimi ścieżkami i niekorzących się przed prawem i zakazem.
„Grześ Marchewka do lasu szedł. Pod połą ciężkiego kożucha jednorurkę ciężką niósł” – pisał Adam Czekalski w opowiadaniu „Kłusownik”. Michał Kryspin Pawlikowski, wileński myśliwy i pisarz, twierdził: „Każdy myśliwy, zaczynając od Włodzimierza Korsaka, a kończąc na niepiśmiennym kresowym kłusowniku, jest w duszy poetą”.
W okresie międzywojennym funkcjonowało w społeczeństwie przyzwolenie, a nawet sympatia do postaci kłusownika. Podczas gdy coraz częściej podnoszono kwestię ochrony przyrody, a myśliwi wyznaczali sobie granice etyki myśliwskiej, jednak na drugim biegunie na dużą skalę szerzyło się kłusownictwo. Właściciele ziemscy zakazywali, karali, prowadzili do cyrkułu, chłostali, a kłusownictwo niczym dziki chwast odrastało bujnie.

Bezwzględni mordercy
Zdarzały się wręcz nieprawdopodobne przypadki zuchwalstwa i bezkarności. W tym czasie każdy niemal dziennik zamieszczał wzmianki: „zamordowanie gajowego przez kłusownika” lub „nowa ofiara niecnych raubszycow”, „kłusownik morderca”, „zbrodnia kłusowników”. Personel leśny walczył z falą kłusowników, a konfrontacja z nimi prawie zawsze kończyła się tragicznie.
W wyniku tych potyczek lasy zaroiły się epitafiami nagrobnymi leśników. Jeden z takich pomników stoi w lasach Trójmiasta. Upamiętnia on leśniczego państwowego Waldemara Heusmanna, którego zastrzelił kłusownik Kroll (1919). Po piętnastu latach i odcierpieniu kary spotkał się w lesie z synem zamordowanego, chwaląc się swym czynem i oświadczając, że żałuje, iż nie zamordował żony leśniczego. Młody Heusmann oświadczył wówczas, że jest synem zamordowanego. Słysząc to, Kroll sięgnął do kieszeni po broń, jednak Heusmann był szybszy…
W powiecie jędrzejowskim, w dobrach margrabiego Wielopolskiego, do mieszkania leśniczego Edmunda Kmity wrzucono przez lufcik bombę. Jej wybuch nie spowodował ofiar w ludziach, gdyż w pokoju nikogo nie było. Czterech „mocno poszlakowanych” o ten zamach osadzono w więzieniu śledczym w Kielcach.
Proboszcz we wsi Zadki, we Wschodniej Galicji, ksiądz Łomnicki otrzymał wyrok śmierci za to, że z ambony gromił kłusowników. Już następnej nocy dano przez okno do wnętrza plebanii kilkanaście strzałów. Od jednego z nich zginęła na miejscu 12-letnia córka organisty, inne strzały zraniły starą gospodynię księdza.

Na Polesiu w leśnictwie tursko-lądeckim ordynacji dawidgrodeckiej księcia Radziwiłła odbyła się krwawa rozprawa z kłusownikami. Objazdowy Januszkiewicz, razem ze strażą leśną, wdał się w strzelaninę z ośmioma kłusownikami niosącymi ubitą klępę. Dwie kule trafiły śmiertelnie starszego gajowego Stefana Oziewicza. Objazdowy padł ciężko ranny od uderzenia toporem w głowę. Pozostali gajowi, odebrawszy kłusownikom fuzję, uciekli. Jeszcze tej samej nocy straż leśna wraz z policją ujęła sprawców.
W lasach bolimowskich hrabiego Sobańskiego robotnik leśny A.S. chciał się zemścić na leśniczym A. Kubiaku. Zaskoczył go w rewirze leśnym i groził mu pistoletem. Kubiak błagał, że ma żonę i dzieci. Gdy kłusownik nadal groził, Kubiak w obronie życia wyjął rewolwer i strzelił do napastnika, który natychmiast zmarł.
Wieś z kłusownikami
Kryzys gospodarczy w latach 30. XX w. miał wpływ na rozluźnienie tradycyjnej obyczajowości, a solidarność całej wsi obracała się przeciw strażnikom i żandarmom, powszechnie nielubianym. Na ich widok czyniących rewizję u gospodarza biadolono, jakie to nieszczęście spadło na biednych ludzi, których napastują za zabicie „jakiejś gadziny”.
Zagrożony lub ogarnięty żądzą zemsty kłusownik kierował wyloty luf na właściciela majątku. Na Podlasiu od kuli kłusownika zginął Michał hr. Grocholski, pochodzący z rodziny ziemiańskiej osiadłej na Podolu pod Winnicą. Podobnie został zastrzelony przez kłusownika właściciel majątku Brzemiona (Bydgoskie) Wiktor von Dettmering. Dwóch złodziei leśnych i kłusowników zamordowało ordynata dóbr kopyczynieckich Rudolfa Emila hr. Baworowskiego.

Właściciel majątku Charcice i Izdebno (pow. Międzychód) Otton Hantelmann wybrał się z żoną i dzieckiem na przejażdżkę. W drodze powrotnej natknęli się na mężczyznę, który starał się ukryć. Wezwany do zatrzymania strzelił do Hantelmanna, który osunął się na siedzenie powozu i zmarł na rękach żony. Zabójcą okazał się A.M. – kłusownik i niebezpieczny bandyta, mający na sumieniu śmierć miejscowego organisty.
Głośnym echem odbiło się zabójstwo Edwarda Niemojewskiego, właściciela majątku Lasocin (Włoszczowskie), dokonane przez bandę kłusowników (1935). Zabity był młodszym bratem Konrada Niemojewskiego, który polował między innymi z Prezydentem Mościckim.
W 1934 roku na Podhalu działała doskonale zorganizowana szajka kłusowników, zaopatrzona w najlepszą broń, posiadająca własną służbę wywiadowczą, zorganizowaną wśród mieszkańców. Od ich kul padały nie tylko zające, lisy, ale też sarny i rogacze oraz nieliczne już rysie i żbiki. Najwięcej szkód wyrządzali oni w lasach hr. Stadnickiego.
W tym samym roku w prasie pojawia się tytuł „Stróże złodziejami – tanie futra z Puszczy Białowieskiej”. Ustalono, że futra wysyłał do Warszawy gajowy państwowych lasów w Białowieży Szymon Sobota, który wraz z dwoma swymi bratankami uprawiał kłusownictwo.
A oto kolejny tytuł prasowy: „Samolot wojskowy ostrzeliwany przez kłusowników”. Rzecz działa się na gruntach folwarku Okole koło Korczyna w pow. Sokal. Z powodu mgły samolot wojskowy, zdążający na pogrzeb trzech lotników do Lwowa, przymusowo lądował w rejonie działań kłusowniczych. Pościg za sprawcami strzelaniny nie przyniósł rezultatów.
Fundusz wdów i sierot
W opisywanych latach 30. XX w. rozpoczęło się działanie władz w walce z kłusownictwem. Do walki zaangażowano nie tylko Policję Państwową, lecz również i miejscowe władze samorządowe, a mianowicie wójtów i sołtysów. Rozwieszono obwieszczenia w sprawie zwalczania kłusownictwa, a funkcjonariusze państwowi zostali pouczeni i zaprzysiężeni do czuwania nad przestrzeganiem prawa łowieckiego i pociągania winnych do odpowiedzialności karnej.
Chcąc dać rodzinom ofiar zadośćuczynienie, myśliwi zrzeszeni w Polskim Związku Łowieckim ustanowili fundusz wdów i sierot po poległych w walce z kłusownikami strażnikach leśnych i leśnikach. Datki na ten fundusz napływały do kasy związku z całej Polski. Jednocześnie ustanowiono ubezpieczenie strażnika łowieckiego od następstw wypadków na sumę 3 tys. zł oraz na wypadek śmierci 4,5 tys. zł.

W lasach toczyła się prawdziwa wojna. „Gdy kłusownik polował na zająca, zapolowali na niego leśniczowie” – taki tytuł zamieściła „Gazeta Poranna”, opisując zasadzkę trzech leśniczych na amatora zająca w dobrach hr. Tarnowskiego. Kłusownik został ujęty, ale uciekając, ostrzeliwał się i ranił silnie leśniczego Gozdę.
Przyczyny kłusownictwa były różne. Przede wszystkim skrajne ubóstwo ludności wiejskiej. W książce Jana Dobraczyńskiego „Kościół w Chochołowie” znajduję takie zdanie: „Ano, wyjątkowo ciężki był czas – zauważył ksiądz Roszek – zima, dobrodzieje pamiętają, przyszła wcześnie. Już na odpust Matki Boskiej Różańcowej leżał śnieg. Owsy zmarzły, to i nędza się pojawiła. Ludzie zastawiali potrzaski, by przeżyć”.
To jedna strona medalu, ale druga to jednak kłusowano dla zysku. Nielegalny proceder kwitł, ponieważ dziczyznę, ale również skóry i trofea były bardzo chodliwym towarem. W tym nielegalnym procederze ważnym elementem byli nieuczciwi restauratorzy, którzy zamawiali dziczyznę bez względu na czas ochronny.
Dlatego kłusownictwem parali się nie tylko biedni chłopi, ale i właściciele ziemscy, którzy strzelali do wszystkiego, co pod lufę im wpadała. Z tego powodu walka ta była niesłychanie ciężka i wymagała edukacji społeczeństwa, co było jednym z najważniejszych celów, jakie stawiał sobie Polski Związek Łowiecki.
