piątek, 22 listopada, 2024
Strona głównaAktualnościKról Bieszczadzkiego Pogórza

Autor

Król Bieszczadzkiego Pogórza

Oczy mam spocone i nie wiem jak zacząć. Może od takiego wspomnienia? Siedziałem w samochodzie spakowany i gotów do wyjazdu. Ale tak na wszelki wypadek postanowiłem jeszcze zadzwonić. Już po pierwszym sygnale usłyszałem ten charakterystyczny głos:
-Witam czwartą władzę!

-Siedzę w samochodzie i dzwonię po raz ostatni, czy przyjeżdżać, czy cóś?

-Generalnie kluczyk przekręca się w prawo trzymając nogę na lewym pedale. Potem lewarek wciska się do przodu i naciska na prawy pedał. Czego Waść nie potrafisz?

-No, to prawie 800 kilometrów. Nie chciałbym jechać na darmo

-No wiec tak – kluczyk przekręca się w prawo i…słuchawka została odłożona..
A może należy zacząć tak?:

Siedzieliśmy w niedużym towarzystwie w świetlicy domku w Trójcy: Wojtek zwany Cherubinkiem, pułkownik Marceli, Adaś „Pyrlum-Pyrlum” i ja. Wojtek, który był tu gospodarzem rzekł:

-Zaraz będą właściwi gospodarze.

Z daleka usłyszeliśmy charakterystyczny odgłos UAZ-a.

-To na pewno Józek – uśmiechnął się Cherubinek.

Dźwięk umilkł, do drzwi rozległo się pukanie i sekundę później w drzwiach stanął wysoki postawny chłop. Sokole Oko – przemknęło mi przez myśl. Tak musiał wyglądać Sokole Oko. Dobrze zbudowany, w nieokreślonym wieku. Mógł mieć czterdziestkę jak i siedemdziesiątkę, mocno ogorzała twarz, silne szczęki i szeroki, porowaty nos. Ubrany w zielone spodnie, flanelowa koszulę w kratę i kamizelkę…

Ale całego charakteru dawały mu siwe, zwisające do ramion włosy, czarna, wzorzysta apaszka zawiązana pod szyją i skórzany kapelusz, który widać niejedną zimę już przeszedł. Zdjął go szybko, ukłonił się zamaszyście niczym szlachcic z „Ogniem i Mieczem” i mocnym głosem, z charakterystycznym akcentem rzekł:

-Czołem Waszmościom!

Po czym uścisnął każdemu z nas rękę, siadł za stołem u dłuższego boku, całą postawą dając do zrozumienia, ze nikt nie powinien zajmować miejsca po jego lewej ręce u szczytu stołu, położył kapelusz na blacie, milcząc zapalił papierosa, zaciągnął się i dopiero wtedy rzekł:

-Mój Ataman za chwilę przybędzie i przywita Waszmościów na naszych arłamowskich włościach.

Tak właśnie jesienią 2002 roku poznałem Józefa Czwerynkę, a tu niespodziewane nadeszła ta wieść – w niedzielne południe Józek Czwerynko odszedł do Krainy Wiecznych Łowów. Odszedł kolejny, wielki bieszczadzki myśliwy. Mniej znany niż Julian Huta, czy Andrzej Pawlak – nie zostawił, bowiem po sobie pisemnych wspomnień swoich łowieckich przygód, ale łowca nie mniej wytrawny, przecudny towarzysz łowów, znakomity gawędziarz, cudowny człowiek!

Kiedy, w początkach lat 90-tych z terenów łowieckich ówczesnego ośrodka Urzędu Rady Ministrów w Arłamowie utworzono OZH Nadleśnictwa Bircza Józef Czwerynko, młody podleśniczy został leśniczym ds. łowieckich nie mając nawet uprawnień do polowania. Szybko je zrobił i szybko okazało się, że jest wspaniałym łowcą, tropicielem, gospodarzem łowiska i przeuroczym kompanem łowów. Polował z wieloma wielkimi tego świata i on chłopak z Grąziowej, zaskarbił sobie szacunek i przyjaźń wielu myśliwych z Polski i Europy – premierów, ministrów, ambasadorów, wielkich biznesmenów, aktorów i nas – szarych zjadaczy chleba.

Dla Józefa nie liczyła się jednak proweniencja, ale jakie miałeś myśliwskie serce!

Powiedzieć, że był etycznym myśliwym to mało. Dla Józka reguły prawidłowego polowania były niczym religia. Kto z gości OHZ-tu, a przecież do Arłamowa ciągnęło wielu, okazał się niegodzien miana myśliwego według kryteriów Józka, a miał je wysoko ustawione, polował z nim tylko dwa razy- pierwszy i ostatni. I nieważne, czy to był minister, czy bogaty dewizowiec. Nie wiesz, co to etyka myśliwska? Z Józkiem nie zapolujesz nigdy więcej…

Józek kochał ten swój zakątek Bieszczadzkiego Przedgórza. Znał w nim każda ścieżkę i uroczysko. Wiedział którędy chadza zwierz i gdzie zapada. Codziennie, przez ponad 30 lat przemierzał drogi i ścieżki Doliny Jamnej, stoki Paportna, uroczyska Rybotycz, zakola Wiaru.

Potrafił wytropić i podejść zwierza na wyciagnięcie ręki, ale jeśli Cię nie zaakceptował nigdy tego zwierza znaleźć nie mógł. Dbał o łowisko wspaniale – żaden śnieg nie przeszkodził mu dojechać do najwyżej położonego paśnika – jak trzeba było nosił karmę na plecach…

Był człowiekiem niedzisiejszym – jeśli się na coś z nim umówiłeś, to choćby się paliło i waliło….

Jego przysadzistą sylwetkę z charakterystycznym skórzanym kapeluszu, z apaszką pod szyją, znali chyba wszyscy od Kalwarii Pacławskiej po Makową, od Birczy po Wojtkową.

Był bowiem Józek nie tylko myśliwym, ale i społecznikiem. Radnym, członkiem licznych lokalnych związków i stowarzyszeń. Znali go dobrze w miejscowych szkołach, bowiem miał rękę do tzw. trudnych dzieciaków i niejednego urwisa zawrócił „ze złej drogi”, kiedy jechało się z nim przez bieszczadzkie wsie kłaniało się mu wielu, a i on wielu okazywał swój szacunek.

Był przy tym człowiekiem nader towarzyskim – jego opowieści o bieszczadzkich łowach można było słuchać nie godzinami, a dniami. Mówił językiem barwnym, potoczystym, cudownym…

Mocno osadzony w swojej ziemi był też swoistym strażnikiem pamięci o trudnych jej dziejach!

Odszedł człowiek nietuzinkowy, barwny bieszczadzki bradiaga. Jakiś czas temu zaczęliśmy prace nad jego wspomnieniami. Pandemia je przerwała, a potem przyszły choroby… Gdyby udało się je skończyć byłyby kultową pozycją wszystkich myśliwych zafascynowanych bieszczadzkimi łowami. Los okazał się w tym przypadku wyjątkowo nieżyczliwy!

Niech mu birczańskie lasy szumią nad jego mogiłą…

Żegnaj Józefie – Królu Bieszczadzkiego Pogórza, przepraszam, że nie zdążyłem…

Sylwetkę Józefa Czwerynki umieściłem w opowiadaniu „Król Doliny” zamieszczonym w „Łowach Koloru Blond” Można je przeczytać pod tym linkiem.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
WIĘCEJ ARTYKUŁÓW

Dziki w szkole i przedszkolu

Nasze ministerstwo środowiska neguje redukcję dzików, a Szwajcaria chroniąc kraj przez wirusem ASF będzie serwować dziczyznę w szkołach i przedszkolach.

Ptasia debata

Uwaga myśliwi czas się zmobilizować! To jest też zadanie dla Zarządu Głównego PZŁ- trzeba spowodować by na ptasiej debacie pojawili się i nasi reprezentanci.

Subiektywny przegląd poczty mailowe...

Często moje koleżanki i koledzy zastanawiają się, dlaczego media głównego nurtu atakują myśliwych. Odpowiedź jest prosta! Nasi przeciwnicy mają „maszynę” do zarabiania pieniędzy!

Czeska komedia – sikanie na n...

Z policyjnej akcji redukowania dzików nasi sąsiedzi zrobili prawdziwą komedię. Zdjęcie myśliwych oddających mocz w Górach Izerskich stało się powodem postawienia im zarzutów karnych.

Premier z myśliwymi

W obecnej koalicji rządzącej - interesów myśliwych oraz leśników broni tylko jedno ugrupowanie polityczne.

Obwód Prezydenta Mościckiego

Lasy gminy Hażlach koło Cieszyna nie mogły równać się bogactwem zwierzyny w Puszczy Białowieskiej, ale to w tym miejscu lubił polować Prezydent RP Ignacy Mościcki.