W „Zachodnim Poradniku Łowieckim” oraz na stronach internetowych „Braci Łowieckiej” i Polskiego Związku Łowieckiego ukazały się artykuły poświęcone jubileuszowi 100-lecia Polskiego Związku Myśliwych w Poznaniu. Godny szacunku jubileusz na szczęście nie uszedł uwadze wielkopolskich działaczy łowieckich.
Należą się im słowa uznania za pielęgnowanie historii i tradycji łowieckich, a także za materialne utrwalenie wyjątkowej rocznicy i odsłonięcie tablicy pamiątkowej z napisem:
„W 100. rocznicę inauguracyjnego Walnego Zgromadzenia pierwszej ogólnokrajowej organizacji łowieckiej w niepodległej Polsce POLSKIEGO ZWIĄZKU MYŚLIWYCH z szacunkiem dla jego twórcy Władysława Jana-Połczyńskiego – poznańscy myśliwi 25-06-1921 – 25-06-2021”.
Niestety sama uroczystość jak i napis oraz opublikowane teksty, są źródłem powielania niezgodnych ze stanem faktycznym informacji.
Wielkopolska organizacja
Odsłonięta w Poznaniu tablica przypomina, że po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, budowę łowieckiej organizacji zainicjowali wielkopolscy myśliwi. Utworzyli ogólnopolską organizację – Polski Związek Myśliwych!
Władysław Janta-Połczyński tak oto apelował: „Do Towarzystw i Kół myśliwskich oraz do zwolenników i sympatyków racjonalnego łowiectwa o podjęcie, w jednej wspólnej organizacji, współpracy na zaniedbanym polu.”
Chciał stworzyć organizację samorządną z demokratycznymi zasadami wyłaniania władz, uznającą niezależność kół i towarzystw regionalnych zrzeszonych w jednym związku. Jakże budujące i dające nadzieję były to projekty, dźwigające polskie łowiectwo z zaborczego uzależnienia…
Nie było łatwo
Kilkuletni proces transformacji organizacyjnej powojennego łowiectwa, począwszy od Polskiego Związku Myśliwych w Poznaniu powołanego przez poznańskich myśliwych 16 grudnia 1920 roku, aż do Centralnego Związku Polskich Stowarzyszeń Łowieckich w Warszawie, który został utworzony 6 stycznia 1923 roku – był burzliwy i niełatwy.
Nie brakowało sporów. Działacze – motywowani własnymi ambicjami – przedkładali interesy organizacji dzielnicowych nad interesy ogólnozwiązkowe i nie dotrzymywali składanych publicznie obietnic oraz ustaleń.
Budowa jednolitej organizacji łowieckiej w międzywojniu, mimo tarć i niesnasek – krzywd moralnych wyrządzanych Władysławowi Janta-Połczyńskiemu – była twórczym procesem.
Zjazd zjednoczeniowy w Warszawie przeprowadzony 6-7 stycznia 1923 roku przyjął statut i powołał Centralny Związek Polskich Stowarzyszeń Łowieckich. Jednak bez uwzględnienia racji poznańskich myśliwych.
Niedawno został opublikowany na stronach Wielkopolskiej Biblioteki Cyfrowej, unikalny maszynopis protokołu tego zjazdu, ukazujący przebieg dyskusji, a w niej wystąpienia Władysława Janta-Połczyńskiego, broniącego istniejącej już w Poznaniu ogólnopolskiej organizacji łowieckiej (Polskiego Związku Myśliwych). Gdyby nie ambicje działaczy warszawskich 100-lecie PZŁ obchodzilibyśmy pewnie 16 grudnia 2020 roku.
Otwarty dialog
Pamiętając o przeszłości można wrócić do współczesności. Myśliwi posiadają broń i prowadzą gospodarkę łowiecką, która od wielu dziesięcioleci doskonale wpisuje się w ochronę środowiska. Efektem pracy jest utrzymanie z jednej strony różnorodności biologicznej, a drugiej kultywowanie pięknych narodowych tradycji.
Realizując szczytne cele, myśliwi spierali się, a niekiedy nawet prowadzili ostre polemiki. Jednak zawsze w sposób cywilizowany i zawsze z myślą o Polskim Związku Łowieckim. W okresie międzywojennym pomimo wielu różnic potrafili prowadzić otwarty dialog, polemikę prasową, bez inwektyw – budując, nie rujnując.
Jak jest dzisiaj? Naganne i skandaliczne kłótnie na najwyższych szczeblach władzy, procesy sądowe o prezesurę NRŁ. Żenujące spory jakie toczy Zarząd Główny PZŁ z pracownikami, sobiepaństwo, brak transparentności w zarządzaniu związkiem, partykularyzm i lekceważenie organów statutowych, są na porządku dziennym. Niebezpieczna sytuacja doprowadziła do zapaści łowiectwa i prostą drogą zmierza do likwidacji Polskiego Związku Łowieckiego.
Informacje pojawiające się w prasie i na portalach internetowych o wysoce nieetycznych zachowaniach „działaczy” ze świecznika „dobijają” nie tylko związek, ale całe łowiectwo nie wspominając o szeregowych myśliwych.
Wieloletni dorobek polskiego łowiectwa, zgromadzony majątek, bogate tradycje, osiągnięcia naukowe, organizacyjne będzie można niebawem opisać i opatrzyć tytułem niewydanej opowieści Włodzimierza Korsaka „Zamknięta księga”.
Być może wydarzy się cud i zaryczy byk sprzed budynku na Nowym Świecie, a może nastąpi „trzęsienie łąk, pól i lasów”. Jestem pewien, że stukartkowy brulion nie pomieści „białej księgi” łowieckich zaniechań i destrukcyjnych poczynań „łowieckich polityków”.
Zbliża się rozliczenie
Moim celem nie jest podkreślenie zaangażowania, dawnych i obnażenie niemocy współczesnych decydentów, ale niech wszyscy mają świadomość, że już niedługo padną pytania…
Państwo zawłaszczyło łowiectwo i dało ministrowi prawo bezpośredniej ingerencji w sprawy związku, ale KTO zniszczył samorządność, czyli ograniczył uprawnienia myśliwych do samostanowienia, likwidując okręgowe rady łowieckie? KTO zniósł społeczną kontrolę władz likwidując główną i okręgowe komisje rewizyjne? KTO odebrał myśliwym prawo uchwalenia statutu PZŁ?
Parlament ubezwłasnowolnił rodziców i pozbawił ich możliwości decydowania o udziale dzieci w polowaniach, zakazał wykorzystywania żywych zwierząt do układania psów i sokołów, zmusił myśliwych do przeprowadzania, co pięć lat badań lekarskich i psychologiczno-psychiatrycznych, które będą niezbędnym elementem przedłużenia pozwolenia na broń! Wszyscy myśliwi zadają sobie pytanie, jakie działania podjęła w wymienionych kwestiach Naczelna Rada Łowiecka i Zarząd Główny PZŁ?
Moim zdaniem zmarnowano trzy lata na waśnie. Teoretycznie sfinalizowano prace nad poprawkami do statutu, ale rada nie ma czasu się nad nimi pochylić. Nie działają, poza wyjątkami, komisje problemowe i nie opracowano regulaminów klubów.
Niefrasobliwość i bezczynność wszystkich organów związku doprowadziły do zrujnowania transparentnego systemu finansów, co może prowadzić do niegospodarności i działań o cechach korupcji. Rada i kolejni łowczowie lekceważą wymóg zatwierdzania planów finansowych, nie mówiąc o kontrolowaniu wydawania związkowych środków.
Władze związku nie wypracowały żadnej strategii i wizji funkcjonowania organizacji w całkowicie nowych okolicznościach. Nie ma żadnej reakcji przeciwdziałania napaściom na myśliwych ze strony mediów. Nie będę rozwijał tematu ekoterrorystów, którzy przez ostatnie trzy lata bezkarnie „rozjeżdżają” związek.
Pytań można postawić więcej. Intensywnie o problemach dyskutują delegaci na zjazd krajowy. Nie spodziewam się jednak pogłębionej odpowiedzi do czasu jego zwołania. Tym bardziej, że stawia je szeregowy myśliwy.
Większość społeczników została przez nową władzę odsunięta. Obecne kadry wszystko wiedzą lepiej i nie mają żadnych wątpliwości oraz wiedzy nabytej z doświadczenia. Na każdym kroku kompromitują siebie oraz nasz związek.
Nieszczęsna tablica
W tym kontekście poznańskie uroczystości z udziałem najwyższych władz i nieszczęsna tablica nie ma wielkiego znaczenia, ale moim zdaniem warta jest sprostowania.
Władysław Janta-Połczyński zarejestrował Polski Związek Myśliwych 12 maja 1920 r. na wyraźne polecenie ówczesnego wojewody poznańskiego dr. Witolda Celichowskiego (Łowiectwo Polskie Nr 12 z 1923 r. str. 12), a pod koniec roku, czyli 16 grudnia zwołał zebranie założycielskie, jak sam określił „Towarzystwa sądownie zapisanego”.
W odręcznym, obszernym życiorysie, napisanym kilka lat później, na życzenie Józefa Władysława Kobylańskiego, pomylił wprawdzie datę, ale tak wspominał ten czas:
„Ułożone ustawy przedłożyłem 14 grud. 20. r. na zwołanym i w tym celu na Województwie zebranym, kilkudziesięciu mentorom łowiectwa, którzy je zatwierdzili i mnie jednogłośnie Wielkim Łowczym (tytuł kierownika PZM) wybrali. Czynność moją rozpocząłem wydawaniem „Łowca Wielkopolskiego” ze zmienionym nagłówkiem „Łowiectwo Polskie”.
Tamto zebranie wybrało tymczasowy zarząd w składzie: Władysław Janta-Połczyński – Wielki Łowczy, Zygmunt hr. Kurnatowski – zastępca łowczego oraz Zygmunt Chłapowski – ziemianin, radca, działacz społeczny, Adam Gottwald z Bydgoszczy – inspektor LP, gen. Antoni Unrug z Piotrowa i Kazimierz Chrzanowski – dyrektor LP z Poznania, delegat wojewody.
Od zebrania, na którym przyjęto statuty (ustawy) i dokonano wyboru władz należy liczyć początek istnienia tej organizacji. Z dokumentów wiemy, że 3 stycznia 1921 roku PZM w Poznaniu liczył 39 zrzeszeń, towarzystw i kół, z czego 13 z pełną rejestracją (403 członków), pozostałe były w trakcie załatwiania formalności.
Niewątpliwie 25 czerwca 1921 r. odbyło się „Pierwsze zwyczajne Zgromadzenie Polskiego Związku Myśliwych”, dodam, istniejącego już związku, liczącego, wg załączonego wykazu 26 kół i towarzystw oraz 8 kółek prywatnych (Łowiectwo Polskie 1921, nr 2, str. 20). Zjazd nie zatwierdzał statutu, a jedynie dokonał korekt, już istniejącego. Między innymi „ustalił odpowiedzialność zarządu wobec osób trzecich oraz towarzystwom i kołom myśliwskim, które nie chciały tracić swej samodzielności, umożliwiał przystąpienie do PZM”
Zatem napis na tablicy pamiątkowej, mówiący o „inauguracyjnym walnym zgromadzeniu pierwszej ogólnokrajowej organizacji łowieckiej w Polsce”, jest nieprecyzyjny i sugeruje powstanie PZM 25 czerwca 1921 roku. Niestety cała łowiecka prasa drukowana opisując to wydarzenie, wprowadza w błąd czytelników.
Pamiętajmy, że wszystkie sukcesy polskiego łowiectwa były możliwe tylko dzięki jedności i ciężkiej pracy tysięcy myśliwych, którzy darzyli się szacunkiem. Wszyscy powinni mieć świadomość, że stoimy w najtrudniejszym momencie naszej historii i mamy całkowicie rozbite struktury. Jako senior Polskiego Związku Łowieckiego wzywam nasze władze, aby odstawiły sztachety i wyznaczyły priorytety, być może jeszcze nie jest za późno…