W 2023 roku Dania będzie jedynym krajem, w który zostanie zakazane używanie amunicji kulowej z ołowiem. Duńczycy w 1996 roku jako pierwsi również zakazali stosowania ołowiu w amunicji śrutowej.
Związek przedstawił bardzo pokrętne uzasadnienie swojej decyzji. Twierdzą, że każdego roku odstrzelonych zostaje 200 tysięcy zwierzyny grubej, czyli teoretycznie myśliwi wystrzeliwują około dwóch ton ołowiu. Błędnie podają, że cała ta wartość trafia do środowiska, ponieważ każdy myśliwy ma świadomość, że większość pocisku najczęściej pozostaje w tuszy.
Twierdzenie, że NAM szkodzi należy włożyć między bajki, ponieważ zawsze usuwamy miejsca, które zostały uszkodzone przez pocisk. Niezapomniany Grzegorz Russak – jako weterynarz – zawsze wyśmiewał się z takich opowieści, ponieważ nie znał ani jednego myśliwego chorującego na ołowicę.
Czy ołów z amunicji myśliwskiej był kiedykolwiek przyczyną zatrucia ludzi? Duńczycy nie umieją odpowiedzieć na to proste pytanie, ale twierdzą, że na ogół nie jemy bardzo dużo dziczyzny 🙂 Czy zatem cierpi środowisko? Przeprowadzili 2019 roku badanie, które niczego nie wykazało. Brak ołowiu w organizmach padlinożerców wytłumaczyli wycofywaniem ołowiu z amunicji śrutowej.
Zarówno związkowcy jak i politycy są dumni ze swojej decyzji. Zabierają się do pracy, czyli zmiany prawa i opracowania stosownych wymagań dotyczących energii uderzenia dla różnych gatunków łownych. Planowany zakaz będzie początkowo obejmował tylko amunicję używaną na polowaniach. Z ołowiu będzie można nadal strzelać na strzelnicy.
W takich chwilach każdy myśliwy zadaje sobie pytanie, czy amunicja bezołowiowa jest skuteczna? Odpowiedź nie jest prosta. Badania „zielonych” pocisków wykazały, że są precyzyjne i skuteczne w większości kalibrów – z wyjątkiem tych najmniejszych. Niestety główną wadą jest większa skłonność do rykoszetów. Jednak ostatnie testy udowodniły, że w każdym przypadku kluczowa jest konstrukcja, która może zmniejszyć ryzyko.