Paweł Gdula – Jesteś w ostatnim czasie jednym z najbardziej znanych leśników i myśliwych. „Gazeta Wyborcza” i „Onet” rozpisują się o Twoich sukcesach łowieckich. Jak sobie radzisz z tak wielką popularnością?
Marcelina Puchalska – Myślę, że mój list do prezesa Kaczyńskiego w obronie ministra Jana Szyszko zrobił mi większą „reklamę”. Tamto doświadczenie było prawdziwą lekcją. Fala krytyki lała się z każdej strony, ale dzięki wsparciu przyjaciół udało mi się odpierać ataki. Dzisiaj nie mam wątpliwości, że prezesa otorbiło lewactwo i nie był w stanie odróżnić co jest normalnością, a co nienormalnością. Nigdy nie boję się mówić, co myślę i czuję. Zawdzięczam to mojej Mamie, która mi zawsze powtarzała, że bez względu na wszystko trzeba mówić prawdę. Dodatkowo mam w sercu słowa Ojca Świętego Jana Pawła II „Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje w życiu jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować.” Dlatego walczę i się nie cofam! Jesteśmy uczestnikami wojny ideologicznej. Jeśli ktoś deklaruje, że jest myśliwym lub leśnikiem to musi mieć pełną świadomość, że każdy pretekst będzie dobry, aby go opluć. Na mnie nie robi to większego wrażenia. Jestem już dużą dziewczynką…
Dodatkowo leśnikiem, myśliwym i prezesem fundacji „Ekologiczne Forum Młodzieży”, którego patronem był śp. prof. Jan Szyszko. Czy „wykłady” jakich udzielał w Puszczy Białowieskiej są nadal aktualnym drogowskazem?
Miałam wielki zaszczyt poznać tego wybitnego naukowca i jednocześnie polityka z moralnym kręgosłupem. Można powiedzieć, że byłam jego uczennicą na studiach, a potem bardzo często współpracowałam i uczestniczyłam w wielu konferencjach, polowaniach i spotkaniach. Wszyscy, którzy poznali profesora nie mieli żadnej wątpliwości, że jego wiedza przyrodnicza i doświadczenie było w świecie polityki czymś wyjątkowym. Profesor bronił Puszczy Białowieskiej i potrafił w prosty sposób przedstawić argumenty. Jednocześnie odsłaniając prawdzie intencje przeciwników użytkowania naturalnych zasobów przyrodniczych. Bez wątpienia pozostawił nam wskazówki czego mamy bronić. Tym bardziej, że dokładnie przewidział jakie będą kolejne cele organizacji antyłowieckich.
Skąd się wziął pomysł stworzenia fundacji?
Cztery lata temu w Puszczy Białowieskiej zorganizowaliśmy Ekologiczne Forum Młodzieży, na które przyjechało ponad tysiąc uczestników. Głównym tematem spotkania były problemy i konflikty dotyczące ochrony przyrody. To w trakcie tego spotkania padła propozycja stworzenia ogólnopolskiej organizacji pozarządowej, której celem będzie przyrodnicza edukacja społeczeństwa.
Dotarcie i przekonanie społeczeństwa, że człowiek może użytkować w sposób zrównoważony zasoby przyrodnicze jest bardzo trudną sztuką. Szczególnie, że po drugiej stronie barykady nasi przeciwnicy za wszelką ceną chcą nas zdyskredytować i wywołać wobec naszych społeczności negatywne emocje…
Od wielu lat mamy świadomość, że ta „wojna” będzie bardzo długa i nikt nie liczy na szybkie efekty. Nasi przeciwnicy mają celebrytów, a przekaz jaki serwują jest prosty i czytelny, dlatego docierają do milionów Polaków. My staramy się przedstawić racjonalne argumenty, które nie wywołują takich emocji. Dlatego leśnicy i myśliwi muszą się zjednoczyć i zaangażować do tej walki młodzież, która ma świetne pomysły i doskonale posługuje się nowoczesnymi środkami komunikacji.
Te „zjednoczenie” pomimo wielu samotnych niepowodzeń nie idzie łatwo…
Niestety część środowiska leśników oderwana jest od łowiectwa i błędnie myśli, że towarzystwo myśliwych będzie dla Lasów Państwowych balastem. Musimy im udowodnić, że mamy taki sam cel, a razem będziemy stanowić siłę, do której chętnie dołączą rolnicy, pszczelarze, wędkarze…
Piękna wizja, ale rzeczywistość jest szara. Polski Związek Łowiecki chcą zaorać, a leśnicy boją się wystawić głowę nad płot, obawiając się utraty stanowiska. W tych okolicznościach przyrody można skutecznie działać?
Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Tak naprawdę teraz tylko osobiste kontakty dają efekty. Dlatego bardzo często rozmawiam z zarządami kół łowieckich i nadleśniczymi. Budowanie „sieci” pozwala z jednej strony wymyśleć ciekawe pomysły, a z drugiej je realizować. Choć niekiedy – tak przy okazji – trafia się na pierwszą stronę „Gazety Wyborczej”.
Chyba zatoczyliśmy koło i jesteśmy w kole „Cyranka”, gdzie strzeliłaś „potwora” o masie 5,2 kilograma?
Mam nadzieję, że nikt z czytelników portalu WildMen nie pomyśli, że to ten ze zdjęcia, o które mnie poprosiłeś. To mój życiowy byk upolowany w mazurskim łowisku.
Dziennikarz „Gazety Wyborczej” i wielki smakosz pasztetu z selera Alekander Olo Gurgul takich niuansów może nie dostrzegać…
Pan Wajrak, Jurszo i Aleksander żyją w swoim wegańskim świecie i nie będziemy ich przekonywać, że rozkoszowanie się tatarem z sarny z odrobiną żurawiny nie jest przestępstwem. Nie ma sensu również dyskutowanie na temat „Cyranki” gdzie zaprosił mnie na polowanie zarząd koła, dostałam odstrzał i upolowałam byka. Dziwi mnie, że myśliwy, który wywołał tą awanturę nie rozumie, że jego wewnętrzne porachunki dały pożywkę naszym przeciwnikom. Niestety w naszym środowisku nie brakuje osób, które najpierw „coś” zrobią, a potem pomyślą.
Pełna zgoda bezmyślni ludzie byli, są i będą! Pozostawmy ich edukację kolegom z koła i skoncentrujmy się na działaniach. Jakie plany ma fundacja w najbliższym czasie?
W poprzednim roku pandemia wszystko nam pokrzyżowała. Mamy nadzieję, że rząd nie wprowadzi kolejny raz ograniczeń i w tym roku uda się zorganizować XIII Hubertus Węgrowski, który odbędzie się 9-10 października. W imieniu organizatorów zapraszam wszystkich myśliwych i leśników. Jak zawsze będzie wspaniałe polowanie i miła atmosfera. Z pewnością nie zabraknie naszych przeciwników, więc temat wspólnych działań będzie dominował podczas biesiady. Już nie mogę się doczekać spotkania z Wami. Mam wielką nadzieję, że tym razem nikogo nie zabraknie!
Ja będę na pewno, ponieważ nasz portal jest patronem medialnym. Bardzo dziękuję za rozmowę i spotykamy się w Węgrowie!
PS
Pan redaktor „Gazety Wyborczej” Alekander Olo Gurgul skontaktował się po opublikowaniu wywiadu i stwierdził, że nie jest weganem! Kanapki wege z „pasztetem” z selera jadł tylko raz w życiu.