Na ostatnim posiedzeniu NRŁ przegłosowano uchwałę, która „rekomendowała” regulamin przyznawania nieletnim legitymacji „Juniora PZŁ”. Nie będę kolejny raz opisywał tego „pomysłu” łowczego krajowego. Wszystkich zainteresowany odsyłam do tekstu „Falstart juniorów”.
Łowczy krajowy Paweł Lisiak w czerwcowym „Łowcu Polskim” już oficjalnie ogłasza, że juniorzy mogą brać udział w zwodach strzeleckich i pisze „Uważam to za nasz wspólny sukces!” No ja bym na miejscu łowczego się nie rozpędzał!
Tak jak przewidywałem, uchwała nr 361 zainteresowała ministra Edwarda Siarkę, który z mocy ustawy nadzoruje Naczelną Radę Łowiecką. Miałem jednak zbyt małą wyobraźnię i nie przewidziałem, że w resorcie zostaną złożone dwie uchwały o tym samym numerze, które – jak się okazuje – zasadniczo różnią się treścią.
„Poprawianie” uchwał
Minister wysłał swoje pismo 26 maja do wszystkich członków Naczelnej Rady Łowieckiej i poprosił o niezwłoczne wyjaśnienia. Nie tylko w stosunku do uchwały dotyczącej „juniorów”, ale również uchwały nr 355, która też została „poprawiona”. Nie znam jej pierwotnej treści, ale w „poprawionej” NRŁ postanowiła „zobowiązać Zarząd Główny Polskiego Związku Łowieckiego do procedowania celem ustalenia limitów odstrzałów sanitarnych dzików w oparciu o biologiczne realia ich rozrodu”. To prawdopodobnie sugestia, aby łowczy ściślej współpracował z Głównym Lekarzem Weterynarii.
Pewnie nikt nie umie odpowiedzieć na pytanie, z jakiego powodu zdecydowano się „poprawiać” uchwały po fakcie ich złożenia do ministerstwa. To zdarzenie może mieć poważne konsekwencje i jest kolejnym dowodem braku profesjonalnej obsługi prawnej oraz złego funkcjonowania Zarządu Głównego, który z mocy naszego Statutu odpowiada za szeroko rozumianą obsługę administracyjno-biurową Naczelnej Rady Łowieckiej.
Związek na szczeblu centrali nie może sprawnie funkcjonować, jeśli w Zarządzie Głównym nie będzie kompetentnych prawników, a Naczelna Rada Łowiecka – zamiast koncentrować się na nadzorze – będzie się zajmować regulaminem przyznawania legitymacji „Juniora PZŁ” czy „procedowaniem” odstrzału sanitarnego.
System nie działa
Za nami trzy lata funkcjonowania nowej ustawy, która zabrała nam samorządność, ale również całkowicie zdestabilizowała funkcjonowanie wszystkich organów. Trzech kolejnych łowczych całkowicie lekceważy Naczelną Radę Łowiecką, ale również – ku mojemu zaskoczeniu – ministrów!
Wszystko wskazuje na to, że zarówno Albert Kołodziejski, jak i Paweł Lisiak świadomie łamali Statut PZŁ. Obecny łowczy ściąga środki finansowe z okręgów, zatrudnia pracowników na nieistniejące stanowiska i wypłaca wynagrodzenia, jakich nie przewiduje zatwierdzony przez NRŁ regulamin, podejmuje uchwały, których nie ujawnia, wiedząc, że rada w trybie nadzoru uchyliłaby „pokraczne potworki”.
Czy nikt nie widzi problemu, że od dwóch lat cały związek funkcjonuje bez preliminarza? Po raz pierwszy w historii nie mamy zatwierdzonego rocznego sprawozdania z działalności. Nikogo też nie dziwi fakt, że w połowie roku Zarząd Główny PZŁ nie potrafi przekazać NRŁ sprawozdania za 2020 rok wraz z wymaganym badaniem biegłego rewidenta.
Krajowy Zjazd Delegatów zatwierdził Statut, który miał być poprawiony w 2019 roku. Minęło dwa lata i nie usłyszeliśmy nawet jednej informacji na ten temat. Choć komisja statutowa przepracowała wszystkie wnioski złożone przez delegatów, wysłała dokument do okręgów celem konsultacji i zakończyła pracę. Dlaczego rada zajmuje się „Juniorami PZŁ”, a nie Statutem PZŁ?
Sprawozdanie Alberta
W maju bieżącego roku prezydium NRŁ postanowiło zwołać posiedzenie na 11 czerwca. Plan był bardzo ambitny, ponieważ Zarząd Główny chciał „przepchać” sprawozdanie z 2019 roku, które rada odrzuciła w grudniu 2020 roku.
Nikt nie umie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego obecny Zarząd Główny PZŁ nie potrafił w terminie i w komplecie przedstawić najważniejszego dokumentu do organu kontrolnego. W dawnych czasach roczne sprawozdanie razem z badaniem biegłego i opinią Głównej Komisji Rewizyjnej trafiały do członków NRŁ najpóźniej w połowie kwietnia!
Przypominam, że odwołany w styczniu 2020 roku Albert Kołodziejski w grudniowym „Łowcu Polskim” ogłosił wielki sukces. Przechwalał się, że ma dwa miliony zysku, a wyszła strata w wysokości 7 milionów, której nikt nie umie teraz uzasadnić.
Komisja Kontroli NRŁ nie ma dostępu do dokumentów źródłowych. Nie zakończyła kontroli i niezmiennie twierdzi, że w obecnym stanie nie można rekomendować radzie zatwierdzenia tego dokumentu.
„Ambitny” preliminarz
Minęło pół roku i Zarząd Główny PZŁ nie zdołał przedstawić wiarygodnych powodów straty i rozwiać innych wątpliwości. Przygotował dokument z mnóstwem tabelek, z których jednak nic nie wynika. Poza tym, że w 2019 roku Albert Kołodziejski wydał prawie 1 600 000 zł na obsługę prawną!
NRŁ, odrzucając w grudniu ubiegłego roku sprawozdanie za 2019 rok nie zatwierdziła również preliminarza na 2021 rok. Łowczy krajowy Paweł Lisiak „poprawił” dokument i mamy kilka ciekawostek, które z pewnością zainteresują myśliwych.
Zarząd Główny zamierza stworzyć „Fundusz Promocji Łowiectwa” na ten cel ma zostać przeznaczone, aż 300 tys. zł. Planowane jest tzw. badanie focusowe opinii publicznej za 30 tys. zł. Budżet nie jest wysoki. Szczególnie, jeśli zestawi się go z wynagrodzeniami dla „wysoko wykwalifikowanych” pracowników ZG PZŁ, na które Paweł Lisiak postanowił przeznaczyć w tym roku 6 500 000 zł.
Prawie dokładnie tyle samo, co na „promocję” wydamy – jeśli NRŁ zatwierdzi propozycję Pawła Lisiaka – na Światową Wystawę w Budapeszcie. W ramach tego działania ma zostać wydany specjalny numer „Łowca Polskiego”. Pewnie wszystkich zaskoczę, ale będzie w języku… WĘGIERSKIM! Nikogo nie powinno dziwić, że największym kosztem będzie czterodniowy pobyt naszej 30-osobowej delegacji, który ma kosztować 111 tys. zł!
Z pewnością wielu myśliwych ucieszyła wiadomość o powołaniu w listopadzie poprzedniego roku Łowieckiej Rady Naukowej przy Zarządzie Głównym PZŁ oraz Centrum Badań i Rozwoju Łowiectwa. Pewnie naturalną konsekwencją jest stworzenie „Funduszu Naukowego”. Tak do końca nie wiadomo jednak, ile środków łowczy zaplanował na ten cel. Teoretycznie 300 tys. zł! W opisie okazuje się, że w planach jest wydanie książki o wilkach za 30 tys. zł i materiałów edukacyjnych za 500 tys. zł.
Łowczy pominął w swoim opracowaniu koszty obsługi prawnej i przekazał całkowicie nieaktualne zestawienie dotyczące likwidacji Spółki „Łowiec Polski”. Jestem pewien, że nie jest to celowe wprowadzanie w błąd członków Naczelnej Rady Łowieckiej, ale pokazuje, że 87-stronicowy dokument zwyczajnie można wyrzucić do kosza, ponieważ – czymkolwiek jest – z pewnością nie jest preliminarzem.
Czas na poprawki
Jedno mnie bardzo zastanawia – co dzięki pracy łowczego zostało podliczone – że jednym z największych kosztów w skali związku są zawody strzeleckie, w których bierze udział 400 myśliwych. Rocznie wydajemy na strzelców ponad 2 600 000 zł. Wszystkie imprezy sygnalistów oraz inne różne „pikniki” kosztują 2 400 000 zł, a konkursy kynologiczne 700 tys. zł. Moim zdaniem, warto się nad tym zastanowić.
Prawdopodobnie Naczelna Rada Łowiecka nie będzie obradować 11 czerwca. Niestety, tym razem Zarząd Główny nie potrafił prawidłowo zawiadomić wszystkich członków rady oraz dostarczyć im materiałów.
Jeśli rada zostanie przełożona to będzie czas na „poprawki”, a być może w końcu Komisja Kontroli przy NRŁ zostanie dopuszczona i sprawdzi jakie wydatki doprowadziły do straty 7 milionów. Z pewnością pod obrady trafią również wyjaśnienia na temat podwójnych uchwał oraz ich zmienionej treści, a może wróci też temat brokera…
Jak na razie łowczy krajowy nie wykonał uchwały NRŁ i nie przekazał żadnych dokumentów w sprawie rozwiązania w trybie natychmiastowym umowy z dotychczasowym brokerem. W „Łowcu Polskim” – dokładnie tak jak Albert Kołodziejski – pisze o wąskiej grupie osób, która próbuje uniemożliwić zmiany na lepsze. Czyżby myślał o członkach Naczelnej Rady Łowieckiej?