Na początku roku, przez parlament przepchnięto w trybie super szybkim kolejną specustawę, która miała uratować nasz kraj przed afrykańskim pomorem. Ustawowy koszmarek znowelizował ustawę Prawo Łowieckie, ale świńskiej zarazy – pomimo zapewnień ministra – nie zatrzymał.
Wielokrotnie się wypowiadałem, że idą ciężkie czasy dla nas myśliwych, ale „prezent” jaki zafundował nam Parlament jest niestety kolejnym elementem potwierdzającym moją smutną konstatację. Dlaczego?
Po pierwsze! Wyjątkowo nieprzemyślane rozwiązanie legislacyjne oraz dorzucanie jeszcze szeregu pogarszających poprawek spowodowało, że w 2018 roku kompletnie zepsuto polskie prawo łowieckie, przy okazji depcząc naszą tradycję, zwyczaje i tożsamość.
W wyniku różnych manipulacji i mijania się z prawdą między innymi byłych posłów Suskiego (PO) i Gosiewskiego (PiS) „poprawiono” dobrze funkcjonujące wtedy przepisy. Nowelizacja uczyniła z myśliwych obywateli drugiej kategorii, a PZŁ sprowadzono do roli politycznej przystawki.
Wprawdzie cały czas płyniemy, ale kra nad nami zamarza!
Jednym z ostatnich sukcesów prof. Szyszko było wprowadzenie zapisu karania tylko grzywną – osób umyślnie utrudniających wykonywanie polowania. Posłowie spieszyli się na święta i nie przeczytali ustawy. Adam Wajrak rozdzierał szaty, a prezes wyrzucił profesora. Przepis usunięto, a teraz ponownie go wprowadzono, tylko, że…
W nowym legislacyjnym bublu, funduje się myśliwym miraż ochrony ich działalności wskazując, że stosowne służby będą zabezpieczać polowania i wsadzać aktywistów do więzienia. Nie jest to powód do radości. Poprzedni przepis, pozwalał pogodzić potrzeby myśliwych i zwykłych ludzi chcących po lasach spacerować, a zastąpiono go wyjątkowo niemądrym, który bez wątpienia doprowadzi do niepotrzebnych napięć i konfliktów.
Skończy się to – co nietrudno przewidzieć – ostatecznym zszarganiem wizerunku myśliwych w oczach społeczeństwa. I to bez naszej winy. Staniemy się kozłami ofiarnymi tego, że rząd swego czasu przepchnął przez Sejm głupią nowelizację, a teraz próbuje to poprawić lecząc grypę – dżumą.
Po drugie! Wprowadzenie fatalnego zapisu – że łowczego krajowego będzie wybierał minister – było rzuceniem zapalniczki do stodoły wypełnionej sianem. Teraz można mianować każdego. Jak się skończy taka sytuacja – łatwo przewidzieć. Jest to nic innego jak demontaż polskiego łowiectwa, bo naturalną konsekwencją nowych przepisów będzie powolne „wygaszanie” PZŁ.
Czy dlatego musiał odejść z funkcji ministerialnej śp. prof. Szyszko i zastąpił go minister „zadaniowy”?
Czy może przyjęto fatalne zmiany ustawowe, aby promować ekoterrorystów?
Polityka to gra brutalna, a jej ofiar nikt nie opłakuje i nad nami również, nikt nie będzie płakał. Nie trudno sobie wyobrazić sytuację, że łowczym krajowym zostaje zatwardziały przeciwnik łowiectwa np. pan Czabański lub były poseł PO pan Suski. Kto zabroni? I nie będzie to prima aprilis.
A na koniec po trzecie! Zaordynowano absurdalny przepis nakazujący funkcjonariuszom służb mundurowych, którzy posiadają uprawnienia myśliwskie, obowiązkowy odstrzał dzików pod „rozkazami” swoich przełożonych.
Rzecz jest całkowicie absurdalna, przecież nie można nikogo zmuszać do wykorzystywania prywatnie uzyskanych uprawnień do wykonywania zadań – powiedzmy to wyraźnie pseudosłużbowych – a nie jest to zadanie wynikające wprost z ustawodawstwa określającego zadania służb mundurowych.
Ale skoro już mamy za nic zasady prawa oraz państwo prawa, to idźmy dalej. Dlaczego nie wydać rozkazu użycia jednostek antyterrorystycznych, a może nawet „Gromu”. Ja bym nawet poszedł dalej panie ministrze rolnictwa i wysłał czołgi oraz wojsko, które tyralierą z bronią automatyczną powinno raz na zawsze rozwiązać problem dziczych watah.
Jeśli ktoś sądzi, że te zapisy da się zmienić, jest w błędzie. Dałoby się, gdyby były wynikiem niedopatrzeń. Niestety nie są. Wszystko wskazuje na logiczny i długofalowy plan na końcu, którego majaczą niczym widmo komercyjne przetargi na obwody łowieckie i kilka innych mało śmiesznych dla nas rozwiązań.
W konsekwencji działań Ministerstwa Rolnictwa, miotającego się od ściany do ściany i próbującego walczyć z ASF, zakończy życie nasz model łowiectwa, Polski Związek Łowiecki, a z nim upadnie wizerunek polskich myśliwych.
Nasze wnuki będą się o tym uczyć, że był, że wiele krajów go podziwiało, że jak często w przeszłości sami go sobie zniszczyliśmy. Tak będzie! Niestety tak się kończą „eksperymenty” legislacyjne i nasza własna nonszalancja.
Przegapiliśmy moment, w którym wydano na nas wyrok. No chyba, że…