Nie myślałem, że kiedykolwiek będę chwalił dyrektora wydziału medialno-wydawniczego pana Dominika Szarego, ale nie mam wyjścia i muszę. Przez ponad dwa lata był w pewnym sensie moim następcą, ponieważ zajmował gabinet, w którym spędziłem wiele lat kierując redakcją „Łowca Polskiego”.
Był niewątpliwie szarą eminencją i specjalistą od kreowania wizerunku „naszego” łowczego i całego Polskiego Związku Łowieckiego. Poznaliśmy go w zeszłym roku podczas konferencji, gdzie przedstawiano sukcesy na polu walki z afrykańskim pomorem świń.
Nie ukrywam, że wczorajsze ogłoszenie konkursu na „Hymn Myśliwych Polskich”, który miał być skomponowany do grania i śpiewania, a słowa opiewać najpiękniejsze idee polskiego łowiectwa, nawiązywać do symboliki narodowej, ojczyźnianej, patriotyzmu i triady „Bóg, honor, ojczyzna” – nie tylko mnie zaskoczyło.
Jednak całkowicie rozśmieszyło dzisiejsze skasowanie wczorajszej wiadomości. Po starej znajomości sroki – czujnie obserwujące działalność Polskiego Związku Łowieckiego z brzozy rosnącej na dziedzińcu – doniosły, że „nasz” łowczy krajowy pożegnał Dominika Szarego i jak widać od razu popełnia szkolne błędy!
Ponoć dyrektor wszedł w ostry konflikt i postanowił zakończyć swoją przygodę z PZŁ, panem Lisiakiem i panią Kraską. Potwierdzeniem tej informacji jest relacja z konferencji zakończenia skoordynowanego programu zwalczania ASF poprzez polowania zbiorowe, nad którą czuwał prawdopodobnie następcza Dominika Szarego. Najnowszym nabytkiem stajni medialno-wydawniczej pana Lisiaka został… Artur Hampel.
Jeśli miałbym doradzać panu Pawłowi Lisiakowi to bym zaproponował szybkie przeproszenie pana Dominika – najlepiej na kolanach – przez wszystkich członków Zarządu Głównego PZŁ. Może nie jest jeszcze za późno!
PS
Dla wszystkich, którzy nie zdążyli przeczytać tekstu!