Fotele w Zarządzie Głównym PZŁ stają się wyjątkowo gorące. „Nasz” łowczy czuje ciężar swoich błędów. Tłumaczy swoje porażki oraz kolejny raz usiłuje zdyskredytować NRŁ.
Aby dyskutować o efektywności struktur Polskiego Związku Łowieckiego proponuję na chwilę powrócić pamięcią do 2018 roku. Naszym priorytetem było szybkie opanowanie afrykańskiego pomoru świń, na czym również bardzo zależało politykom. W konsekwencji ASF stał się głównym pretekstem odebrania naszej organizacji możliwości samodzielnego wybierania władz…
Wirus dziesiątkujący populację dzików i świń był powodem ataków na myśliwych zarówno ze strony rolników jak i środowisk antyłowieckich, dlatego kluczową kwestią było podjęcie działań promujących, które miały budować społeczną akceptację dla łowiectwa…
Nowelizacja ustawy stworzyła jednak dodatkowe problemy. Najbardziej bolesnym było wprowadzenie niekonstytucyjnego zakazu zabierania naszych dzieci na polowania – co wywołało słuszny sprzeciw i oburzenie myśliwych.
Stawiam tezę, że przez pięć lat Polski Związek Łowiecki NIC nie zrobił! To NIC dotyczy wszystkich naszych problemów, w tym afrykańskiego pomoru, promocji łowiectwa, a nawet naszych dzieci!
Zmarnowana kadencja
Wbrew powszechnej narracji, że ograniczamy afrykański pomór świń – wirus stale się „rozlewa” po naszym kraju i mamy coraz więcej przypadków chorych dzików. Partyjni komisarze, których nominował minister do kierowania naszym związkiem oraz rząd nie ma żadnej strategii walki z ASF, a wśród myśliwych panuje całkowity brak zrozumienia dla ograniczania populacji dzików!
Powód całkowitego marazmu jest prosty! Jedyną strategią kolejnych łowczych krajowych jest trwanie na stanowisku. Doskonale to widać po działaniach Pawła Lisiaka, który przez trzy lata prowadzi prywatne wojenki i wznieca kolejne konflikty, które paraliżują funkcjonowanie Polskiego Związku Łowieckiego.
Konferencja prasowa prezesa NRŁ Rafała Malca – gdzie przedstawiono dowody tego paraliżu – sprowokowała Pawła Lisiaka do publikacji dwóch tekstów na stronie internetowej ZG PZŁ. W odpowiedzi „naszego” łowczego nie znajdziemy jednak powodów „wojny kynologicznej”, ale jest ukryte potwierdzenie, że należy wnikliwie przeanalizować wydatki Zarządu Głównego PZŁ.
Kosztowna NRŁ?
Paweł Lisiak kolejny raz – nieudolnie – próbuje zdyskredytować Naczelną Radę Łowiecką. Tym razem pokazuje, że jest to bardzo kosztowny organ, który nic nie robi dla myśliwych…
Nie dziwię się, że nadzór jaki sprawuje NRŁ jest dla partyjnego nominata zbędnym balastem, ale w tekście zapomniał wspomnieć, że koszt 1 416 329 złotych i 12 groszy – jaki został wydatkowany z naszych składek przez pięć lat – to efekt likwidacji Okręgowych Rad Łowieckich. Zdecydowana większość uchwał NRŁ dotyczy okręgów, dlatego musi często obradować, aby na bieżąco rozpatrywać odwołania myśliwych oraz kół łowieckich, co było kompetencją przed 2018 rokiem wspomnianych ORŁ…
Prezes NRŁ wspominał o tym problemie podczas swojej konferencji prasowej oraz w Sejmie, gdzie komisja ochrony środowiska analizowała funkcjonowanie ustawy łowieckiej. W jednym i drugim wystąpieniu prezes poruszył jednocześnie tematy, które Paweł Lisiak woli jednak przemilczeć…
W oparach absurdu
Członkowie Naczelnej Rady Łowieckiej pełnią swoją funkcję społecznie. Skoro wiemy ile kosztuje nas organizacja posiedzeń organu powoływanego przez myśliwych, to chyba nie będzie żadnego problemu, aby ujawnić również kwotę, jaką wydali na swoje potrzeby komisarze!
Jestem pewien, że „nasz” łowczy nie będzie się tym chwalił, bo ma zamiaru również ujawnić treści skrzętnie skrywanych uchwał Zarządu Głównego PZŁ oraz wyjaśnić, dlaczego NRŁ nie otrzymuje terminowo sprawozdań finansowych. Mam nadzieję, że prezes rady na kolejną konferencję prasową przygotuje w tym temacie stosowną informację…
Członkowie Zarządu Głównego PZŁ tworzą wrażenie, że rozwiązali problemy finansowe i wykazują „zysk”. Cieszymy się niezmiernie, że biegły rewident potwierdził zgodne z ustawą o rachunkowości prowadzenie ksiąg rachunkowych, ale głównym problem – na jaki wskazuje Naczelna Rada Łowiecka – jest ukrywanie przed Komisją Kontroli i Nadzoru, gdzie trafiają miliony w naszych składek…
Gorące fotele
Wszystko wskazywało, że Paweł Lisiak dotrwa na swoim stanowisku do jesiennych wyborów. Jednak wśród polityków „zjednoczonej prawicy” coraz częściej mówi się o wymianie całego Zarządu Głównego PZŁ.
Paweł Lisiak każdym swoim działaniem udowadnia, że jest osobą wyjątkowo niekompetentną. Nie tylko nie potrafi ograniczyć afrykańskiego pomoru świń, ale również tworzy konflikty, które znacząco obniżają poparcie dla całego obozu rządzącego.
Prywatne „wojenki” z Naczelną Radą Łowiecką, firmą TORN i całym środowiskiem kynologicznym, które kategorycznie sprzeciwia się jego „reformie” – pogrążyło „naszego” łowczego. A skala nieprawidłowości jest porażająca!
Łamanie statutu
Wszyscy widzą, że jedynym powodem konfliktu ze Związkiem Kynologicznym w Polsce było marzenie Pawła Lisiaka o zdobyciu zaszczytnego tytułu sędziego, co daje możliwość oceniania psów myśliwskich. Dlatego doprowadził do zerwania porozumienia z ZKwP i postanowił złamać Statut PZŁ, a konkretnie § 111, który mówi, że: „Członek Zarządu Głównego, zarządu okręgowego lub zarządu koła jest z mocy prawa wyłączony od głosowania, jeśli sprawa dotyczy jego osobiście, małżonka albo krewnego lub powinowatego w linii prostej.”
Główny Rzecznik Dyscyplinarny PZŁ już bada zgłoszenie NRŁ, ponieważ pod uchwałą Zarządu Głównego PZŁ, którą powołano sędziów kynologicznych PZŁ w tym Pawła Lisiaka i Ewę Kraskę widnieją podpisy Ewy Kraski i Pawła Lisiaka…
Nie wiadomo czy marzenia pani prokurator Ewy Kraski były zbieżne z oczekiwaniami „naszego” łowczego, ale w kolejnych odsłonach na stronie ZG PZŁ serwowane są pseudo kynologiczne dyrdymały o konieczności wystawiania „certyfikatów użytkowości”, których nie znajdziemy z żadnym akcie prawnym. Ewidentnie przez trzy lata obecni członkowie Zarządu Głównego nie mieli czasu przeczytać podstawowego dokumentu i jakim jest ustawa łowiecka!
Dowodem jest ostatni artykuł, w którym czytamy, że: „Nie jest naszą rolą hodowla psów.”. Chciałbym przypomnieć, że ustawa łowiecka w art. 34 wymienia zadania Polskiego Związku Łowieckiego. W punkcie 11 czytamy, że ZADANIEM naszego związku jest PROWADZENIE i popieranie hodowli użytkowych psów myśliwskich i tego zadania z pewnością nie wypełnia obecny Zarząd Główny PZŁ.
Czas na zmiany
W skali roku ze składek członkowskich Polski Związek Łowiecki zbiera ponad 50 milionów. Z tych środków finansujemy etatowych pracowników, których działania mają chronić nasze prawa i pozwolić nam polować. Niestety przez ostatnie pięć lat centrala związku – wiedząc, że ma polityczne wsparcie „zjednoczonej prawicy” – trwa w błogim letargu i rozkoszuje się możliwością spełniania swoich zachcianek.
Trzech kolejnych łowczych krajowych nie ma żadnego pomysłu na rozwiązanie naszych problemów. ASF rozlewa się po całym kraju, kwestia ratowania zwierzyny drobnej, czy szkód łowieckich ich nie interesuje, a nasze dzieci nadal nie mogą uczestniczyć w polowaniach!
Promocja łowiectwa nie istnieje! W przestrzeni mamy wyłącznie działania pozorowane, które nie mają żadnego znaczenia dla wizerunku myśliwych. Aby nikt nie dyskutował jak nisko upadliśmy ZG PZŁ nie zleca badania opinii publicznej. Ostatnie było przeprowadzone w 2015 roku!
Wszyscy widzimy, że sprawy idą w złym kierunku. Choć w naszym środowisku jest tysiące koleżanek i kolegów, którzy są gotowi poświęcić swój czas, aby wspierać działania związku. Niestety ich wiedza i doświadczenie są problemem dla komisarzy, którzy lansują tezę, że należy „odmłodzić” wszystkie struktury.
Poznaliśmy ich możliwości w momencie szumnego przedstawienia logo na 100-lecie PZŁ. Karykatura jelonka znikła bez słowa wyjaśnienia ze strony ZG PZŁ. W ten sam sposób powinny odejść osoby, które nie są wstanie podołać trudnemu zadaniu, jakim jest kierowanie Polskim Związkiem Łowieckim!