Uciekający z nielegalnej hodowli bizon, to temat dla lokalnych mediów, ale sytuacja się zmienia, kiedy w akcję jego „ratowania” angażuje się minister Dorożała i Polski Związek Łowiecki.
Jesienią w zeszłym roku z nielegalnej hodowli koło Kłomnic (województwo śląskie) uciekły dwa bizony. Przez pół roku byk i krowa przemierzyły prawie 200 kilometrów. W tym czasie stado się rozrosło i na świat przyszedł cielak. Ich właściciel ponoć starał się namierzyć i odłowić zwierzęta, które stanowią wielkie zagrożenie dla naszych żubrów…
Zdaniem prof. Wandy Olech – prezes Stowarzyszenia Miłośników Żubrów – bizony już dawno powinny zostać odstrzelone!
Zbiorowa histeria
Cała sytuacja doskonale pokazuje marazm, jaki panuje wśród urzędników, którzy w teorii zajmują się ochroną przyrody. W normalnym kraju odpowiednie władze powinny poprosić myśliwych o pomoc w zlokalizowaniu uciekinierów i załatwić temat. Niestety, jeśli nasi urzędnicy mają podjąć decyzję o odebraniu życia zwierzęciu, to obserwujemy w ich szeregach zbiorową histerię.
Na początku lipca w końcu znalazły się środki i udało się odłowić bizony. Zostały przetransportowane do jedynej legalnej w Polsce zagrody bizonów pod Kielcami. Niestety samiec, który posmakował wolności nie miał zamiaru siedzieć za drutami. „Forest” sforsował ogrodzenie i kolejny raz znalazł się w lesie.
Zastępca dyrektora Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Kielcach 25 lipca wystosował do kół łowieckich pismo, w którym opisał sytuację i poprosił myśliwych, aby odstrzelili uciekiniera na podstawie przepisów dotyczących IGO. Przez kolejne pięć dni sytuacja szybko się zmieniała…
Aktywność związku
W sprawę zaangażował się Polski Związek Łowiecki. W piątek na stronie ZG PZŁ pokazała się informacja, że bizon został zlokalizowany, ale nie zostanie zastrzelony. Władze związku zwróciły się z prośbą do myśliwych, aby wpłacili 60 tysięcy na ogrodzenie, które zdoła zatrzymać bizona w niewoli…
Minister Dorożała w sobotę opublikował komentarz, że szuka ogrodu zoologicznego, który przygarnie bizona. W poście jest pismo tym razem pani dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Kielcach z 1 sierpnia. Nie wzywa do odstrzału, ale prosi o kontakt wszystkie instytucje, które mają możliwość zaopiekowania się bizonem…
Sposób na promocję
Pani profesor Wanda Olech ma największą wiedzę na temat żubrów. Opublikowała w mediach społecznościowych film na temat zagrożenia, jakie mogą stanowić bizony dla króla naszych lasów. Bizon to inwazyjny gatunek obcy i wszystkie osobniki powinny zostać usunięte. Zarówno te na wolności, jak również w zagrodach, a nawet ogrodach zoologicznych!
Pani profesor jesz członkiem komisji naukowej przy Naczelnej Radzie Łowieckiej, ale w tej sprawie władze PZŁ nie widziały potrzeby konsultacji. Z informacji, jakie uzyskałem zbiórka na ogrodzenie dla bizona ma być sposobem na promocję łowiectwa…
Byk „Forest” przebywa obecnie około 40 kilometrów od janowskiego stada żubrów. Jeśli tam trafi, to konsekwencją będzie konieczność ich wybicia, ponieważ w sierpniu rozpoczyna się okres godowy, a hybrydy żubra i bizona dają płodne potomstwo.
Jeszcze będzie normalnie?
Mamy ministra, który „pilnie” poszukuje miejsca, gdzie inwazyjny gatunek obcy znajdzie schronienie. Jednocześnie wielki przeciwnik polowania Radosław Ślusarczyk z „Pracowni na rzecz Wszystkich Istot” widzi potrzebę jego uśmiercenia, a Polski Związek Łowiecki zbiera środki na ogrodzenie…
Postępowanie władz PZŁ dało pole do kolejnego ataku naszym przeciwnikom. Wspomniany Radosław Ślusarczyk nie owija w bawełnę: „Odmowa realizacji polecenia konserwatora przyrody wskazuje, że myśliwi nie traktują swojej funkcji odpowiedzialnie i de facto wypowiedzieli posłuszeństwo organom państwa. Polski Związek Łowiecki, jako grupa hobbystyczna powinien zostać rozwiązany i w jego miejscu powinna powstać profesjonalna, państwowa służba zajmująca się ochroną i zarządzaniem populacjami dziko żyjących zwierząt oraz rozwiązywaniem, a nie generowaniem konfliktów na linii człowiek-dzikie zwierzęta.”
Inwazyjne gatunki obce, to duży problem, do którego nie podchodzimy poważnie, ale przypadek bizona jest wyjątkowy. Uciekinierów może być coraz więcej, ponieważ Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa pozwala sprowadzać do Polski bizony i rejestrować, jako bydło. Tym samym nie mamy nad tym procederem żadnej kontroli.
Za kilka lat możemy się zorientować, że po naszych lasach chodzą hybrydy żubrów z bizonami. Teoretycznie „pilnowany” przez myśliwych byk „Forest” może w każdej chwili przepłynąć Wisłę i ruszyć na poszukiwanie samicy. Media, aktywiści i politycy nie będą mieli problemu ze wskazaniem winnego…
Jak widać pomimo wpisania bizonów na listę inwazyjnych gatunków obcych przez wiele miesięcy bez przeszkód przemierzały polskie lasy. Sytuacja jest chora. Jeśli nie chcemy stracić żubrów, to warto słuchać fachowców takich jak pani profesor Wanda Olech!
https://www.youtube.com/watch?v=DStbPoXfpM0